Witajcie :)
Wracam do Was po dłuższej przerwie i zabieram się za nadrabianie zaległości. Na pierwszy ogień idą, tak jak w tytule, ulubieńcy roku 2014. Dzisiaj pokażę pielęgnację, a następnym razem będzie kolorówka, a może wolicie zobaczyć najpierw nowości?
W roku 2014 przez moje ręce przewinęło się mnóstwo kosmetyków. Były to w większości nowości czyli kosmetyki mi zupełnie nieznane, ale używałam też takich, które znam i do których bardzo chętnie wracam. Z nowościami pewnie same wiecie jak to jest, innym mogą służyć nam już niekoniecznie. U mnie po części też tak było. Część nowości się u mnie nie sprawdziła lub po prostu była ok, ale bez szału, jednak trafiłam też na kilka prawdziwych perełek, które zostaną ze mną na dłużej i zdecydowanie zasłużyły na miano ulubieńców roku. I tak w tym poście mamy i kilka kosmetycznych odkryć i kilka stałych ulubieńców. Jak widać ogólnie jest tego dosyć dużo, ale nie mogłam pominąć żadnego kosmetyku, a nawet powinno być ich tutaj więcej. Niestety nie miałam ich obecnie u siebie dlatego też nie będę się o nich rozpisywała, ale wymienię je poniżej. Zaparzcie sobie herbatę i zapraszam do lektury :)
TWARZ I USTA
Ziaja, Liście Manuka, Pasta do Głębokiego Oczyszczania przeciw zaskórnikom - genialny, a przy okazji bardzo tani kosmetyk, który pokochałam od pierwszego użycia i tak już pozostało. Pasta jest gęsta, zawiera mnóstwo malutkich drobinek, nie są one jednak ostre i nie robią krzywdy. Kosmetyk idealnie złuszcza martwy naskórek, wygładza, rozjaśnia oraz oczyszcza pory, a pozostawiony na twarzy chwilę dłużej idealnie sprawdza się w roli maseczki oczyszczającej. Skóra jest dogłębnie oczyszczona i zmatowiona, no i przede wszystkim nie jest przesuszona! Zapach pasty jest również na plus. Moim zdaniem HIT!
Korres, Lip Butter, Wild Rose - nie lubię gdy moje usta są suche czy spierzchnięte, a jeśli juz do tego dojdzie to masełko zawsze mnie ratuje. Zaraz po nałożeniu koi, nawilża, zmiękcza i wygładza usta, a do tego nadaje im piękny, soczysty kolor, który przy okazji ładnie rozpromienia i odmładza całą twarz. Dla mnie niezastąpione i musi być zawsze w mojej kosmetyczce. Jest trochę drogie, ale na szczęście bardzo wydajne. Jak już je kupie to towarzyszy mi przez dobrych kilka miesięcy.
Kiehl's, Midnight Recovery Concentrate - jeszcze do niedawna nie lubiłam oleistych formuł. Uważałam, że moja przetłuszczająca się cera i olejek nie idą w parze. Ahh, jak bardzo się myliłam. Dobrze, że w 2014 roku postanowiłam w końcu skusić się na to osławione serum bo to był strzał w dziesiątkę. Serum mimo oleistej konsystencji jest niezwykle lekkie, szybko się wchłania i działa cuda. Przy regularnym stosowaniu nawilża, regeneruje, ujędrnia, a także pięknie rozjaśnia skórę. Stosując ten olejek moja skóra, nawet po nieprzaspanej nocy, wygląda tak jak bym spędziła weekend w SPA. Jest rozpromieniona i wypoczęta. Magia! Dodam jeszcze, że olejek nie zapycha, jest niezwykle wydajny, a także przepięknie i relaksująco pachnie.
Dermalogica, Daily Microfoliant - kosmetyk ten pojawił się już w poście z ulubieńcami listopada, ale tutaj również nie mogło go zabraknąć bo go uwielbiam. Mimo iż jest to peeling (oczywiście delikatny) to może być stosowany codziennie, a także przez każdego, niezależnie od rodzaju cery. Ja używam go co drugi dzień, samodzielnie lub w połączeniu z jakimś żelem. W obu tych kombinacjach sprawdza się idealnie. Przede wszystkim świetnie oczyszcza, a także delikatnie złuszcza martwy naskórek. Po takim zabiegu skóra jest idealnie oczyszczona, matowa i niesamowicie gładka, a także gotowa na przyjęcie kremu nawilżającego. No i na tak przygotowanej skórze makijaż prezentuje i trzyma się znacznie lepiej ;) Zauważyłam też, że Daily Microfoliant ładnie wyrównuje koloryt skóry, co mi bardzo odpowiada ponieważ mam sporo przebarwień po, tak bardzo niechcianych, wypryskach.
Vichy,Capital Soleil SPF30, Emulsja Matująca - zdecydowanie mój ulubiony krem z filtrem i nie szukam innego. Jest lekki, nie bieli i szybko się wchłania pozostawiając skórę matową, i to nie tylko na chwilę, ale na długie godziny. Kosmetyk ten jest idealną bazą pod makijaż i myślę, że w pewnym stopniu przedłuża też jego trwałość. Jeśli chodzi o ochronę przeciwsłoneczną to tutaj również ten krem spisuje się idealnie. Stosowałam go już nie raz podczas urlopu i nigdy się nie zawiodłam.
Sylveco, Lipowy Płyn Micelarny - płyn ten poznałam dopiero pod koniec roku, ale bardzo się polubiliśmy i postanowiłam go tutaj pokazać. A za co najbardziej go lubię? Przede wszystkim za świetny, naturalny skład oraz jego delikatność. Płyn jest hipoalergiczny, nie uczula oraz nie podrażnia, ani skóry ani oczu. Dobrze radzi sobie z demakijażem, szczególnie twarzy, bez problemu zmywa podkład, puder, róż itd. Z oczami jest troszkę gorzej, tzn. też wszystko zmywa, czyli cienie , eyeliner i tusz, ale potrzebuje trochę więcej czasu. Po skończonym demakijażu twarz jest czysta, gładka i nawilżona, bez uczucia ściągnięcia czy lepkości.
Clarins, Liquid Bronze Self Tanning - czy macie tak, że nie stosujecie samoopalaczy ponieważ obawiacie się żółtego koloru, plam i nierównej opalenizny? Doskonale Was rozumiem, też kiedyś tak miałam. Jednak używając Liquid Bronze Self Tanning nie ma się czego obawiać. Kosmetyk daje piękny, złocisty kolor (po pierwszej aplikacji bardzo delikatny) jak po wakacjach pod palmami, nie zostawia smug ani plam, schodzi równomiernie i jest przede wszystkim łatwy w aplikacji. Wystarczy nałożyć odrobinę na wacik, rozprowadzić równomiernie na szyi i twarzy i gotowe. Aha, można stosować go zamiast kremu, pod krem, lub na krem, wszystko zależy od nas. No i nie zostawia charakterystycznego smrodku. Czego chcieć więcej?
Pat&Rub, Peeling do Ust - odkąd poznałam ten peeling do ust już się z nim nie rozstaję, dla mnie to totalne must have tak jak krem do twarzy. Jest niezastąpiony szczególnie przed nałożeniem jakiegoś mocniejszego koloru, ale nie tylko. Świetnie sprawdza się też wtedy gdy po prostu czuję, że moje usta potrzebują delikatnego złuszczenia. Wystarczy tylko chwila i suche skórki znikają, usta są miękkie, wygładzone, a także delikatnie nawilżone. Obecnie gości u mnie wersja różana, która jest fajna, ale super jest też ta pomarańczowa, no i bardzo smaczna. Bo może jeszcze nie wiecie, ale ten peeling jest jadalny! Mniam :p
Clarisonic, Mia 2 - ta szczoteczka soniczna odmieniła moją pielęgnację, a także moją skórę. Kiedyś używałam ściereczek muślinowych (oczywiście w połączeniu z żelem oczyszczającym) i wydawało mi się, że one wystarczająco dobrze oczyszczają moją skórę i ściągają z niej cały brud, jednak odkąd gości u mnie Mia2 wiem jak bardzo się myliłam. Dopiero teraz moja skóra jest naprawdę dobrze oczyszczona, a jeśli to dla Was mało to muszę Wam jeszcze
powiedzieć napisać, że teraz znacznie rzadziej niż kiedyś wyskakują mi niespodzianki, no i moje wielgaśne pory zrobiły się dużo mniejsze. Zresztą czuje też, że skóra jest znacznie gładsza, a także przyjemnie jędrna. Nie wiem czy to na pewno zasługa Clarisonic, ale myślę, że tak.
Ulubieńcy roku 2014 w kategorii TWARZ I USTA których nie ma na zdjęciu:
Glam Glow, Supermud Clearing Treatment - pełna recenzja
>klik<
GlamGlow, Youthmud, Tinglexfoliate Treatment - krótki opis
>klik<
Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - krótki opis
>klik<
Pat&Rub, Tonik Hipoalergiczny - krótki opis
>klik<
Clinique, Clarifying Lotion 2/Dry Combination - pełna recenzja
>klik<
Nuxe, Reve de Miel - krótki opis
>klik<
Shiseido/Pureness, Deep Cleansing Foam - krótki opis
>klik<
Shiseido Ibuki, Gentle Cleanser - pełna recenzja
>klik<
REN, Glycolactic Radiance Reneval Mask - pełna recenzja
>klik<
Yoskine, Mikrodermabrazja/Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy - pełna recenzja
>klik<
Clarins, One-Step Gentle Exfoliating Cleanser - pełna recenzja
>klik<
Origins, Gin Zing, Refreshing Eye Cream - krótki opis
>klik<
WŁOSY
Bumble&Bumble, Tonic Lotion - uwielbiam ten lotion! Kosmetyk ten m.in. stanowi podłoże dla środków dla stylizacji, ale też działa jak odżywka bez spłukiwania i za to najbardziej go lubię. Wystarczy tylko spryskać wilgotne włosy i gotowe. Kosmetyk ułatwia rozczesywanie, za co duży plus, a także odżywia, nawilża i wygładza nie obciążając przy tym włosów, za co chwała mu. Jednak to jeszcze nie koniec plusów, Tonic Lotion oprócz fajnego działania ma też fajny skład, w którym znajdziemy m.in. olejek z dzrewa herbacianego - działa antyseptycznie, mięta - reguluje produkcję sebum oraz wyciąg z rozmarynu - pobudza mieszki włosowe. Moje włosy i skóra głowy to uwielbiają ;)
Batiste, Dry Shampoo, Dark and Deep Brown - szampon Batiste poznałam dopiero w poprzednim roku i żałuję, że stało się to tak późno bo okazał się naprawdę świetny. Stosuję go nie tylko jako suchy szampon, ale czasem też jako kosmetyk zwiększający objętość i w obu przypadkach sprawdza się genialnie. Po jego zastosowaniu fryzura wygląda świeżo, włosy nabierają objętości, są puszyste i tak przez cały dzień. Wystarczy tylko miuta! Plusem jest też to, że wersja Dark and Deep Brown zawiera pigment, który nie bieli, a w przypadku odrostów delikatnie je maskuje. Jak dla mnie super.
Bumble&Bumble, Thickening Hairspray - moje włosy z natury są cienkie, ale są też ciężkie i śliskie co sprawia, że wiecznie są oklapnięte. Przerobiłam już wiele kosmetyków, lotionów i pianek, dodających objętości, ale to właśnie ten spray, póki co, okazał się dla moich włosów najlepszy. Świetnie odbija je od nasady, dodaje im objętości, sprawia że są sypkie i lekkie, a efekt ten utrzymuje się przez cały dzień, a nawet dłużej. Nie ma tutaj mowy o przetłuszczaniu czy przeciążaniu, za co duży plus. Plusem jest także piękny zapach i duża wydajność.
Kerastase, Elixir K Ultime - gdy tylko moje włosy potrzebują głębszego nawilżenia czy też wygładzenia lub po prostu ochrony, np. przed wysoką temperaturą zawsze sięgam po ten olejek. Jest rewelacyjny! Już po jednym użyciu nawilża, wygładza, dodaje blasku oraz miękkości, a przy regularnym stosowaniu zapobiega rozdwajaniu i puszeniu się włosów. W składzie kosmetyku znajdują się 4 luksusowe olejki: kukurydziany, arganowy, kameliowy oraz pracaxi i to właśnie one tak rewelacyjnie dbają o kondycję włosów, a przy tym ich nie obciążają. Olejek można stosować na mnóstwo sposobów, ja najczęściej stosuję go na wilgotne włosy i tak sprawdza się u mnie najlepiej. To jednak jeszcze nie koniec zalet. Kolejną jest przepiękny zapach, niestety nie utrzymuje się na włosach. A szkoda :(
Ulubieńcy roku 2014 w kategorii WŁOSY których nie ma na zdjęciu:
Seboradin, Niger, Szampon i Odżywka do włosów przetłuszczających się i skłonnych do wypadania- krótki opis
>klik<
Phenome, Maska Oczyszczająca Maska do włosów- pełna recenzja
>klik<
Origins, Clear Head, Mint Shampoo - krótki opis
>klik<
Bumble and Bumble/Thickening, Dryspun Finish - pełna recenzja
>klik<
CIAŁO
Pat&Rub, Olejek do Ciała - balsamy i masła do ciała Pat&Rub znam już od dawna, natomiast olejki poznałam dopiero w 2014 roku i muszę przyznać, że zdobyły moje serce. Są fajną alternatywą dla wyżej wymienionych kosmetyków. Świetnie nawilżają, odżywiają i wygładzają skórę, a przy okazji są szybkie i bardzo wygodne w użyciu. Wystarczy po kąpieli rozprowadzić niewielką ilość kosmetyku na skórze, delikatnie osuszyć się ręcznikiem i gotowe. Ja najchętniej sięgam po ten olejek gdy się spieszę. Po kąpieli nie muszę już marnować cennego czasu na aplikację balsamu czy tez martwić się, że nie włożę spodni przez tłustą warstwę, która została na skórze po użyciu masła. A tutaj wystarczy minuta i skóra jest nawilżona, a nie tłusta i bez problemu możemy wskoczyć w ciuchy.
Rituals, Shower Foam - moje wielkie odkrycie roku 2014 i wielka miłość. Mogłoby się wydawać, że to zwykły kosmetyk, ale tak nie jest. To żel, który pod wpływem wody zmienia się w gęstą, jedwabistą i otulająca piankę, która delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę pieszcząc przy tym zmysł węchu. Uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam! Pod względem zapachowym wygrywa u mnie Yogi Flow, ale wersja widoczna na zdjęciu - Hammam Delight - też jest super. Pachnie rozmarynem oraz eukaliptusem i szczególnie fajnie sprawdza się podczas porannego prysznica.
Pat&Rub, Masło do Ciała - co tu dużo pisać, już kilkukrotnie wspominałam na blogu, że uwielbiam te masła i nic się nie zmieniło. Zawsze muszę mieć choć jedno na swojej łazienkowej półce, wymieniam tylko wersje zapachowe w zależności od nastroju bądź pory roku. Odpowiada mi w nich wszystko. Zaczynając od opakowania, poprzez konsystencję, a kończąc na działaniu, które jest naprawdę świetne. Przy regularnym stosowaniu skóra jest odpowiednio nawilżona, odżywiona, zregenerowana, elastyczna oraz gładka i miękka. Jeżeli jeszcze go nie znacie to polecam ;)
Dove Natural Touch Dead Sea Minerals, Antyperspirant w Sztyfcie - długo szukałam antyperspirantu idealnego i chyba w końcu znalazłam. Jest on przede wszystkim bardzo delikatny i nie podrażnia wrażliwej skóry pod pachami, a wręcz ją koi i pielęgnuje, no i co najważniejsze zapewnia mi całodzienną ochronę. Na zapach też nie narzekam, jest ładny, delikatny, utrzymuje się cały dzień, ale nie gryzie z perfumami. Niestety jest też jeden minus, a mianowicie antyperspirant zostawia białe ślady na ubraniach, ale wybaczam mu to. Ważne, że działa.
Phenome, In-A-Minute Manicure Scrub - nie mam za dużego doświadczenia jeśli chodzi o peelingi do dłoni, ale miałam ich kilka i ten najbardziej przypadł mi do gustu. Ma gęstą konsystencję zawierająca kryształki cukru, które rozpuszczają się bardzo powoli i delikatnie, a zarazem skutecznie usuwają martwe komórki naskórka. Skóra dłoni po takim zabiegu jest dobrze oczyszczona, pobudzona do odnowy, a przy tym niezwykle gładka. Peeling pomaga też pozbyć się suchych skórek, a także pielęgnuje paznokcie. Dodatkową zaletą tego kosmetyku jest przyjemny zapach. Lubię.
The Body Shop, Hemp Hand Protector - powyżej był peeling to teraz czas na krem. A jest to (moim zdaniem) nie byle jaki krem, jak dla mnie jest najlepszy i to już od kilku lat! Zawsze, ale to zawsze ratuje moje dłonie gdy są w potrzebie. Dogłębnie nawilża, regeneruje, odżywia, niweluje szorstkość i koi jeśli są spierzchnięte. Robi po prostu to co trzeba. Jego zapach może nie zachęca do użytku, ale warto się przemóc. Ja tak się do niego przyzwyczaiłam, że już go nawet nie wyczuwam ;)
Ulubieńcy roku 2014 w kategorii CIAŁO których nie ma na zdjęciu:
Rituals, Fortune Oil - krótki opis
>klik<
Rituals, Himalaya Scrub - pełna recenzja
>klik<
REN, Maroccan Rose Otto, Balsam i Żel- pełna recenzja
>klik<
Pat&Rub, Bogaty Balsam do stóp - krótki opis
>klik<
Phenome, Ralaxing Massage Oil - pełna recenzja
>klik<
Phenome, Inspiring Shower Foam - pełna recenzja
>klik<
Sun Ozon, Samoopalacz w Sprayu do normalnej i ciemnej karnacji - krótki opis
>klik<
Uff, mam nadzieję, że dotrwałyście do końca. Myślałam, że jest tego mniej, ale widzę, że uzbierało się tych kosmetyków całkiem sporo. Jednak, uwierzcie mi, wszystkie są naprawdę godne uwagi i musiały się tutaj znaleźć ;)
Znacie moich ulubieńców? A może któryś z kosmetyków wpadł Wam w oko i macie ochotę go przetestować? Koniecznie dajcie znać :)