Wypadające i szybko przetłuszczające się włosy, podrażniona i swędząca skóra głowy. Znacie to? Ja niestety bardzo dobrze i to odkąd tylko pamiętam. Stosowałam już wiele kosmetyków, i droższych, i tańszych, ale tak naprawdę dopiero to trio pomogło mi rozwiązać te wszystkie trzy problemy. Może nie całkowicie, ale w znacznym stopniu.
Kosmetyki te poznałam już wcześniej, ponad rok temu, nawet wspominałam o nich na blogu o tutaj
>klik<, na koniec kuracji miałam napisać pełną recenzję, ale wszystko zużyłam, butelki wyrzuciłam i recenzja się nie pojawiła. Tym razem jednak nie odpuszczę bo naprawdę jest o czym pisać więc jeśli jesteście zainteresowane to zapraszam do dalszego czytania ;)
Seboradin Niger to seria kosmetyków przeznaczona do włosów przetłuszczających się, a także osłabionych lub wypadających. Producent kieruje ją także do osób, które zmagają się z łuszczycą, łupieżem czy też ŁZS czyli łojotokowym zapaleniem skóry głowy. W skład serii wchodzą cztery produkty: szampon i balsam jako kosmetyki podstawowe oraz lotion i ampułki, jako kuracja dodatkowa, wspomagająca. Ja posiadam tylko 3 z nich czyli szampon, balsam oraz lotion.
Szampon ma gęstą, żelową konsystencję, nie ucieka przez palce, bez problemu rozprowadza się na włosach oraz skórze głowy i świetnie pieni. Delikatnie, a zarazem skutecznie oczyszcza więc jedno mycie jest już wystarczające, nawet przy tłustych włosach , chyba, że zostały zastosowane produkty do stylizacji wtedy lepiej tą czynność powtórzyć. W składzie kosmetyku znajdziemy m.in. bogaty w związki siarki wyciąg z czarnej rzodkwi, witaminy oraz mikroelementy, a także naturalne ekstrakty: skrzyp, pokrzywę, szałwię, kasztanowiec, podbiał, rozmaryn, miętę i rumianek. Składniki te zapobiegają przetłuszczaniu włosów, regulują pracę gruczołów łojowych oraz dostarczają niezbędnych składników odżywczych. Wygląda to całkiem nieźle, prawda? Niestety nie jest do końca tak kolorowo ponieważ na drugim miejscu znajdziemy jeszcze SLS, ale w tym przypadku ten drażniący składnik nie wyrządza w ogóle krzywdy. Po zastosowaniu szamponu włosy są lekkie, puszyste, odbite od nasady, błyszczące i pełne objętości.
Balsam to taki gęsty budyń w kolorze pudrowego różu. Nie sprawia problemów podczas aplikacji, nie spływa z włosów, a chwilę po nałożeniu możemy odczuć jak zmiękcza i rozplątuje kosmyki, które wcześniej splątał szampon. Ja nakładam go zawsze od ucha w dół, ale można stosować go, a nawet trzeba, na skórę głowy. Wystarczy od 3 do 5 minut aby włosy były nawilżone, odżywione, wygładzone, miękkie i błyszczące, a wszystko to bez obciążenia czy ulizania. A co znajdziemy w składzie balsamu? Głównie ekstrakt z czarnej rzodkwi, który stymuluje włosy do wzrostu, wyciąg z tataraku, który poprawia ukrwienie skóry głowy i wzmacnia cebulki włosów, a także ziele dziurawca, które reguluje pracę gruczołów łojowych.
Lotion znajduje się w butelce z atomizerem, który działa bardzo sprawnie i dobrze rozpyla kosmetyk. Przeznaczony jest do codziennego stosowania niezależnie od częstotliwości mycia włosów. Wystarczy nanieść go na skórę głowy i włosy (przy nasadzie), delikatnie wmasować, ułożyć fryzurę i już. Kosmetyk bardzo szybko się wchłania, nie przetłuszcza ani nie obciąża włosów, a nawet jakby dodaje im trochę objętości i unosi je u nasady. W składzie zawiera: wyciąg z czarnej rzodkwi, bogaty w witaminy oraz związki siarki, wzmacnia on włosy, stymuluje je do wzrostu, a także zapobiega ich wypadaniu, olejek z drzewa herbacianego, który działa łagodząco na podrażnienia skóry głowy, dziurawiec, który regeneruje włosy i reguluje pracę gruczołów łojowych, a także tatarak, który poprawia ukrwienie skóry głowy i powstrzymuje wypadanie włosów oraz tymol mający działanie antybakteryjnie. Jest i alkohol, który nie tylko widnieje na etykiecie, ale jest też mocno wyczuwalny zaraz po rozpyleniu kosmetyku. Na szczęście ten nieprzyjemny zapach szybko wietrzeje, a sam alkohol nie wpływa drażniąco na skórę głowy.
Wszystkie trzy kosmetyki pachną bardzo podobnie, ziołowo, dość intensywnie, szczególnie balsam i lotion, na początku troszkę drażniąco, ale można się przyzwyczaić, a bynajmniej ja się przyzwyczaiłam i teraz bardzo lubię ten zapach ;) To co jeszcze łączy te produkty to opakowania, proste bezbarwne buteleczki wykonane z plastiku, a także pojemność, każdy kosmetyk ma po 200 ml, wydaje się mało, ale zarówno szampon, balsam jak i lotion cechuje spora wydajność.
Trudno mi się odnieść do tego jak działa każdy poszczególny kosmetyk, natomiast stosowane razem, regularnie, przynoszą oczekiwane rezultaty. Skóra głowy, mimo zawartości SLS w szamponie i alkoholu w lotionie, jest ukojona, w końcu mnie nie swędzi ani nie jest ściągnięta, natomiast włosy znacznie wolniej się przetłuszczają, nie są oklapnięte tylko lekkie, puszyste, odbite od nasady, błyszczące, gładkie oraz miękkie. Co tu dużo mówić, wyglądają naprawdę dobrze, a także zdrowo. I tak jak wcześniej musiałam myć je codziennie co było bardzo uporczywe, tak teraz myję je co drugi dzień. Fakt, na drugi dzień nie wyglądają tak świeżo jak w pierwszy, a szczególnie pod wieczór, ale wyglądają naprawdę dobrze, a o smętnych stronkach już całkowicie zapomniałam. Nawet mój M. zauważył różnicę w ich wyglądzie, a to już coś chyba znaczy :) Jeśli chodzi o wypadanie to tutaj również jest poprawa. Włosy się wzmocniły, nie lecą mi tak jak wcześniej przy każdej możliwej okazji, jest ich mniej na szczotce czy też w brodziku po kąpieli. Ja jestem zadowolona i wiem, że to trio będzie gościło u mnie prawdopodobnie już zawsze.
Nie mogę obiecać, że i u Was kosmetyki te spiszą się równie dobrze, ale jeśli borykacie sią z podobnymi problemami jak moje (wypadanie, podrażniony skalp i szybkie przetłuszczanie) czy też z łuszczycą, łupieżem lub ŁZS to myślę, że warto zaryzykować i je wypróbować, a nuż Wam pomogą ;)
A może znacie te kosmetyki? Macie o nich takie samo zdanie czy zupełnie inne? Borykacie się z podobnymi problemami? Co Wam pomaga, a może wiąż szukacie złotego środka? Dajcie znać w komentarzach :)