31.5.16

Instagram Mix - maj 2016


1.  Do twarzy 2. OOTD 3. Taki dzień 4. Shopper - Lemon Ducky


5. Bo czerń najfajniejsza 6. Nocne wypieki 7. Czerwcowe zakupy mam już z głowy ;)  8. 22:01


9. Spaghetti z krewetkami - zawsze! 10. Nowy z H&M 11. Wieczorową porą  >klik< 12. Wszystkie takie piękne <3

13. OOTD vol. 2 14. New in 15. Taka niespodzianka <3 16. Pyszka


17. Zwykłe życie i zwykły obiad 18. No hej! 19. Detox time 20. Wiosenne nowości


21. Chwila dla siebie 22. Kto ćwiczy ze mną? 23. Morning 24. Tea time


25. Thanks mom 26. Im prościej tym smaczniej 27. Ten widok 28. Relax z Alpha H >klik<


29. Absolutnie cudowna przesyłka od Resibo 30. Zwyklak 31. Poranna pielęgnacja >klik< 32. Mood


33. Już po krzyku 34. Smile 35. Domowe najlepsze 36. Gromada


37. Gdzieś w północnej Norwegii 38. My boy, my love 39. Spring essentials 40. Morning like this


41. Prawie raj 42. Nocą 43. W łóżku najlepiej 44. Wiosno, trwaj!

 45. Mimo chmur wciąż pięknie 46. Wiosenne must-have >klik< 47. Home, sweet home 48. Work in progress




 49. Kitchen selfie 50. Detox od rana 51. Zapasy 52. Essentials


53. Yummy 54.  Mogę patrzeć i patrzeć 55. WodaCytrynaPietruszkaOgórek 56. Świetne <3


57. Świeża dostawa ulubionych 58. Akuku 59. Na szybko 60. Ulubione w maju >klik<

Więcej na moim profilu @blackraspberryblog >klik<

30.5.16

Ulubieńcy - maj 2016

Siedzę w ogrodzie, ptaki ćwierkają, w końcu świeci słońce, w końcu jest wiosennie i ciepło. Napawam się tą chwilą na każdy możliwy sposób i najchętniej całe dnie spędzałabym właśnie tu, na leżaku. Tak długo czekałam na te ciepłe, zielone i wiosenne dni, że teraz mam ochotę skorzystać z nich podwójnie i choć prognoza zapowiada znów niskie temperatury i deszcz to nie myślę o tym i po prostu cieszę się chwilą. A co z ulubieńcami? No są. Przyznam, szczerze, że trudno było mi ich wytypować bo konkurencja jest duża, ale rozważyłam wszystkie za i przeciw, przesegregowałam kilka produktów i wytypowałam te zdecydowanie NAJ, które i Wam gorąco polecam!



Nuxe, Skin-Perfecting Purifying Lotion - to bardzo  spontaniczny zakup (rzadko mi się takie zdarzają) i bardzo udany! Towarzyszy mi codziennie podczas porannej pielęgnacji, choć wieczorem też zdarza mi się po niego sięgnąć. Świetnie odświeża, oczyszcza skórę z pozostałości żelu/pianki, tonizuje, wyrównuje pH i natychmiast się wchłania nie pozostawiając po sobie żadnej wyczuwalnej warstwy. Skóra po jego użyciu jest gładka, elastyczna i odprężona. Tonik nie podrażnia, nie wysusza, a zawartość wody kwiatowej z rozmarynu oraz wyciągu z irysa sprawia, że działa też antybakteryjnie i pomaga zwalczać niedoskonałości. Doskonały dla cer mieszanych oraz tłustych choć myślę, że latem świetnie sprawdzi się u każdego. Polecam.

Resibo, Olejek do Demakijażu - długo zastanawiałam się czy go tu umieścić ponieważ stosuję go zaledwie od kilku dni, ale w tym czasie zdążył mnie już zachwycić, a nawet bardzo!, więc nie mogłam o nim nie wspomnieć. W 99,9 procentach naturalny, opracowany na olejach: abisyńskim, manuka, lnianym i z pestek winogron oraz wit. E nie tylko doskonale oczyszcza skórę z resztek makijażu, sebum i pozostałych zanieczyszczeń, ale też pielęgnuje, pozostawiając ją niesamowicie promienną, miękką, a także doskonale odżywioną. Coś niesamowitego, mówię Wam. Ja stosuję go dwa razy dziennie (zaczęłam tak robić po przeczytaniu książki Sekrety Urody Koreanek) w duecie ze ściereczką, która była do niego dołączona, równie świetna!, i w ciągu tych kilku zdążyłam już zauważyć znaczną poprawę stanu skóry. Jest zdecydowanie bardziej nawilżona, bardzo gładka, promienna i jędrna, pory są natomiast pomniejszone, a zaskórniki na nosie i brodzie mniej widoczne. Olejek przeznaczony jest dla każdego typu skóry, nawet tłustej. Mojej mieszanej nie zapycha, a wręcz działa na nią zbawiennie i reguluje wydzielanie sebum. No uwielbiam i mam nadzieję, że będę mogła to zdanie podtrzymać. Dam znać :)



Fridge, 1.6 Face Peeling - czyli peeling mechaniczny, który działa cuda! Gęsty, kremowy, na bazie krzemionki, po aplikacji na skórę delikatnie się pieni, a bardzo drobnej średnicy ziarenka w łagodny, ale skuteczny sposób dogłębnie, serio!, oczyszczają skórę, pomagają pozbyć się martwego naskórka oraz cudownie wygładzają. W efekcie skóra jest jakby wypolerowana, pobudzona do odnowy, niesamowicie gładka i rozjaśniona oraz gotowa na nałożenie produktów pielęgnacyjnych. Peeling nie wysusza, nie podrażnia, a dzięki zawartości olejku z bergamotki niweluje mikro urazy i przyjemnie pachnie <3 Idealny dla każdego, od cer suchych po tłuste. Dla mnie doskonały pod każdym względem. A o składzie chyba nie muszę wspominać? Naturalny i bajeczny, jak to u Fridge.

Becca, Beach Tint, Guava - znalazł się u mnie przez przypadek (zamówiłam w Galilu inny produkt Becca, a przysłali mi ten), na początku byłam trochę wkurzona, a teraz cieszę się, że tak się stało! Jest fantastyczny. Lekki, dziecinnie prosty w aplikacji, wszechstronny i trwały. W maju sięgałam po niego prawie, że codziennie. Aplikuje się dosłownie w sekundę, nie tworzy plam ani smug, cudownie stapia się ze skórą, trwa na niej cały dzień i daje niesamowicie naturalny efekt! Pięknie wygląda też na ustach, uwydatnia je i delikatnie akcentuje. Uwielbiam i polecam każdemu, szczególnie teraz na wiosnę/lato kiedy takie lekkie, półprzezroczyste i trwałe formuły są pożądane. 



Skin&Tonic, Lemon Lip Balm - ten balsam do ust to dowód na to, że mniej znaczy więcej. Skomponowany jedynie z trzech organicznych składników: masła Shea, czystego oleju kokosowego oraz wosku pszczelego. Szybko i skutecznie nawilża, odżywia, zmiękcza, wygładza i koi spierzchnięte usta. Do tego spakowany jest w mały, poręczny sztyft, a jego cytrusowy zapach jest delikatny i niemęczący. Ja sięgam po niego zawsze rano, a także czasem w ciągu dnia. Natychmiast wygładza, nie jest wyczuwalny i trwa na ustach do dwóch godzin po czym się ściera, a nawilżenie zostaje. Naprawdę lubię i polecam. *kupicie go w sklepie organicall.pl


La Bruket, Soap Bergamott/Patchouli - już od dawna sięgam tylko i wyłącznie po naturalne mydła do mycia ciała bez zawartości SLS i zauważyłam, że naprawdę dobrze wpłynęło to na moją skórę. Jest bardziej nawilżona, sprężysta, a ja nie wiem już co to podrażniona, ściągnięta czy swędząca skóra po kąpieli. W maju najchętniej stosowałam to od szwedzkiej marki La Bruket. Cudowne! Organiczne, opracowane na starannie dobranych składnikach z dodatkiem olejków eterycznych nie tylko delikatnie i skutecznie oczyszcza, ale też regeneruje, nawilża, odświeża i w zależności od wybranej wersji (jest ich kilka) działa na skórę oraz zmysły w ukierunkowany sposób. Bergamotka/paczula to mieszanka specyficzna, z jednej strony wycisza, z drugiej pobudza i pachnie tak jak lubię. Zielono, świeżo i "trawiaście". Uwielbiam i mam ochotę na więcej. A design butelki tę ochotę tylko pogłębia. 



Mario Badescu, Special Hand Cream with Vitamin E - jeden z bestsellerów marki, ja długo zastanawiałam się nad jego zakupem, ale zaryzykowałam i była to naprawdę dobra decyzja. Zapakowany w słoiczek, o przyjemnym zapachu przypominającym krem babci, niesamowicie lekki, nieco wodnisty i bardzo szybko wchłaniający się. Od razu po aplikacji przynosi ulgę przesuszonej skórze dłoni, natychmiast wygładza, otula i regeneruje, a wszystko to zasługa doskonale skomponowanego składu z zawartością wit. E, A, olejku z kiełków pszenicy i miodu. Ja stosuję go codziennie na noc, nakładając grubszą warstwę, a rano cieszę się nowymi dłońmi. Jedwabiście gładkimi, odżywionymi, miękkimi i doskonale nawilżonymi, tak dobrze, że w ciągu dnia zdecydowanie rzadziej niż kiedyś sięgam po kremy nawilżające. Cudo! I to niesamowicie wydajne ;) *kupicie go w sklepie beautybuy.com



Znacie te produkty? Co szczególnie Was zainteresowało i macie ochotę wypróbować? Po jakie kosmetyki Wy najchętniej sięgałyście w maju? Mam też prośbę, polećcie mi jakiś fajny, wydłużający tusz. Z góry dziękuję i czekam na Wasze komentarze :)

24.5.16

Moja wieczorna pielęgnacja twarzy

Dzisiaj zapraszam Was na kolejny pielęgnacyjny wpis. Tym razem będzie o pielęgnacji wieczornej. Ze względu na cerę problematyczną, mocno przetłuszczającą się w strefie T, szybko zanieczyszczającą się, z zaskórnikami i rozszerzonymi porami zależy mi aby wieczorem porządnie ją oczyścić, zarówno z makijażu, jak i sebum oraz innych zanieczyszczeń, które nagromadziły się w ciągu dnia, z drugiej strony dużą wagę przywiązuję też do nawilżania i odżywiania. Bardzo ważne jest dla mnie również aby produkty, które stosuję do demakijażu były skuteczne, a zarazem łagodne i nie przesuszały czy podrażniały skóry. No bo nie o to chodzi. Cera musi być dobrze oczyszczona, a jednocześnie miękka, elastyczna, promienna bez uczucia ściągnięcia czy pieczenia.



Zaczynając wieczorny demakijaż zawsze sięgam najpierw po płyn micelarny, uwielbiam ten od Sylveco, ale ostatnio zdecydowałam się na zakup Płynu Micelarnego marki Mixa, który przeznaczony jest dla cer mieszanych i tłustych. Posiada pH 5,5, jest niesamowicie łagodny dla skóry, a przy tym skuteczny. Ja stosuję go do oczu oraz twarzy, zaczynam od tych pierwszych przecierając je nasączonym wacikiem (przykładam i ściągam tusz itd., nigdy nie pocieram), a następnie kolejnym przecieram twarz. Płyn bez oporu rozpuszcza niewodoodporny makijaż, usuwa ze skóry też sebum i pozostałe zanieczyszczenia pozostawiając ją czystą i nieprzesuszoną. Nie ma tu mowy o podrażnieniach, skóra jest ukojona, micel nie pieni się tym samym  nie pozostawia na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy, a duża pojemność sprawia, że jest niesamowicie wydajny. Polecam.

W kolejnym kroku sięgałam od razu po żel, ale że od wczoraj zaczęłam stosować Olejek do Demakijażu - Resibo i mam zamiar ten krok wprowadzić na stałe postanowiłam o nim wspomnieć już teraz. Kosmetyk jest w 99,9% naturalny, w 100% wegański, przeznaczony do każdego typu cery, nawet tłustej i mieszanej, które ma za zadanie regulować. Ja jeszcze niewiele mogę o nim napisać, ale przyznam, że bardzo pozytywnie mnie zaskoczył, a zawsze unikałam olei jak ognia. Teraz wiem, że zupełnie niepotrzebnie! Rozprowadzony kolistymi ruchami na suchej skórze, a następnie zmyty ściereczką z mikrofibry, która jest do niego dołączona, doskonale usuwa ze skóry pozostałości, których nie zmył micel, wspaniale wygładza i pozostawia ją doskonale oczyszczoną. Cera jest promienna, miękka, gładka, nie podrażniona, a także przyjemnie nawilżona. Efekt jest naprawdę wspaniały i zdecydowanie widoczny. Jeśli tak dalej pójdzie i olejek nie spowoduje wysypu zdecydowanie będzie moim odkryciem roku.



No i w końcu czas na żel. Obecnie stosuję Rumiankowy Żel do Twarzy  - Sylveco. Jest niedrogi i ma świetny, naturalny skład z zawartością m.in. rumianku lekarskiego, który łagodzi, goi, działa przeciwzapalnie i anty-alergicznie oraz kwasu salicylowego o działaniu antybakteryjnym. Aplikuję go na zwilżoną wodą skórę, wykonuje krótki masaż, a następnie spłukuję i osuszam twarz ręcznikiem (przeznaczonym tylko do tej części ciała).  Żel doskonale oczyszcza, nie powoduje podrażnień, nie wysusza też skóry, choć gdy zaczęłam stosować olejek Resibo jest ona już nieco napięta, ale wciąż nie przesuszona. Kosmetyk delikatnie się pieni, pachnie naturalnie, ziołowo, jest wydajny, a jego działanie antybakteryjne pomaga w walce z wypryskami. Jeśli macie mieszaną lub tłustą cerę warto wypróbować.

Po dokładnym oczyszczeniu skóry przecieram ją jeszcze tonikiem aby usunąć ewentualnie resztki żelu i wyrównać jej pH. Tonik Mario Badescu - Special Cucumber Lotion stosuję od niedawna jednak nie mam mu nic do zarzucenia. W składzie zawiera alkohol, ale jego formuła została tak opracowana aby nie podrażniać i nie wysuszać skóry. Za zadanie ma działać orzeźwiająco, dezynfekcyjnie i oczyszczająco, a także wspomagać gojenie wyprysków i zapobiegać powstawaniu nowych. Trudno mi się odnieść czy rzeczywiście wpływa na wypryski ponieważ stosuję kilka produktów o tymże działaniu, ale jedno jest pewne, jest bardzo delikatny, ładnie pachnie, tonizuje, nie powoduje podrażnień i pozostawia cerę przyjemnie napiętą oraz delikatnie nawilżoną.



Po takim dokładnym demakijażu cera jest dogłębnie oczyszczona i gotowa na nałożenie produktów nawilżających. Pod oczy wklepuję ten sam krem co rano czyli 4.1 Coffee Eye marki Fridge. Jest tak wydajny, że gdybym nie stosowała go dwa razy dziennie chyba nigdy by się nie skończył. Co więcej, dla mnie fantastyczny i póki co zdecydowanie najlepszy i ulubiony. Więcej przeczytacie w poprzednim poście >klik< i np. o tu >klik<. Ogólnie bardzo polecam. Sama natura, która naprawdę działa!

Na twarz oraz szyję już od kilku miesięcy aplikuję natomiast olejek Trilogy - Certified Organic Rosehip Oil. Jest to czysty, organiczny olejek różany bogaty w kwasy omega 3,6 i 9 oraz witaminę C. Niezwykle bogaty, odżywczy, a zarazem lekki i szybko wchłaniający się, przeznaczony do każdego typu cery, w tym także tłustej. Zaaplikowany w niewielkiej ilości, 3-4 krople, zapewnia doskonałe nawilżenie, odżywia, spowalnia procesy starzenia, a przy regularnym stosowaniu widocznie ujędrnia, reguluje wydzielanie sebum, wygładza drobne linie i rozjaśnia przebarwienia. Moja cera bardzo go lubi, olejek nie zapycha, a ja rano budzę się z rozpromienioną, elastyczna, miękką i doskonale nawilżoną cerą bez efektu tłustości co czasem zdarza się przy tego typu produktach. Jako ciekawostkę dodam, że stosują go też: Kate Middleton, Gwyneth Paltrow, Victoria Beckham oraz Miranda Kerr ;)



Na koniec pozostaje jeszcze tylko aplikacja preparatu na wypryski, o ile oczywiście takie w danym czasie mam, oraz balsamu do ust. Ten pierwszy to Mario Badescu - Drying Lotion zawierający kwas salicylowy, kamforę oraz inne szybko-wysuszające składniki, które podczas snu pomagają uporać się z wypryskami. Płyn aplikuję patyczkiem higienicznym tylko w te miejsca gdzie powstały lub powstają wypryski, wyglądam przy tym trochę jakbym miała ospę, ale rano stany zapalne są wyciszone, a pryszcze (nazwijmy to po imieniu) mniejsze i rozjaśnione. Preparat w ciągu jednej nocy nie jest w stanie całkowicie zlikwidować wykwitów, ale stosowany regularnie zdecydowanie przyspiesza ich gojenie, a do tego jest łagodny i może być stosowany przez wszystkich niezależnie od typu cery. Do ust niezmiennie stosuję masło Reve de Miel od Nuxe. Zdecydowanie moje ulubione i przede wszystkim skuteczne. Gęste, treściwe i niesamowicie odżywcze. Otula usta ochronna warstwą i trwa na nich, aż do świtu. W tym czasie nawilża, regeneruje i wygładza, żeby rano móc cieszyć się jędrnymi, odżywionymi i gładkimi wargami ;)

Tak obecnie prezentuje się mój zestaw kosmetyków, po które sięgam niemalże każdego wieczoru. Póki co nie mam zamiaru wprowadzać żadnych zmian. Stosowane produkty są skuteczne i dobrze wpływają na moją cerę, która to nie wygląda niestety jak marzenie, ale przynajmniej jest jędrna, gładka, promienna, doskonale odżywiona i nawilżona, ja nie mam problemu z suchymi skórkami, wypryski pojawiają się natomiast ostatnio coraz rzadziej (chyba, że przesadzę ze słodkościami), a jeśli już to szybko znikają. Wszystko lubię i polecam.



A jak wygląda Wasza wieczorna pielęgnacja? Również przywiązujecie dużą wagę do oczyszczania i nawilżania? Który produkt Was szczególnie zainteresował i chciałybyście go widzieć u siebie? Dajcie znać :)

22.5.16

Moja poranna pielęgnacja twarzy

Ostatnio dostaję od Was coraz więcej maili z prośbą o polecenie dobrych i skutecznych produktów do twarzy, prosicie też abym pokazała swoją obecną pielęgnację w całości, a że taki post pojawił się ostatni raz dawno temu postanowiłam spełnić Wasze życzenie i w końcu go zaktualizować. Tym bardziej, że od tamtego czasu wiele się zmieniło, a wręcz wszystko. Zminimalizowałam trochę ilość używanych kosmetyków, zmieniłam je całkowicie i muszę przyznać, że jestem z tej zmiany bardzo zadowolona, moja kapryśna, skłonna do wyprysków, mieszana w stronę suchej cera oczywiście też. Na chwilę obecną mogę śmiało napisać, że znalazłam swoją pielęgnacje idealną. Jest dobrze dopasowana do mojego typu cery i skuteczna.





Poranek zaczynam od dokładnego oczyszczenia, jest ono dla mnie tak samo ważne jak to wieczorne. Zależy mi aby w łagodny sposób oczyścić skórę, nie podrażnić jej i przygotować na nałożenie kolejnych kosmetyków. Do tego celu używam obecnie pianki Phenome - Non-drying Cleansing Foam przeznaczonej dla każdego typu cery. Jest delikatna, naturalna, opracowana na wodzie różanej i innych wspaniałościach, w bardzo łagodny, a przy tym skuteczny sposób oczyszcza skórę, dobrze się spłukuje, nie powoduje podrażnień i nie przesusza pozostawiając cerę odświeżoną, przyjemnie napiętą, gładką i elastyczną. 

W kolejnym etapie sięgam po tonik. To także dla mnie ważny krok, którego nigdy nie pomijam. Obecnie gości u mnie  oczyszczający Nuxe - Skin Perfecting Purifying Lotion, bardzo łagodny, odświeżający z zawartością wody kwiatowej z rozmarynu i ekstraktu z irysa. Bardzo pozytywnie mnie zaskoczył. Przyjemnie pachnie, pomaga usunąć ze skóry pozostałości, których nie zmyła pianka, wyrównuje pH, odświeża, koi i przede wszystkim nie pozostawia na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy pozostawiając ja matową i gładką. 



Tak przygotowana skóra jest gotowa na nałożenie kremów. Zawsze zaczynam od tego pod oczy. Już od prawie dwóch miesięcy stosuję kawowy krem Fridge - 4.1 Coffee Eye. Fantastyczny! W stu procentach naturalny, niezwykle treściwy i odżywczy. Doskonale nawilża, napina, likwiduje płytkie zmarszczki, uelastycznia,  pomaga też zminimalizować worki oraz cienie, a także usunąć suchość w kącikach. Do tego jest niezwykle komfortowy, nie podrażni nawet najwrażliwszej skóry i mimo bogatej konsystencji dobrze się wchłania, stanowiąc idealną bazę pod korektor czy rozświetlacz. Nic się na nim nie roluje ani nie waży. 

Następnie czas na krem do twarzy lub serum i krem. Tutaj wszystko zależy w jakim stanie jest moja cera. Gdy czuję, że jest przesuszona i napięta wtedy sięgam po oba produkty, natomiast w  dni gdy nie potrzebuje dużego nawilżenia wybieram sam krem. Serum które obecnie stosuję to Oil Free Facial Hydrating Serum marki Aesop, o którym napisałam nieco więcej tutaj >klik<. Przeznaczone do cer mieszanych, tłustych oraz wrażliwych, z zawartością aloesu oraz witamin. Doskonale się wchłania, łagodzi podrażnienia, delikatnie napina, nie obciąża skóry, nie zapycha jej i naprawdę dobrze nawilża. Tak dobrze, że latem przy tłustej cerze śmiało sprawdzi się zamiast kremu. Moja cera bardzo je lubi, chwilę po aplikacji przestaje być wyczuwalne, a jego delikatny zapach umila stosowanie. 



No i teraz krem. Wiem, że powinnam już zacząć sięgać po jakiś z filtrem, ale po pierwsze pogoda w północnej Norwegii praktycznie przez cały czas jest okropna, jesienna, szara, bura i ponura, po drugie nie spędzam zbyt wiele czasu na dworze, a po trzecie ten jest tak doskonały, że nie chcę zmieniać go na żaden inny. Mowa tu o Balancing Moisturiser and Gentle Exfoliant - Alpha H (więcej o kosmetykach Alpha H tu >klik<). Lekki, szybko wchłaniający się, z zawartością kwasu hialuronowego, wit. E, aloesu, zielonej herbaty oraz 10% kwasu glikolowego, który reguluje wydzielanie sebum, minimalizuje pory, redukuje wypryski oraz wspomaga odnowę skóry. Nie ma tu mowy o podrażnieniach, krem jest delikatny dla skóry, a moja jest wrażliwa!, zapewnia jej dobre nawilżenie, jest doskonałą bazą pod makijaż, przedłuża jego trwałość i sprawia, że cera przez cały dzień jest gładka i promienna, bez uczucia ściągnięcia czy pieczenia. Do tego jest niesamowicie wydajny, a dzięki zawartości mentolu w składzie daje uczucie przyjemnego chłodzenia i odświeżenia. EDIT: Ideał na cer mieszanych, tłustych i trądzikowych, ale uwaga - obecnie polecam go Wam do stosowania wyłącznie na noc gdyż teraz, gdy w Polsce pogoda jest iście wakacyjna, zawartość kwasu może spowodować, że nabawicie się przebarwień czy podrażnicie sobie skórę. Dlatego, gdybyście zdecydowały się na zakup, Balancing Moisturiser and Gentle Exfoliant aplikujcie na noc, natomiast na dzień stosujcie inny krem, koniecznie z wysokim filtrem. Od siebie polecam emulsję matującą Capital Soleil od Vichy. Szybko się wchłania, nie bieli, jest idealna pod makijaż i długo utrzymuje mat :)

Nie zapominam też o ustach. Obecnie aplikuję na nie Cytrynowy Pielęgnacyjny Balsam do Ust - Skin&Tonic. Jest on połączeniem zaledwie 3 organicznych składników: masła Shea, wosku pszczelego oraz czystego oleju kokosowego. Pokrywa usta niewyczuwalną, przezroczystą warstwą i wykazuje natychmiastowe działanie. Wygładza, odżywia i doskonale pielęgnuje pozostawiając je gładkie, miękkie oraz nawilżone przez naprawdę długi czas. Ponadto delikatnie cytrynowo pachnie, a jego opakowanie jest małe, poręczne i całkiem urocze. Lubię i sięgam z przyjemnością, także w ciągu dnia.



I to już wszystkie kosmetyki, które towarzyszą mi podczas porannej pielęgnacji. Uważacie, że to dużo, mało czy w sam raz? Znacie któryś z wymienionych przeze mnie kosmetyków? Który wpadł Wam w oko i macie ochotę go przetestować? Czekam na Wasze komentarze i już teraz zapraszam Was na kolejny pielęgnacyjny post, który pojawi się wkrótce :)

16.5.16

Spring essentials

Wiosna to czas zmian. Zmienia się przyroda, nasze potrzeby i kosmetyczki. Ciemne kolory zastępujemy tymi jaśniejszymi, ciężkie konsystencje lżejszymi, nie chcemy już kryjących podkładów, treściwych maseł czy mocnych, słodkich zapachów. Chcemy lekkości, świeżości, blasku, ale też skuteczności. Proponowane przeze mnie kosmetyki takie właśnie są, może nie wszystkie lekkie, ale szybko wchłaniające się, rześkie, pozwalające skórze oddychać, a przy tym skuteczne, kolorowe i piękne! Cieszą oko i pozwalają poczuć się lepiej.




Clarins, Radiance - Plus Golden Glow Booster - samoopalacz w kroplach, który już po jednej aplikacji przyciemni Waszą skórę nadając jej piękny, oliwkowy odcień bez cienia pomarańczy. Wystarczy zmieszać go z balsamem, zaaplikować na skórę i już. Pierwsze efekty widoczne są po kilku godzinach, kosmetyk nie pozostawia smug, równomiernie się ściera, nie brudzi ubrań, kolor opalenizny możemy stopniować aplikując go kilka dni pod rząd, a nieprzyjemny zapach który zostawia jest delikatny i krótkotrwały. Idealny towarzysz na ciepłe dni gdy chcemy wskoczyć w sukienkę, a nasz skóra jest jeszcze blada po zimie.

Becca, Beach Tint w kolorze Guava - farbka do policzków i ust, która zachwyci niejedną z Was. Uniwersalna, trwała i wodoodporna, idealnie stapia się ze skórą i trwa na niej przez cały dzień. Policzki przyodziewa w naturalny rumieniec, a usta delikatnie barwi. Jest lekka, niewyczuwalna, nie zapycha ani nie wysusza. Sprawdzi się też jako cień do powiek, i to na serio. Zaaplikowana szybko usuwa zmęczenie, rozpromienia i odświeża, a jej bardzo neutralny, różowo-koralowy odcień genialnie komponuje się zarówno z bladą jak i muśniętą słońcem cerą.

Phenome, Smoothing Body Serum - serum do ciała w postaci lekkiego balsamu. Przeznaczone do codziennego użytku i każdego typu skóry, w tym także wrażliwej, odżywia, wygładza, zmiękcza, napina i wspomaga walkę z cellulitem. Wszystko to zasługa naturalnego i wspaniale skomponowanego składu: brazylijski pieprz poprawia krążenie i modeluje, wyciągi z zielonej herbaty, arniki, papai i werbeny ujędrniają i uelastyczniają, natomiast oleje arganowy, macadamia i migdałowy regenerują i doskonale nawilżają. Nie ma tu mowy o podrażnieniach, chłodzeniu czy pieczeniu, lekka konsystencja szybko się wchłania, a roślinny, świeży zapach dodaje energii. Idealny, kompleksowo działający kosmetyk, który wiosną powinna wypróbować każda z Was ;)

Fnug, Like Lolita - lakier do paznokci z zawartością krzemionki, kawioru, protein oraz witamin A, D, E i B. Wzmocni Wasze paznokcie, przyozdobi je, a jego soczysty, czerwony kolor z domieszką koralu poprawi humor, przywoła uśmiech i idealnie skomponuje się z wiosennymi outfitami. Precyzyjny pędzelek ułatwia aplikacje, idealna konsystencja nie wylewa się na skórki, a dwie cienkie warstwy zapewniają super krycie z połyskiem. Nie ma tu mowy o bąblowaniu czy smugach, sam lakier szybko schnie, a dzięki zastosowanej technologii chip resistant trzyma się od 4 do 6 dni.



Annabelle Minerals, Podkład Matujący  - podkład mineralny, który działa jak photoshop. Ujednolici Waszą skórę, wygładzi ją, zmatowi i rozświetli,  a przy tym nie obciąży i pozwoli jej oddychać. Łatwy i szybki w aplikacji - wystarczy nabrać na pędzel, otrzepać, a następnie kolistymi ruchami rozprowadzić po skórze, zapewnia krycie średnie do pełnego nie dając przy tym efektu maski, a co najważniejsze nie podrażnia oraz nie zapycha cery. Zastosowane w nim  składniki: rozświetlająca mika, matujący tlenek cynku, dwutlenek tytanu odpowiedzialny za ochronę UVA/UVB na poziomie 15SPF oraz koloryzujący tlenek żelaza zapewniają trwały i bezpieczny makijaż, który upiększa i poprawia samopoczucie. Co więcej, cztery gamy kolorystyczne, w których wyróżniono kilka poziomów jasności sprawiają, że każdy znajdzie kolor odpowiedni dla siebie.

Abel, Tonic - perfumy tak naturalne, że można je pić! Opracowane na alkoholu zbożowym, inspirowane mojito z szczyptą soli, beztroskie, nietuzinkowe i uzależniające. Wyróżnią Was z tłumu i nawet podczas ponurej pogody czy całym dniu spędzonym w biurze pozwolą poczuć się jak na rajskiej wyspie. Oparte na woni wetiweru i jedwabiście skarmelizowanego wyschniętego drewna, doprawione miętą i bergamotką tworzą zaskakującą kompozycję, którą można podzielić się ze swoim partnerem. Bo Tonic to zapach unisex, magiczny, tworzący na każdym nieco inne, niepowtarzalne połączenia. Tego nie da się opisać to trzeba poczuć :)

LA Bruket, Salt Scrub Sage/Rosemary/Lavender - organiczny peeling do ciała z soli morskiej. Doskonale przygotuje Waszą skórę na ciepłe dni i jednocześnie zapewni aromaterapeutyczne doznania w zaciszu własnej łazienki. W 100 % naturalny, bez zawartości zbędnych substancji jak sztuczne zapachy, związki chemiczne czy parabeny. Doskonale złuszcza martwy naskórek,wygładza, pobudza krążenie, a zawartość olejków z rozmarynu, lawendy i szałwii działa nie tylko tonizująco, antybakteryjnie i odżywczo, ale też wspaniale relaksuje i wycisza. Tak przygotowana skóra wygląda zdrowiej, jest jędrna, elastyczna, zregenerowana i doskonale nawilżona, a umysł odprężony i gotowy na kolejne dni.


Alba, Galenic Daily Hand Cream - niby tylko do rąk, ale może być także do stóp. Jest przeniesieniem receptury o aptecznej mocy do minimalistycznej, metalowej tubki. Gęsty, treściwy, a jednocześnie szybko wchłaniający się. Opracowany na maśle Shea, ekstrakcie z płatków nagietka oraz olejach: kokosowym, ze słodkich migdałów i owocni pomarańczy doskonale pielęgnuje, nawilża, wygładza, odżywia i zmiękcza, a także wspaniale regeneruje. Sprawi, że wasza skóra będzie delikatna jak nigdy dotąd i nieco słodko pachnąca ;)

Fridge, 1.6 Face Peeling - gęsty, kremowy peeling prosto z lodówki! Delikatny, naturalny i przeznaczony do każdego typu cery, rewelacyjnie sprawdzi się u każdej z Was! Zawarta w nim krzemionka doskonale złuszcza i oczyszcza, ekstrakt z bławatka bogaty w flawonoidy, sole mineralne i kasy organiczne działa przeciwzapalnie, a bergamotka nadaje delikatny, świeży zapach oraz łagodzi mikro urazy. Wystarczy jednominutowy masaż i już. Zrogowaciały naskórek zostaje usunięty,  cera nabiera blasku, jest wygładzona, elastyczna i oczyszczona oraz gotowa na dalsze zabiegi pielęgnacyjne. A wszystko to bez podrażnień czy przesuszenia.

Fridge, 4.1 Coffee Eye - w 100% naturalny krem pod oczy z zawartością ekstraktu z kawy arabica. Jego zapach pobudzi Was do życia, a przeciw obrzękowe działanie ukryje zmęczenie po długich, wiosennych imprezach. Redukuje opuchliznę, rozjaśnia zasinienia i fantastycznie pielęgnuje dosłownie wygładzając płytkie zmarszczki. Gęsta konsystencja kremu szybko się wchłania, stanowi idealną bazę pod makijaż, nie roluje się, delikatnie napina, jest niezwykle komfortowy, a nawilżenie jakie daje wyczuwalne jest przez całą dobę. Ponadto nie podrażnia, a jego skład bez zawartości konserwantów, alkoholu i związków syntetycznych pozwala skórze oddychać.

Aesop, Oil Free Facial Hydrating Serum - beztłuszczowe serum przeznaczone głównie dla cer mieszanych, tłustych i wrażliwych. Opracowane na aloesie, wzmocnione zieloną herbata oraz witaminami. Zapewni Waszej skórze dodatkowe nawilżenie i wspaniale wzmocni działanie kremu. Lekkie, szybko wchłaniające się, przynosi natychmiastowe efekty, delikatnie napina i łagodzi. Aloes doskonale odżywia oraz minimalizuje produkcję sebum, zielona herbata działa antyoksydacyjnie, a witaminy B i C regenerują, stymulują produkcję kolagenu oraz uelastyczniają zapewniając skórze zdrowy, promienny wygląd bez obciążenia. 



Tak prezentują się moje wiosenne niezbędniki, które sprawdzą się również niemalże u każdej z Was. A jak Wygląda Wasza wiosenna kosmetyczka? Co Wam wpadło w oko? Koniecznie dajcie znać :)

13.5.16

Oczyszczanie, złuszczanie i nawilżanie z Alpha H

Ostatnio na Instagramie kilka z Was wyraziło chęć zobaczenia mojej obecnej pielęgnacji twarzy i taki też post niebawem pojawi się na blogu, jednak zanim to nastąpi chciałam poświęcić osobny wpis kosmetykom Alpha H, o których obiecałam napisać szerzej. Rzadko spotyka się kosmetyki, które dają niemalże natychmiastowe i widoczne efekty, tu śmiało mogę powiedzieć, że tak właśnie było, jedno użycie i boom, moja cera została "odmieniona". A cerę mam kapryśną. Mieszaną, mocno przetłuszczającą się w strefie T, z licznymi zaskórnikami i często pojawiającymi się wypryskami. Ostatnio to często przerodziło się w stan permanentny. Dotąd znane mi preparaty nie skutkowały, a moja cera z dnia na dzień wyglądała coraz gorzej, ale do czasu. Buszując po internecie wpadłam na poniższy zestaw i zamówiłam go bez większego namysłu. Rzadko tak robię, jednak mam zaufanie do marki i kolejny raz się nie zawiodłam.





Alpha H to marka wywodząca się  z Australii, utytułowana i wielokrotnie nagradzana. W swych produktach zawiera skoncentrowaną i zbilansowaną kombinację silnie działających naturalnych składników aby być pewnym, że rezultaty oraz zmiany pojawią się tak szybko jak to możliwe. Wysoko postawiona jest tu uczciwość oraz szczodrość, a w kosmetykach na próżno szukać związków chemicznych, sztucznych zapachów czy wypełniaczy. Alpha H to kosmetyki zarówno dla kobiet, jak i dla mężczyzn niezależnie od typu cery czy stylu życia, po prostu dla każdego. Zresztą same zobaczcie.

Triple Action Cleanser - czyli gęsty żel nie zawierający detergentów. Przeznaczony głównie dla cer normalnych, mieszanych oraz tłustych. Naprawdę bardzo łagodny, a jednocześnie super skuteczny. Opracowany na łagodzącym wyciągu z ogórka, aloesie oraz tymianku, który działa antybakteryjnie, delikatnie się pieni, doskonale usuwa wszelkie zanieczyszczenia, w tym także makijaż, odświeża i nie narusza warstwy hydrolipidowej. Skóra jest czysta, promienna, miękka, a  o ściągnięciu czy podrażnieniach nie ma tu mowy. Co więcej, kosmetyk nie ma zapachu i jest bardzo wydajny.



Balancing Moisturizer and Gentle Exfoliant - lekki, szybko wchłaniający się krem, idealny zarówno na noc jak i na dzień. Dzięki zawartości 10% kwasu glikolowego wspomaga naturalną odnowę skóry, zmniejsza pory oraz redukuje wypryski, i to na serio!,  a przy tym nie powoduje podrażnień choć zaraz po aplikacji można odczuć delikatne szczypanie. Stanowi idealną bazę pod makijaż, nic się na nim nie roluje ani nie waży, nie ma tu też mowy o przyspieszaniu przetłuszczania. Mam wręcz wrażenie, że dłużej utrzymuje mat. Nawilżenie nie jest tu jakieś super, ale jak dla mnie w sam raz. Cery mieszane, tłuste i trądzikowe będą zachwycone. Ja go uwielbiam!

Clenase Super Scrub - czyli mikrodermabrazja w tubce. Kombinacja 12% kwasu glikolowego, kofeiny, ekologicznych mikrogranulek jojoba, wyciągu z ogórka oraz mięty sprawia, że kosmetyk nie tylko doskonale złuszcza, oczyszcza i wygładza skórę, ale działa też ujędrniająco, redukuje stany zapalne, łagodzi i odświeża. W efekcie skóra jest doskonale gładka, oczyszczona, promienna, czuć, że oddycha, a przy tym faktycznie nie jest podrażniona ani nawet przesuszona. Kosmetyk delikatnie ją napina i przygotowuje na dalsze zabiegi pielęgnacyjne. Sama konsystencja jest tu rzadka, a drobiny niewielkie, okrągłe i nie drapiące skóry, zapach natomiast świeży i pobudzający. Moim zdaniem świetnie sprawdzi się u każdego.



Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask - produkt 2w1, czyli maska i peeling, przeznaczony do stosowania raz w tygodniu. Opracowany został na 15% kwasie glikolowym, miodzie manuka, lawendzie i wit. E, jednocześnie złuszcza i odbudowuje pozostawiając cerę zdrową i piękną. Wystarczy zaledwie 15-20 minut i już. Skóra odzyskuje blask, jest promienna, wygładzona, napięta, elastyczna, oczyszczona, a do tego nie przesuszona i bez podrażnień. Przy regularnym stosowaniu pięknie rozjaśnia blizny potrądzikowe, a także wygładza płytkie zmarszczki. Idealny produkt do zastosowania podczas sobotniego/niedzielnego SPA, kompleksowo zajmie się cerą bez wychodzenia z domu. Dla mnie genialny, zresztą nie bez powodu był wielokrotnie nagradzany.

Balancing and Pore Refining Mask - kolejna maska, tym razem glinkowa. Przeznaczona do każdego typu cery, bardzo gęsta i aromatyczna! W składzie zawiera antybakteryjną lawendę, oczyszczającą białą glinkę, wspomagający gojenie cynk oraz witaminę A, która zwiększa spójność skóry. Miks ten sprawia, że jest łagodna i jednocześnie skuteczna. Nie podrażnia, doskonale oczyszcza, napina, obkurcza pory,  rozjaśnia cerę, wycisza istniejące już wypryski i zapobiega powstawaniu nowych, a w ducie z Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask działa  po prostu cuda! Jak to maska glinkowa, zastyga na skórze i ciężko się zmywa, a także delikatnie przesusza jednak to norma, a dla tych efektów warto się przemęczyć. Wydajność natomiast ma ogromną, a zapach lawendowy, wyciszający i boski.



Reasumując, wszystkie z wyżej opisanych produktów sprawdzają się u mnie fantastycznie i działają tak jak obiecuje producent, ale to właśnie krem Balancing Moisturizer and Gentle Exfoliant i maska Liquid Gold Smoothing and Perfecting Mask okazały się najlepsze i do tej dwójki na pewno będę regularnie wracać! Choć nie wykluczam powrotu i do pozostałych kosmetyków.

Znacie Alpha H? Lubicie tak jak ja czy zwiodłyście się na marce? Który z przestawionych przeze mnie produktów macie ochotę przetestować? Dajcie znać :)

7.5.16

Melonowy Rytuał Oragnique - cudo!

Jakiś czas temu Organique zrobiło mi wspaniałą niespodziankę i przesłało zestaw do pielęgnacji o zapachu melonowym. Moja radość była ogromna, no bo miło jest dostawać prezenty od marki, którą uwielbia się i ceni od dawna. Co więcej, cała trójka okazała się pachnieć wspaniale, słodko, owocowo oraz pysznie, i działać jeszcze lepiej! A ja przy okazji przekonałam się, że naprawdę dobrze jest stosować produkty z jednej serii. Po pierwsze szybko można zobaczyć rezultaty ich stosowania, po drugie fajnie jest otoczyć się jednym aromatem, pozwala poczuć harmonie i  na maksa się zrelaksować.



Żel peelingujący melonowy
niezwykle delikatny kosmetyk  o konsystencji rzadkiej galaretki, przeznaczony do codziennego stosowania i każdego typu skóry. Doskonale oczyszcza, odświeża, wygładza, a przy tym nie powoduje podrażnień oraz nie narusza warstwy hydrolipidowej. W swej formule zawiera drobinki peelingujące jednak nie spodziewajcie się mocnego złuszczenia, drobiny są małe, jest ich niewiele, czuć, że masują skórę jednak jest to żel, a nie peeling. Niemniej i tak jest super. Skóra po użyciu jest gładka, aksamitna, nawilżona, elastyczna, gotowa na przyjęcie balsamu oraz pięknie pachnąca! Kosmetyk  jest bardzo wydajny, delikatnie się pieni i jest tak fajny, że prysznic z nim to sama przyjemność.



Mus do ciała melonowy -
 miękki jak puch, puszysty, a przy tym niesamowicie odżywczy. I to na serio! Lekka konsystencja kosmetyku świetnie rozprowadza się po skórze, pozwala na wykonanie krótkiego masażu, po czym wchłania się pozostawiając jedynie wyczuwalny acz nietłusty film ochronny. Mus natychmiast wygładza, nawilża, łagodzi podrażnienia i otula skórę pięknym, nieco słodkim melonowym zapachem. Jednak to nie koniec. Prawdziwe rezultaty można zauważyć dopiero przy regularnym stosowaniu. Skóra z dnia na dzień staje się coraz bardziej jędrna, napięta, elastyczna, poprawia się jej struktura, a nawilżenie utrzymuje się przez całą dobę! Na początku trochę nie wierzyłam w to ujędrniające działanie, o którym wspomina producent, ale rzeczywiście tak jest, a poprawa widoczna jest gołym okiem. Na plus przemawia tutaj też świetny skład zawierający m.in. masło Shea i witaminę E oraz ogromna wydajność. Ideał, szczególnie na te wiosenno - letnie miesiące.



Maska do twarzy melonowa
co tu dużo pisać, fantastyczna! Przeznaczona do każdego typu cery, za zadanie ma uelastyczniać, ujędrniać oraz dodawać blasku. I tak, dokładnie to robi. Do tego jeszcze  nawilża, łagodzi, odżywia, a przy tym wspaniale relaksuje. Konsystencja jest tu aksamitna,  niezwykle wydajna, dosłownie niewiele wystarczy aby pokryć maską całą twarz i odczuć jej dobroczynne działanie. 15-20 minut i już! Skóra nabiera blasku, jest rozpromieniona, jędrna, elastyczna oraz wspaniale nawilżona, tak dobrze, że ja przy swojej mieszanej w kierunku suchej cerze czasem pomijam już nałożenie jakiegokolwiek kosmetyku nawilżającego. Wspaniale sprawdzi się przed wielkim wyjściem lub po ciężkim dniu. Ujędrni, wygładzi, napnie, ściągnie zmęczenie i zrelaksuje. I choć bardzo polubiłam się z wszystkimi produktami z tej serii to właśnie ta maska jest moim absolutnym faworytem. No cudo!



Reasumując, jest to naprawdę niezłe trio, które nie tylko świetnie dba o skórę, ale też pozwala na chwilę się wyłączyć, odciąć od codzienności i poczuć jak w ekskluzywnym SPA. Ja jestem zachwycona i polecam <3

PS. Wszystkie recenzje, które dla Was piszę są w 100% zgodne z moimi odczuciami, zawsze piszę szczerze i fakt, że otrzymałam prezent od marki w żaden sposób nie wpłynął na moją opinię i nigdy nie wpłynie. Tego możecie być pewni.

Znacie produkty z tej serii? Który szczególnie Was zainteresował? Lubicie kosmetyki o owocowych zapachach? Dajcie koniecznie znać :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl