I kolejny miesiąc zleciał niepostrzeżenie, z jednej strony cieszy mnie to bo wyczekuję listopada, ale z drugiej trochę przeraża bo czas leci jak szalony, a dzień mija w mgnieniu oka. Jednak dzisiaj nie o tym, a o ulubieńcach, a jest ich całkiem sporo więc zapraszam do czytania :)
Phenome, Smoothing Body Scrub - uwielbiam wszelkiego rodzaju (byleby nie były tłuste) peelingi do ciała, a w czerwcu bardzo upodobałam sobie ten od naszej rodzimej marki Phenome. Kosmetyk dzięki starannie opracowanej formule działa na skórę nie tylko oczyszczająco i wygładzająco, ale też wyszczuplająco i ujędrniająco, a wszystko to za sprawą składników aktywnych, które zostały w nim zawarte, a mowa tu m.in. o pieprzu brazylijskim i ekstrakcie z zielonej herbaty. Jest to zdzierak o średniej mocy, nie wyrządza krzywdy ani nie podrażnia (ideał dla wrażliwców!). Ja lubię stosować go głównie na nogi i pośladki, ale z powodzeniem może być stosowany do całego ciała. Zawarte w nim drobinki nie rozpuszczają się pod wpływem wody, przyjemnie masują, pobudzają krążenie i rewelacyjnie wygładzają. Po takim zabiegu skóra nabiera zdrowego kolorytu, jest oczyszczona, gładka, napięta oraz doskonale przygotowana na przyjęcie produktów pielęgnacyjnych, które to wchłaniają się błyskawicznie. Minusy? Mała wydajność. Poza tym innych nie widzę więc jeżeli szukacie peelingu, który nie tylko złuszczy martwy naskórek, ale też wspomoże Was w walce z cellulitem to warto się mu przyjrzeć ;)
Sylveco, Tyminakowy Żel do Twarzy - im dłużej go stosuję tym bardziej jestem zachwycona. Zawiera bardzo łagodny, a przy tym niezwykle skuteczny środek myjący. Bez problemu rozprawia się z resztkami makijażu, sebum czy innymi zanieczyszczeniami, a przy tym nie podrażnia ani nie obdziera skóry z jej naturalnej warstwy hydrolipidowej. W efekcie skóra jest dogłębnie oczyszczona, odświeżona, a także miękka i gładka, a o nieprzyjemnym uczuci ściągnięcia nie ma mowy. Zapach nie jest tu może najładniejszy, ale na korzyść żelu przemawia w 100% naturalny skład, a także zawartość olejku i ekstraktu z tymianku, które to działają przeciwzapalnie, przeciwwirusowo i kojąco. Cena i wydajność również na plus. A dla kogo jest przeznaczony? Dla wszystkich, więc koniecznie wypróbujcie ;)
Clarins, Radiance Plus Golden Plus Booster - nie lubię się opalać, ale lubię gdy moja blada skóra jest muśnięta słońcem, w takich sytuacjach na ratunek przychodzą samoopalacze, najbardziej polubiłam te oferowane przez markę Clarins, obecnie mam dwa, ale w czerwcu najchętniej sięgałam po ten w kropelkach. Uwielbiam go za efekt jaki daje, a także łatwość w aplikacji. Wystarczy zmieszać go z ulubionym kremem (2-3 krople), zaaplikować na twarz i gotowe. Kosmetyk nie wydziela charakterystycznego dla samoopalaczy smrodku, nie tworzy plam ani smug, utrzymuje się do kilku dni, ściera równomiernie, a na mojej naprawdę bladej skórze już po pierwszej aplikacji daje ładny, subtelny efekt delikatnej, złocistej opalenizny, która wygląda naturalnie i nienachalnie. Dla mnie must have ;) Recenzja >klik<
Aesop, Oil Free Facial Hydrating Serum - po zimie szukałam dla swojej przesuszonej i zmęczonej cery ratunku, kremy niby nawilżały, ale niedostatecznie, skusiłam się więc na serum Aesop i bingo! Kosmetyk przeznaczony jest do skóry mieszanej, przetłuszczającej się i wrażliwej, ma beztłuszczową formułę, jest lekki i naprawdę szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej czy lepkiej warstwy. Jego działanie można odczuć niemalże natychmiast, otula, działa jak opatrunek, koi, zmiękcza i regeneruje, a przy regularnym stosowaniu przywraca odpowiedni poziom nawilżenia. Tym samym skóra nabiera blasku, staje się jędrna, elastyczna i gładka, a także zdecydowanie mniej się przetłuszcza. Jego cena jest dość wysoka, ale ta szklana, minimalistyczna butelka zawiera, aż 100 ml kosmetyku, zresztą bardzo wydajnego więc i pojemność, i wydajność, a także działanie to zdecydowanie wynagradzają. Lubię bardzo.
Rimmel, 60 Seconds Super Shine by Rita Ora, 300 Glaston Berry - uwielbiam czerwień na paznokciach, a ta jest naprawdę piękna, niby zwykła, a jednak niezwykła, energetyczna i idealna na obecną porę roku. W czerwcu gościła na moich paznokciach niemalże codziennie, dodawała mi energii, ożywiała każdy strój i po prostu pięknie się prezentowała. Nie mam też nic do zarzucenia jeśli chodzi o konsystencję, jest idealna, nie wylewa się, nie smuży, nie bąbelkuje, a aplikacja, dzięki dużemu, dobrze wyprofilowanemu pędzelkowi trwa dosłownie chwilę. Trwałość również na plus, lakier trzyma się bez uszczerbku do trzech dni po czym zaczyna się ścierać. Lubię i mam ochotę na więcej kolorów.
Fridge by Yde, Ostra Szczotka - może to nie kosmetyk, ale zdecydowanie zasługuje na to żeby się tu znaleźć. Szczotka jest mała, poręczna, a szczotkowanie na sucho z jej udziałem to czysta przyjemność. Naturalne, końskie włosie delikatnie masuje skórę, złuszcza przy tym martwy naskórek i pobudza krążenie. Przy regularnym "stosowaniu" szczotki cellulit staje się mniej widoczny, skóra nabiera zdrowego kolorytu, a ponadto jest jędrna, sprężysta i aksamitnie gładka. Można powiedzieć, że mamy tutaj peeling i balsam w jednym, ale uwierzcie mi, ta szczotka to zdecydowanie więcej ;) Spróbujcie, a się przekonacie ;)
Lancome, Idole Ultra 24 h - w czerwcu moja skóra miała więcej tych gorszych niż lepszych dni, potrzebowała wtedy podkładu, który ją upiększy, ukryje to co trzeba, a przy okazji będzie wyglądał naturalnie. Mój ulubieniec z Lancome sprawdził się tu idealnie. Podkład ukrywa niedoskonałości, wyrównuje koloryt, a przy tym nie rzuca się w oczy i nie tworzył na skórze efektu maski. Zaraz po aplikacji daje matowo-satynowe wykończenie i nie wymaga utrwalenia. Trzyma się bez problemu, nawet na tak kapryśnej cerze jak moja, od rana do wieczora, a także zapewnia mat na długie godziny. Kupuję go regularnie i cały czas uwielbiam. W kryzysowych sytuacjach niezastąpiony. Pełna recenzja >klik<.
To już wszyscy moi ulubieńcy. Znacie coś z tej gromadki? A może coś wpadło Wam w oko? Co Was zachwyciło w czerwcu? Koniecznie dajcie znać.
podkład jaki kolor używasz ja nie mogę trafić z kolorem zawsze w próbce mam za różowy
OdpowiedzUsuńZawsze kupuję ten z nr. 01 ;)
UsuńUwielbiam te lakierki Rimmel :)
OdpowiedzUsuńPiąteczka ;)
Usuńlakier ladny :)
OdpowiedzUsuńNa żywo to jest dopiero coś ;)
UsuńMam wrażenie, że Bielenda wypuściła coś bardzo podobnego do tego olejku samoopalającego z Clarinsa :)
OdpowiedzUsuńTo kropelki ;), ale jeśli Bielenda rzeczywiście ma coś podobnego w ofercie to bardzo fajnie :)
UsuńTak jest olejek arganowy z samoopalaczem z Bielendy :)
UsuńZaciekawiło mnie to serum, chętnie je kiedyś wypróbuję :) Na szczotkę już mnie namówiłaś :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę fajne także polecam. A co do szczotki to mam nadzieję, że będziesz z niej zadowolona. Zresztą widziałam, że jest już u Ciebie więc daj znać jak wrażenia ;)
UsuńOh, Aesop chodzi za mna i chodzi...maska pietruszkowa, serum, przygarnelabym wszystko <3 Sylveco u mnie niestety nie dziala, mimo wszystko odrobine zbyt wysuszajacy :<
OdpowiedzUsuńMaskę pietruszkową mam. Na początku ją ubóstwiałam, gdyż po żadnej masce nie miałam tak ładnego efektu na cerze. Ukojenia, ujednolicenia, wrażenia SPA dla skóry. Dotykałam własną (problematyczną) cerę z wrażenia jaka ulepszona ;) Freak ;) Ale, z biegiem czasu, uważam, że jednak nie jest to żaden cud. Owszem, wciąż jest dobrze i miło, ale cena jest jednak za wysoka, identyczne efekty mam po maskach z Lush.
UsuńW Aesop do szału doprowadza mnie opakowanie i niemożność dokręcenia tej zakrętki. :( To już jednak marudzenie, bo lubię wygodę ;) zwłaszcza jeśli płacimy niemało, ale produkt wciąż jest bdb. Dla mnie wygrywa z Glam glołami :)
Lady Blonde serum bardzo polecam, szczególnie jeśli zależy Ci na dodatkowym nawilżeniu i uelastycznieniu, natomiast maseczka jest fajna, ale tak jak napisała Cashmere795 żaden z niej cud. Ale wiadomo jeśli Cię kusi to można wypróbować ;) Ja lubię ją głównie za to, że nie wysusza skóry, przyspiesza gojenie wyprysków i przepięknie pachnie lawendą :)
UsuńNo i szkoda, że Sylveco się u Ciebie nie sprawdza. Domyślam się, że masz cerę suchą?
Właśnie nie, mieszaną w stronę tłustej ale strasznie wrażliwą i naczynkową...takie niezłe combo mi natura zafundowała :)
UsuńTo niestety tak jak ja :( Dlatego trzymam się z daleka od wysuszaczy. Żele tymiankowy i rumiankowy z Sylveco stosuję tylko doraźnie, w ramach "antybakteryjnych akcji" oczyszczających ;)
UsuńZainteresowałas mnie ta szczotą ;)
OdpowiedzUsuńJest świetna i przy regularnym stosowaniu daje spektakularne efekty także warto się w nią zaopatrzyć ;)
Usuńja mam rumiankowy żel do twarzy z Sylveco i uwielbiam go, polecam serdecznie! :))
OdpowiedzUsuńRumiankowy czeka w zapasach, jak tylko zużyję tymiankowy to od razu pójdzie w ruch ;)
UsuńIdole Ultra niestety dla mnie jest za ciężki, mam wrażenie, że mam po nim maskę, ale my chyba mamy trochę inny typ skóry mimo wszystko. Za to te kropelki Clarins są na mojej liście jak tylko skończę Liquid Lotion z tej samej marki:)
OdpowiedzUsuńInny, inny i to zdecydowanie. Ty masz suchą, a ja mieszaną z mocno przetłuszczającą się strefą T dlatego też Idole jest dla mnie odpowiedni ;) A kropelki serdecznie polecam, są świetne.
UsuńTeż bardzo lubiłam Sylveco tymiankowy :) głównie na atak trądzikowych nieprzyjaciół ;) również na plecy etc ;) Na twarz do codziennego stosowania był dla mnie zbyt wysuszający, ale że ja i tak stosuję kilka różnych myjaczy do twarzy w zależności od potrzeb to zużyłam z przyjemnością i krzywdy nie zrobił. Dobrze go mieć na stanie ;) Zwłaszcza osoby z tendencją do wyprysków.
OdpowiedzUsuńMoja cera w czerwcu powiedziała wszystkim dotychczasowym podkładom we fluidzie wielkie NO!!!! Musiałam przejść na kompakty, matujący podkłąd mineralny Anabelle Minerals, choć nie lubię formuły pudrowej, bo nic w kremie/fluidzie nie leżało estetycznie :(((( Wszystko to co, jeszcze wiosną było och i ach, nagle bam!!! Jakby zwarzone :( Idole również dał ciała u mnie :(
To już kolejna opinia o żelu, że wysusza. U mnie nic takiego się nie dzieje, no ale wiadomo co skóra to inna reakcja, ale najważniejsze, że nie podrażnia. A jaki żel, który nie wysusza, polecasz do skóry z wypryskami ? Chętnie się dowiem :)
UsuńTo faktycznie skóra z czerwcu płatała Ci figle, ja ze swoją też ciągle mam jakieś problemy, ale na szczęście płynne podkłady jej służą i jeszcze nie zdarzyło mi się żeby źle wyglądały, a Tobie oczywiście nie zazdroszczę i mam nadzieję, że już wszystko wróciło do normy. A podkład Anabelle Minerals w formule matującej osobiście bardzo lubię, choć dawno już go nie używałam, ale mam go zawsze pod ręką ;)
Z żeli tak naprawdę nie mam wiele do polecenia bo tej formuły nie lubię. Całkiem ok był żel do mycia "całego człowieka " ;) z Uraige DS. Niemniej wybieram zawsze balsamy lub myjące. Poza tym mleczka. Jako naczynkowiec z trądzikiem różowatym potrzebuję mega łagodnych, kojących, "miękkich" formuł i takich też skłądników.
UsuńNiestety hitem jest Emma Hardie Moringa balsam myjący, ale jest też cenową masakrą. Jednak odkąd mi się skończył, łapię się na tym, że NIC mi nie służyło lepiej. On spełniał wiele zadań, skóra była jak po zastosowaniu pielęgnacji, ser czy kremów. Ale jak piszesz, to baaaaardzo indywidualna kwestia. W sieci jest tyle samo zwolenników co przeciwników.
Całkiem dobry był też Liz Earle cleansing balm, ten eukaliptusowy.
Tez mam jeden lakier z tej linii 60 seconds z Rimmel i jest bardzo fajny, ale troche za dlugo wysycha jak dla mnie, szczegolnie ze po nazwie czlowiek oczekiwalby 60 sekundowego schniecia :)
OdpowiedzUsuńJa traktuję go przeważnie topem Sally Hansen - Insta Dri i wtedy schnie w miarę szybko, ale doskonale rozumiem o co Ci chodzi ;)
UsuńSkuszę się chyba na ten podkład :)
OdpowiedzUsuńLakier Rimmel mam, uwielbiam <3
Te kropelki Clarins stosuję na ciało, ale chyba na twarz też spróbuję :)
Weź próbeczkę na początek, ale jest naprawdę świetny, szczególnie do cery takiej jak nasza czyli przetłuszczającej się.
UsuńHmm, a którą masz wersję tych kropelek? Bo z tego co się orientuje są dwie. Te moje są tylko do twarzy chociaż jakby je zmieszać z balsamem to może i na ciele by się sprawdziły. Natomiast te do ciała bałabym się chyba zastosować na twarz, ale do odważnych świat należy ;)
Mam ochotę na ten żel Sylveco ;)
OdpowiedzUsuńWarto go wypróbować ;)
UsuńLancome dokładnie tak jak napisałaś - w kryzysowych sytuacjach - niezastąpiony! :D ChcE tę szczotkę !!!
OdpowiedzUsuńNie ma na co czekać, trzeba kupić ;)
UsuńJestem zaciekawiona tym peelingiem od Phenome. Żel tymiankowy od Sylveco natomiast kiedyś miałam i bardzo miło wspominam. Pamiętam, że również byłam nim zachwycona. A ja w kropelki samoopalające, ani nic podobnego w końcu się nie zaopatrzyłam... Zobaczymy czy da coś dla mojej bladej twarzy wypad nad polskie morze w przyszłym tygodniu :))
OdpowiedzUsuńOjej, zazdroszczę Ci tego wyjazdu, oczywiście w pozytywnym sensie. Łap promienie i wypoczywaj ;)
UsuńA peeling jak najbardziej polecam, ja, tak jak napisałam w recenzji, lubię stosować go głównie na nogi i pośladki, skóra od razu staje się zdecydowanie gładsza i przyjemnie napięta, a wszelkie balsamy/olejki świetnie się wchłaniają ;)
Właśnie poszukuję czegoś łagodnego do mycia twarzy, ten żel z Sylveco wydaje się być idealnym kandydatem. Dodaję do obserwowanych.
OdpowiedzUsuńBardzo mi miło :) Kilka osób pisało w komentarzach, że może niestety wysuszać, ale łagodny na pewno jest i nie podrażnia więc warto wypróbować ;)
UsuńRzeczywiście jak na produkt typu serum to produkt z Aesop ma ogromną pojemność. Ostatnio byłam zaciekawiona ich punktowym preparatem na wypryski lub maseczką ;)
OdpowiedzUsuńI jak, finalnie skusiłaś się na coś? :)
UsuńWybrałaś ciekawe produkty ;) , nie miałam żadnego z nich, w oko wpadł mi peeling z Phenome ;)
OdpowiedzUsuńJest bardzo przyjemny także polecam jak coś ;)
UsuńHmm, to niefajnie, a to w sumie ta sama marka co Sylveco więc może przed zakupem porównaj składy. Jeśli są podobne to chyba lepiej odpuścić zakup.
OdpowiedzUsuńŻel z Sylveco - genialny
OdpowiedzUsuńKuszą mnie co jakiś czas te kropelki z Clarins, ale pomimo sporej chyba wyobraźni, nie umie jednak ogarnąć tego mieszania z kremem :)
OdpowiedzUsuńŻadnego z tych produktów jeszcze nie testowałam :)
OdpowiedzUsuńżel Sylveco też polubiłam, choć niektórzy zapachu zdzierżyć nie mogą ;) a z fridge marzy mi się truskawkowy krem :P
OdpowiedzUsuńJa też się przekonałam do żelu tymiankowego. Jest bardzo dobry :)
OdpowiedzUsuńPhenome odstraszają mnie ich ceny...
OdpowiedzUsuńAle mam dużą ochotę przetestować ten żel z Sylveco :D
Lubię lakiery Rimmel, a ta czerwień jest piękna, ponadczasowa i świetnie się prezentuje do ciemnych ubrań :)
OdpowiedzUsuńSzczotką Fridge już się rozkoszuję, uwielbiam jak masuje ciało :)
OdpowiedzUsuńZ Lancome miałam swego czasu Teint Miracle, był bardzo przyjemny.