Jak ostatnie miesiące mijały mi w zastraszająco szybkim tempie tak sierpień wyjątkowo mi się dłużył. Być może to przez tę ponurą pogodę, która nadal się niestety utrzymuje i nie chce sobie pójść, a może dlatego, że z niecierpliwością czekam na powrót do Polski, a ten na szczęście jest coraz bliżej. Post z ulubieńcami lekko spóźniony, ale dopiero dziś udało mi się złapać jako takie światło, więc szybko zrobiłam zdjęcia i nadrabiam zaległości.
Naturativ, Smoothing Toner - mój ogromny ulubieniec, który do niedawna można było kupić pod szyldem Pat&Rub, ostatnio zmieniła się jednak nazwa firmy, ale tonik pozostał ten sam. Wróciłam do niego po dłuższej przerwie i kolejny raz udowodnił, że jest genialny. Naturalny, niezwykle delikatny, o krótkim i wspaniałym składzie opracowanym głównie na wodach: różanej, lawendowej i rozmarynowej. W sierpniu towarzyszył mi zarówno podczas porannej jak i wieczornej pielęgnacji. Kosmetyk nie tylko wspaniale odświeża, tonizuje, ale też delikatnie nawilża, szybko łagodzi wszelkie podrażnienia, a także działa antyseptycznie przyspieszając gojenie wyprysków. Ja lubię mocno nasączyć nim wacik, a następnie taki zwilżony przykładam do skóry. Już po chwili jest ona ukojona, odżywiona i gotowa na aplikację kolejnych produktów pielęgnacyjnych. Nie ma tu mowy o żadnej nieprzyjemnej warstwie, a roślinny, przyjemny zapach zdecydowanie umila stosowanie. Niby nic wielkiego, ale naprawdę warto wypróbować, serio.
Fridge by Yde, 4.4 Face the Green - kolejny wspaniały krem po ff.1 fabulous face i 1.0 silky mist, który mnie zachwycił. Przeznaczony głównie dla cer suchych i normalnych, mocno regenerujący o bogatym składzie z zawartością zimnotłoczonego oleju z pestek dyni i masła Shea. Za względu na mieszaną cerę trochę się go obawiałam, myślałam, że będzie za ciężki, zbyt odżywczy czy też zapychający jednak nic bardziej mylnego. Face the Green okazał się idealny. Mocno nawilżający, a jednocześnie szybko wchłaniający się i bardzo komfortowy. Odżywia, regeneruje i naprawia jednocześnie stanowiąc wspaniałą bazę pod podkład zarówno płynny jak i mineralny. Nic się na nim nie roluje, a skóra przy regularnym stosowaniu produkuje znacznie mniej sebum! Ja stosuję go od 2 miesięcy codzienne rano i szybko odnotowałam, że moja cera mimo permanentnego niewyspania i złych warunków klimatycznych wygląda znacznie lepiej. Jest promienna, jędrna, elastyczna, a o suchych skórkach zapomniałam na dobre. Nie chcę się tu rozpisywać bo mam w planach jego pełną recenzję, ale już teraz mówię Wam, że warto. Na okres jesienno-zimowy to must have.
Grown Alchemist, Body Treatment Oil - w sierpniu nie miałam ochoty spędzać zbyt wiele czasu w łazience więc po wieczornym prysznicu sięgałam zawsze po olejki, a w szczególności po ten marki Grown Alchemist. Skondensowany, intensywnie odżywczy, z zawartością wielu wyselekcjonowanych bioaktywnych składników. Olej tamanu działa antyoksydacyjnie, leczy, nawilża, przyspiesza procesy gojenia się i pomaga w walce z rostępami czy bliznami, omega 7 regeneruje i wspomaga utrzymywanie nawilżenia, olej z dzikiej róży rozjaśnia, zwalcza wolne rodniki, przyspiesza mikrokrążenia wspomagając usuwania toksyn i silnie przeciwdziała oznakom starzenia, a aromat ylang ylang połączony z olejami sandałowym i bergamotowym posiadają właściwości aromaterapeutyczne działając relaksująco i odstresowująco. W efekcie po aplikacji olejku skóra jest doskonale nawilżona, odżywiona, miękka i jedwabiście gładka, aż nie można przestać jej dotykać, a umysł wyciszony i odprężony. Ja stosowałam go na mokre ciało, a następnie delikatnie osuszałam je ręcznikiem. Dzięki temu kosmetyk był bardziej wydajny, aplikacja przebiegała ekspresowo, a o tłustej warstwie nie było mowy. Naprawdę fajny produkt, który stosowany regularnie zapewnia skórze gładkość i piękny wygląd. Polecam, a ja już planuje zakup kolejnego opakowania bo to niestety dobiło dna.
Living Proof, Perfect Hair Day Conditioner - mimo cienkich włosów nigdy nie pomijam aplikacji odżywki. W tej kwestii mam już swojego ulubieńca, a jest nim odżywka John Masters Organics, o której możecie przeczytać o tu >klik<, jednak ta też daje radę. Lekka, o fajnej konsystencji i przyjemnym, delikatnym zapachu, zaaplikowana na włosy na zaledwie 3-5 minut zapewnia im odpowiednią dawkę nawilżenia nie obciążających ich przy tym. Włosy są lekkie, puszyste, odżywione, błyszczące i pełne objętości i tak przez cały dzień, a nawet dłużej. Kosmetyk nie przyspiesza przetłuszczania co mnie bardzo cieszy, można nim tez śmiało umyć głowę, próbowałam i polecam!, ponadto jest wydajny, zastrzeżenie mam jedynie do opakowania, sztywne i utrudniające wydobycie odżywki. Jednak na ten minus przymykam oko ;)
Schmidt's, Deodorant, Fragrance Free - naturalnych antyperspirantów przetestowałam już mnóstwo, oczywiście żaden nie sprawdził się tak jak bym chciała i szczerze przyznam, że traciłam powoli nadzieję, jednak postanowiłam dać szanse osławionemu dezodorantowi marki Schmidt's i to był strzał w dziesiątkę. W pełni naturalny, wegański, wolny od aluminium, parabenów i ftalanów. Ma nieco dziwną, zbitą i jakby kruszącą się konsystencję jednak zupełnie nie sprawia to problemów podczas aplikacji. Wystarczy łopatką nabrać odrobinę, rozgrzać między dłońmi a następnie zaaplikować na skórę pod pachami i już. Antyperspirant zostawia suche wykończenie, nie brudzi ubrań i zapewnia ochronę przez cały dzień! Minusy? Mam wrażenie, że bardzo wrażliwą skórę może podrażniać dlatego zalecam ostrożność. Poza tym jest genialny!
Aromatherapy Associates, Deep Cleanse Face Wash - żel oczyszczający do skóry twarzy to podstawowy kosmetyk pielęgnacyjny, myślę, że nie tylko mój, ale każdej z Was. Ten od Aromatherapy stosuję co prawda od połowy sierpnia, ale już zdążyłam się z nim polubić. Po pierwsze ze względu na przepiękny, roślinny zapach. Świeży i niezwykle relaksujący, który sprawia, że mam ochotę myć twarz co najmniej kilka razy dziennie. A sam żel? Też jest świetny! Delikatnie pieniący się i bardzo łagodny, a jednocześnie skutecznie usuwający ze skóry wszelkie zanieczyszczenia, które nagromadziły się na niej w ciągu dnia czy nocy jak kurz, sebum, pozostałości kosmetyków kolorowych lub pielęgnacyjnych. Dzięki zawartości nawilżającego aloesu oraz alg kosmetyk nie narusza warstwy hydrolipidowej nie powodując tym samym nieprzyjemnego ściągnięcia skóry, natomiast wyciągi z lawendy, drzewa herbacianego i ylang ylang normalizują pracę gruczołów łojowych i wspomagają walkę z wypryskami. W efekcie stany zapalne są wyciszone, a skóra doskonale oczyszczona, a jednocześnie elastyczna i promienna. Dla mnie extra!
Bikor, Compact Powder Oslo - zmatowienie skóry z jednoczesnym rozświetleniem? Proszę bardzo, puder Oslo marki Bikor to potrafi! Nie przepadam za pudrami gdyż większość z nich daje zbyt matowo-pudrowe wykończenie, a tu jest inaczej. Dzięki lekkiej, zaawansowanej formule kosmetyk tworzy na skórze delikatny film działający jak magiczna różdżka. Wyrównuje jej powierzchnię oraz koloryt, matowi jednocześnie pozostając niemalże niewidocznym. Rysy twarzy są złagodzone, skóra promienna, a drobne niedoskonałości czy popękane naczynka ukryte i to w kilka sekund. Co więcej, Oslo można stosować dwojako, jako puder właśnie lub w roli podkładu. Szczerze mówiąc w ten drugi sposób jeszcze go nie używałam, ale jako puder sprawdza się świetnie. Trzyma moja mieszaną cerę w ryzach przez długie godziny, jednocześnie nie odbierając jej naturalnego blasku, a zawartość takich składników jak wit. A, wit. E, lecytyna oraz oleje: z nasion słonecznika, orzechów arachidowych oraz róży rdzawej aktywnie wpływają na jej kondycję. No i ten zapach, waniliowy, piękny!
Który kosmetyk macie ochotę wypróbować? Dajcie znać :)
Kusisz oj kusisz Kochana. Wpisałam na chciej listę Grown Alchemist i puder Bikor. Nigdy wcześniej nie miałam styczności z tą marką a puder własnie mi się kończy :) Buziaki
OdpowiedzUsuńIwona, z Bikor polecam też Ziemię Egipską, cudowna! A puder najlepiej aplikować miękkim pędzlem, wtedy daje najładniejszy efekt. Chociaż dołączona gąbka również daje radę, szczególnie gdy chcemy przypudrować nosek w ciągu dnia ;)
UsuńMam ochotę wypróbować ten deodorant, bardzo ciekawi mnie jego formuła :-)
OdpowiedzUsuńGosiu, jest świetny i przede wszystkim bezpieczny. Polecam :)
UsuńKrem Fridge bardzo mnie ciekawi! <3
OdpowiedzUsuńI antyperspirant brzmi ciekawie! Nie jest uciążliwy w aplikacji? Dlaczego nie wybrałaś sztyftu?
UsuńDaga, myślę, że na Twojej suchej skórze mógłby świetnie się sprawdzić :) Jeśli chodzi o antyperspirant to rozważałam sztyft, ale trafiłam na komentarze, że wersja w słoiczku jest skuteczniejsza i to przeważyło. A aplikacja na początku może sprawiać kłopot, ale jak już nabierze się wprawy to idzie szybko i zajmuje niewiele czasu :)
UsuńOoo, tym antyperspirantem mnie zainteresowałaś. Szukam czegoś co naprawdę chroni, a LaVanilla się średnio sprawdził.
OdpowiedzUsuńJa już trochę tych antyperspirantów miałam i ten jako jedyny naprawdę się sprawdza także polecam :)
UsuńNie miałam żadnego z tych produktów ;)
OdpowiedzUsuńZainteresował Cię może któryś? :)
UsuńCzekam na pełną recenzję Fridge by Yde, 4.4 Face the Green gdyż sama zastanawiam się nad jego zakupem. Jak zawsze przedstawiłaś same perełki :)
OdpowiedzUsuńPostaram się napisać o nim jak najszybciej :) I dziękuję :)
UsuńBikor i Living Proof 😊
OdpowiedzUsuńDobry wybór :)
UsuńBardzo lubię ten tonik z Pat&Rub (pod taką nazwą używałam go ostatnio :)) Living Proof sprawdza się u mnie świetnie, zarówno szampon jak i odżywka. Krem z Fridge dopisuję do listy, ale na razie wstrzymuję się z zamówieniem, bo wciąż mam używam Phenome. Co do Bikoru, myślałam nad Oslo, ale na razie bardziej interesuje mnie transparentny Tokyo :)
OdpowiedzUsuńCieszę się, że jesteś zadowolona z LP. Ja trochę żałuję, że nie skusiłam się od razu na szampon, ale w przyszłości na pewno go wypróbuję :) Krem Fridge bardzo polecam, genialny! A Tokyo sama jestem ciekawa :)
UsuńZupełnie nieznane mi produkty, ale marka Fridge i ich kosmetyki z lodówki ogromnie mnie ciekawią ;)
OdpowiedzUsuńSą fantastyczne. Może trochę drogie, ale przede wszystkim skuteczne i bezpieczne, polecam :)
UsuńTwoja pielęgnacja zawsze mnie zachwyca, i inspiruje :)
OdpowiedzUsuńBardzo miło mi to czytać, dziękuję :)
UsuńWszystko fajnie, ale to chyba nie sztuka kupić kosmetyki z wysokiej półki za krocie i cieszyć się, że się sprawdzają. Ile miesięcznie wydajesz na kosmetyki? Wydaje mi się, że bardzo niewielu byłoby na to stać :(.
OdpowiedzUsuńNie każdy drogi kosmetyk świetnie się sprawdza, dlatego je testuję i pokazuję te warte uwagi :)
UsuńTonik P&R bardzo lubię, ale psikam go na twarz :)
OdpowiedzUsuńTeż fajnie, ale ja jednak wolę przetrzeć twarz wacikiem żeby mieć pewność, że resztki innych produktów zostały z niej usunięte :)
UsuńPrzekonałaś mnie do pudru Bikor :) Jak tylko skończę mojego ulubieńca z Shiseido, to przykoleguję się do niego.
OdpowiedzUsuńAgnieszka, na youtube dziewczyny pokazują go na skórze. Jeśli będziesz miała czas to zajrzyj, ale efekt jest naprawdę fajny! A co to za ulubieniec z Shiseido? :)
UsuńFridge muszę w końcu poznać:)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, nie zawiedziesz się!
UsuńTen krem z Fridge brzmi naprawde dobrze, wpisuje na listę do wypróbowania:)
OdpowiedzUsuńKamila, polecam. Jest genialny i ta konsystencja, cudo :)
UsuńNa liście jest Fridge, od dłuższego czasu.
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że lada chwila będę miała czas, aby pójść do ich salonu.
Również mam taką nadzieję :) A jak już tam będziesz to koniecznie sprawdź właśnie ten krem, kawowy krem pod oczy, peeling z bergamotką, balsamy do ciała i krem ff. Zakochasz się!
UsuńŚwietni ulubieńcy, chyba wszystkie produkty dobrze by się u mnie sprawdziły :) Miałam jedynie tonik, wtedy jeszcze Pat&Rub - rewelacja!
OdpowiedzUsuńJustynka, myślę, że na pewno bo większość tych produktów jest uniwersalna i dla każdego :)
UsuńMogłabyś napisać w jakim kolorze posiadasz puder Bikor? jak udało Ci się dopasować odcień? dziękuję z góry
OdpowiedzUsuńOdcień wybierałam w ciemnio po obejrzeniu kilku filmów oraz zdjęć w internecie, a posiadam ten z nr. 4 i dla mnie jest idealny, a mam jasną karnacje :)
Usuńo wow, ile cudowności! muszę się im przyjrzeć z bliska :)
OdpowiedzUsuń