Nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że z dnia na dzień czas biegnie coraz szybciej. Mimo, iż obecnie jestem na dłuższym urlopie i nie robię nic konkretnego to brakuje mi po prostu godzin w dobie. Do tego pogoda nie nastraja pozytywnie, deszcz za oknem sprawia, że mam ochotę nie wynurzać się spod kołdry, ale ale, mam postanowienie i jeszcze w tym tygodniu wracam do praktykowania jogi, a jak zdecyduję się w końcu na jakieś adidasy (za duży wybór:/) wracam do biegania. Koniec z leniuchowaniem! Tymczasem zapraszam Was na spóźniony post z ulubieńcami, do którego siadam od kilku dni, ale w końcu udało mi się coś naskrobać ;)
Clarins, Radiance-Plus Golden Glow Booster - samoopalające kropelki do twarzy polubiłam niemalże natychmiast, i z tymi było tak samo. Na ich rzecz nie trzeba rezygnować z użycia pielęgnacji, a wręcz trzeba stosować je w połączeniu z ulubionym balsamem lub masłem. Ponadto są dziecinne proste w aplikacji, nie da się nimi zrobić sobie krzywdy, a efekt jaki dają jest naprawdę powalający. Skóra w kilka godzin po aplikacji zyskuje delikatny i co najważniejsze naturalny odcień opalenizny, który bez problemu można stopniować. Nie ma tu mowy o plamach, zaciekach czy smugach, a nieprzyjemny smrodek wyczuwalny jest tylko przez krótki czas. Dla mnie to wspaniały wynalazek, szczególnie, że mam bardzo jasną karnację, a dzięki tym kroplom mogę przez cały rok cieszyć się skórą lekko muśniętą słońcem.
L'oreal, False Lash Superstar - wypatrzyłam ją w plebiscycie InStyle - Best Beauty Buys, liczyłam na spektakularne efekty i niestety przy pierwszych podejściach totalnie się zawiodłam. Dałam jej jednak jeszcze jedną szansę i boom, za drugim razem efekty mnie oczarowały. Przyznam, że trzeba poświęcić chwilę na dokładadne pomalowanie nią rzęs, ale warto. Serum czyli pierwsza warstwa świetnie pogrubia, wydłuża i podkręca rzęsy, natomiast sama maskara potęguje efekt objętości i przyciemnia włoski dodając spojrzeniu wyrazistości. W rezultacie rzęsy są rozdzielone, świetnie pogrubione, naprawdę długie i czarne, a oko jest otwarte i tym samym większe. Maskara jest bardzo trwała, nie kruszy się ani nie rozmazuje, nie wysycha też przed upływem daty ważności, i co ważne, nie podrażnia oczu. Naprawdę warto wypróbować.
L'occitane, Żel po prysznic, Vanille&Narcisse - już podczas kąpieli lubię sięgać po delikatne, naturalne, ładnie pachnące kosmetyki, a jeśli są w fajnej butelce to już w ogóle jestem kupiona. Żel L'occitane jest niezwykle gęsty, świetnie się pieni, a jego naturalny skład sprawia, że bardzo delikatnie oczyszcza, nie naruszając warstwy hydrolipidowej. Po kąpieli z jego użyciem skóra jest miękka, elastyczna i otulona ciepłym, intensywnym zapachem, będącym połączeniem wanilii i narcyza. Jak dla mnie cudo i ideał do stosowania w zimowe wieczory <3
Organique, Anti-Age Hair Mask - wróciłam do niej po ponad rocznej przerwie i co tu dużo mówić, jest doskonała! Przeznaczona głównie do włosów farbowanych i zniszczonych zabiegami fryzjerskimi choć myślę, że sprawdzi się u każdego. Skład jest tu naturalny i bardzo bogaty, oparty na regenerujących olejach: winogronowym i arganowym oraz naturalnym jedwabiu i wyciągu z perły. Doskonale regeneruje, odbudowuje łodygę włosa i wzmacnia cebulki sprawiając, że włosy są zdrowe, gładkie, pełne witalności i blasku. Maska nie obciąża ani nie przyspiesza przetłuszczania włosów, nawet gdy zastosujemy ją na skalp. Co więcej, pachnie przepięknie winogronami, a zapach ten jeszcze bardzo długi czas utrzymuje się na włosach. Polecam :)
Marc Jabobs, Lust for Lacquer, 312 Lust for Life - uwielbiam czerwone, mocne usta, jednak na co dzień sięgam głównie po błyszczyki dla delikatniejszego efektu. Ten od Marc Jacobs oczarował mnie głównie kolorem, ale pod innymi względami nie mam mu nic do zarzucenia. Gęsta, żelowa konsystencja bez problemów sunie po ustach pokrywając je pięknym, lśniącym kolorem. Z miejsca stają się one bardziej wyraziste, pełniejsze i całuśne. Aplikator jest mały i precyzyjny co pozwala aplikować błyszczyk nawet bez użycia lusterka, a sama konsystencja nie jest lepka i nie wylewa się poza kontur ust. Dodatkowo efekt chłodzenia zapewnia przyjemne doznania, natomiast trwałość jak to w błyszczykach, nie jest powalająca, 1,5-2 godziny to raczej maks. Mimo to lubię bardzo. I jeszcze to opakowanie <3
NCLA, Lakier do paznokci - to mój pierwszy lakier tej marki, ale od razu podbił moje serce i w styczniu gościł na moich paznokciach niemalże przez cały czas. Idealna konsystencja i szeroki pędzelek zdecydowanie ułatwiają malowanie, lakier nie smuży, świetnie kryje już po pierwszej warstwie, szybko schnie i pięknie lśni. Żeby tego było mało został stworzony i wyprodukowany w słonecznym LA, jest wolny od toksyn, a także nietestowany na zwierzętach. Odcień, który posiadam to Rush Hour czyli piękna, klasyczna czerwień. Bogata i ognista. Idealnie prezentuje się na paznokciach i pasuje do wszystkiego. Trwałość też na plus, lakier trzyma się 3-4 dni po czym zaczyna delikatnie odpryskiwać. Mam ochotę na więcej.
No to teraz dajcie znać czy coś Was zainteresowało? A może znacie te kosmetyki?
Do następnego, cześć ;)
Nie znam ich, z chęcią zobaczyłabym swatche lakieru do ust :)
OdpowiedzUsuńPostaram się takie wrzucić ;)
UsuńJa też poproszę :)
Usuńwszystko mi zupełnie nieznane :) poza tuszem Loreal, który czeka na swoją kolej :)
OdpowiedzUsuńzaciekawiłas mnie tymi kropelkami Clarins. Mam coś podobnego, ale z Bielendy, i bardzo lubię:)
Ooo, nie wiedziałam, że Bielenda ma kropelki do opalania. Muszę je sprawdzić :)
UsuńZastanawia mnie tylko czy w masce jest gliceryna roślinna?
OdpowiedzUsuńTrudno mi powiedzieć, w składzie wymieniona jest po prostu jako gliceryna.
UsuńWidzę same wspaniałości i już mam na nie apetyt :)
OdpowiedzUsuń:))
UsuńJuż drugi raz dziś natknęłam się na ten błyszczyk, a dodając do tego moją ogromną miłość do MJ czuję się skuszona ;)
OdpowiedzUsuńNatomiast z Clarins wybrałam wersję opalającą w mleczku. Najwygodniejsza moim zdaniem, chociaż do twarzy oczywiście ;)
Znam tę emulsję samoopalającą Clarins i również bardzo lubię, ale do ciała niestety się nie nadaje :(
UsuńWidzę wielu moich ulubieńców ;) Blyszczydla MJ, maska do włosów Organique to moje sprawdzone hity! Z L'occitane Koch całym sercem delikatny peeling do ciała :)
OdpowiedzUsuńMam bzika na punkcie peelingów więc ten polecany przez Ciebie muszę koniecznie wypróbować :)
UsuńTo fakt, ciagle brakuje czasu. :/ Widze tu wiele ciekawych produktów ;) trzeba będzie sprawdzić
OdpowiedzUsuńUwielbiam te blyszczyki Marc Jacobs! Oprocz efektu chlodenia swietnie nawilzaja!
OdpowiedzUsuńEjj, mój nie nawilża :(
UsuńMam ten tusz! Juz drugie opakowanie. Jestem bardzo zadowolona ! :)
OdpowiedzUsuńMaska z ORGANIQUE mnie ciekawi :)
Zapraszam na konkurs Ava Laboratorium :)
Maska jest świetna, polecam ;)
UsuńNie znam nic :< a na książkę się czaję :)
OdpowiedzUsuńJa lubię tę książkę za piękne zdjęcia i ładne wydanie, treścią niestety nie powala :(
Usuńbłyszczyk od MJ mnie baaaaardzo kusi
OdpowiedzUsuńJest bardzo fajny i to opakowanie <3
UsuńIle wspaniałości! Mam te krople samoopalające - świetny wynalazek! Organique ma świetne maski do włosów - ja mam tą z serii Energizing - wspaniała do moich cienkich włosów ;-) Balsam do rąk Phenome średnio się u mnie spisał, ale chyba był z innej serii, niż twój ;-) a błyszczyk MJ jest przepiękny ♥
OdpowiedzUsuńMaskę Energizing znam i również bardzo lubię! Teraz kusi mnie jeszcze ta z serii Sensitive :)
UsuńOrganique, Anti-Age Hair Mask bardzo mnie ciekawi :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę świetna, polecam :)
UsuńZdecydowanie najbardziej zaciekawily mnie samoopalające kropelki z Clarins. Musze je wyprobowac :)
OdpowiedzUsuńhih :D to prawda, pogoda w Oslo nas nie rozpieszcza
Ada, polecam. Są łatwe w aplikacji i dają piękny, naturalny efekt :)
UsuńKrem do rąk Phenome uwielbiam! Maskę Organique używałam jako odżywki, bo w swej podstawowej roli obciążała niestety. Z samoopalaczy używam aktualnie do ciała piankę Vita Liberata, jest moc! Na lakiery NCLA mam ochotę :)
OdpowiedzUsuńNad tą pianką dumam od dawna, jak skończę krople to chyba się skuszę. Lakiery natomiast bardzo mocno polecam :)
UsuńMuszę mieć ten krem Phenome:)
OdpowiedzUsuńJest świetny i pięknie pachnie! <3
UsuńNa ten krem do rąk z Phenome czaję się już długo, podobnie na ich masło regenerujące do ciała, na które skusiła mnie Kinga z Rose&Vanilla...:)
OdpowiedzUsuńNa to masło też mam chęć, a krem polecam :)
UsuńTa maska do włosów z Organique to chyba już taki internetowy hit :) Koniecznie muszę ją w końcu wypróbować :)
OdpowiedzUsuńNie ma co się dziwić, jest świetna ;)
UsuńMaskę Organique pokochałam od pierwszego użycia:) ale o tym już chyba Ci pisałam.
OdpowiedzUsuńPrzyznam szczerze, że nie pamiętam :))
UsuńNie znam nic, ale pewnie skuszę się kiedyś na maskę Organique:)
OdpowiedzUsuńPolecam :)
Usuńnie miałam żadnego z twoich ulubieńców, ja do swoich też zasiadam kilka dni żeby w końcu zebrać je w całość
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że się udało ;)
UsuńLubię serię winogronową z organique. Zawsze do niej wracam latem, to zdecydowanie zapach wakacji :) Nowa mascara od Loreal tez u mnie zagościła, ale mam mieszane odczucia, baza fajna, ale sam tusz średni. Z L'Occitane uwielbiam serie z akacja, zapach obłędny 😀
OdpowiedzUsuńFakt, sam tusz nie zachwyca, ale w duecie z serum daje naprawdę świetny efekt, przynajmniej u mnie ;) Serii akacjowej nie znam, ale na pewno ją sobie sprawdzę :)
UsuńJa powróciłam na siłownię i to była najlepsza rzecz na świecie :) Aktywność fizyczna w takie dni jest jak najbardziej potrzebna! Maska do włosów mnie zainteresowała, moim włosom przyda się każda pomoc. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńhttp://dariagras.pl/
Ja miałam zapisać się na zajęcia jogi, ale póki co praktykuje ją sama w domu ;)
UsuńMaskę serdecznie polecam ;)
NCLA również mnie oczarował, super lakiery, podobnie jak z kropelkami Clarins, mam te do twarzy i zamierzam uzupełnić je o wersję do ciała:)
OdpowiedzUsuńMyślę, że się nie zawiedziesz :)
Usuń