29.11.17

Ulubione w październiku i listopadzie

Listopad pod względem pogody totalnie się nie popisał. W Szczecinie niemalże non stop było szaro, buro i ponuro. Tak jakby mrok opanował miasto. Nie obyło się też bez chorób. Najpierw przeziębienie zaatakowało mnie i jak to bywa, przeszło na każdego po kolei. Powoli z tego wychodzimy, ale jeszcze czasem pociągamy nosami. Cieszymy się jednak, że grudzień już za pasem. Liczymy na to, że będzie łaskawszy! A co tym razem w kosmetykach? Jak zawsze dużo dobrego! Naturalne składy, przyjemne zapachy i świetne działanie. Zobaczcie sami!

Phenome, Anti Aging Hand Cream - to taki krem do rąk, którego użyje się raz i później wciąż i wciąż się do niego wraca. Lekki w konsystencji, obłędnie pachnący, z genialnym składem, dobrze wchłaniający się i jeszcze lepiej działający! Otula dłonie delikatnym woalem, natychmiast wygładza, pielęgnuje i regeneruje. Wystarczy dosłownie odrobina, aby dłonie odzyskały miękkość i zdrowy wygląd. Przez to jest też super wydajny. Dodatkowy plus ode mnie za ładne opakowanie. Tak, uwielbiam ładne opakowania. Nie znacie go? Koniecznie to zmieńcie!

Caudalie, French Kiss Lip Balm - stosunkowo nowy produkt w ofercie marki, ale zdecydowanie godzien uwagi. Zamknięty w niewielkim opakowaniu, o dość zbitej konsystencji i przyjemnym pomarańczowo - waniliowym zapachu. Dostępny w 3 kolorach z czego ja obecnie używam INNOCENCE czyli delikatnego różu w odcieniu nude. Wygląda super subtelnie! Do działania też nie mogę się przyczepić. Nawilża, koi, wypełnia i naprawdę długo utrzymuje się na ustach. Minusem może być słoiczek do którego trzeba włożyć palec, ja jednak nie widzę w tym problemu. Polecam, szczególnie jeśli cenicie dobrą pielęgnacje połączoną z kolorem :)


Grown Alchemist, Body Cream Mandarin&Rosemary Leaf - czymże byłaby pielęgnacja ciała bez odpowiedniego balsamu. Ja mam zawsze jakiś w łazience, a nawet kilka. Ten uzależnił mnie szczególnie zapachem, świeży, rozmarynowy, zdecydowanie taki jak lubię! Lekka konsystencja sprawia, że kosmetyk szybko się wchłania, a bogaty naturalny skład zapewnia skórze odpowiednie nawilżenie i odżywienie. Skóra jest wygładzona, uelastyczniona, miękka, jędrna i odpowiednio nawilżona. Dzięki dobrej wchłanialności możemy od razu wskoczyć w ulubiona piżamę bez obaw, że za chwilę będzie obklejona! Szczerze polecam.

L'Occitane, Olejek pod prysznic Migdał - jesień i zima to zdecydowanie ten czas gdy jeszcze chętniej pod prysznicem sięgam po olejki. Ten od L'Occitane mam pierwszy raz i na pewno będzie kolejny. Gęsty, na skórze zmienia się w delikatną kremową piankę, oczyszcza, otula, pielęgnuje i pachnie tak, że można się uzależnić. Co więcej, jest super wydajny i naprawdę delikatny.



Iossi, Serum dla cery z problemami - mogłoby się wydawać, ze problematyczna cera nie lubi się z olejkami, a jak się okazuje jest zupełnie inaczej. Odpowiednio dobrane nie tylko nie zaszkodzą takiej cerze, wręcz pomogą! Serum Iossi zostało skomponowane tak by leczyć wypryski już istniejące i zapobiegać powstawaniu nowych. Opracowane na olejkach: rokitnikowym, krwawnikowym, tamanu, konopnym oraz z drzewa herbacianego; przyspiesza proces regeneracji skóry, wygładza, zmiękcza, uelastycznia, dogłębnie odżywia, działa antybakteryjnie i odkażająco. U mnie w użyciu jest kilka razy w tygodniu, na noc. Wystarczy dwie, trzy krople i już. Rano cera jest odżywiona, nawilżona, rozświetlona i ma wyrównany koloryt. Serum rzeczywiście fajnie działa w przypadku stanów zapalnych, szybko je wycisza i niweluje. Oczywiście mając cerę trądzikową nie możemy liczyć, że sam kosmetyk rozwiąże sprawę, ale na pewno wspomoże walkę z wrogiem!

Koi, Olejek do mycia twarzy - kolejny olejek w tym zestawieniu, tym razem do demakijażu. Bogaty w składniki aktywne: olej z awokado, rycynowy i drzewa sandałowego, za zadanie ma: usuwać makijaż oraz pozostałe zanieczyszczenia, nawilżać, dostarczać witamin i nie podrażniać skóry ani oczu. Muszę przyznać, że to fajny produkt, który zdecydowanie umila demakijaż. Wystarczy wylać kilka kropli na dłonie, wykonać masaż, ściągnąć wszystko małym, zwilżonym ręcznikiem np. frotte i gotowe. Skóra jest jednocześnie oczyszczona i odżywiona, bez podrażnień, bez tarcia i innych nieprzyjemności. Olejek nie oblepia skóry, nie pozostawia tłustej warstwy choć ja i tak przemywam jeszcze twarz żelem, a następnie tonikiem. Jeśli lubicie tego typu produkty wpisujcie na listę do wypróbowania!


Cattier, Clay Scrub - to mój pierwszy produkt marki Cattier, ale mam chęć na więcej. Naturalny i przeznaczony do każdego typu cery. Opracowany na bazie białej glinki i aloesu, niezbyt gęsty, z niewielką ilością drobinek. Z dodatkiem wody jest bardzo delikatny, ale dla lepszych efektów wystarczy użyć go na sucho. Usuwa zanieczyszczenia i martwy naskórek, wygładza, wyrównuje koloryt, a pozostawiony na twarzy nieco dłużej pokazuje jeszcze większą moc. Dzięki zawartości białej glinki jednocześnie oczyszcza i odżywia, nie powoduje podrażnień ani nie wysusza skóry pozostawiając ją elastyczną i miękką oraz gotową na kolejne kroki pielęgnacyjne. Naprawdę świetny peeling z dobrym składem i za grosze.






   A co Was ostatnio zachwyciło?

3 komentarze:

  1. Ja w pielęgnacji ciała preferuję od jakiegoś czasu masła i nabyłam niedawno masło z olejem arganowym z The Body Shop. Coś czuję, że to będzie mój ulubieniec :)
    Z Twoich niektóre kosmetyki kojarzę, ale nie znam z bliska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja ostatnio odkryłam kilka cudownych pielęgnacyjnych marek i zachwycam się ich kosmetykami :) Polecam Ci przejrzeć asortyment Creamy! Mają same cuda <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Żadnego z tych kosmetyków nie znam. Piękne zdjęcia!

    OdpowiedzUsuń

Dziękuję za każdy pozostawiony komentarz :)

 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl