Jeszcze niedawno lubiłam gdy moja skóra była blada. Jednak kobieta zmienną jest, a poza tym wiadomo, że ładna skóra to przede wszystkim skóra nawilżona, a także delikatnie muśnięta słońcem. W uzyskaniu delikatnej opalenizny pomagają mi samoopalacze. Muszę przyznać, że nie znam za wiele tego typu produktów, ale mam swoich ulubieńców do których chętnie wracam. Dziś o jednym z nich :)
Samoopalające mleczko do twarzy i ciała firmy Yves Rocher to kosmetyk brązujący, przygotowany specjalnie, by, bez użycia słońca, nadać skórze twarzy i reszty ciała piękny odcień opalenizny, a jednocześnie nawilżyć skórę. Używany regularnie, zapewnia stopniową, jednolitą opaleniznę. Produkt możemy stosować codziennie, aż do momentu uzyskania pożądanego odcienia. Następnie dla podtrzymania efektu należy powtarzać aplikację co 2-3 dni.
Mleczko ma lekką, półpłynną konsystencję, bezproblemowo rozprowadza się na skórze. Szybko się wchłania nie pozostawiając lepkiej warstwy. Skóra jest przyjemnie wygładzona oraz nawilżona. Kilka minut po aplikacji bez obaw możemy się ubrać. Działanie samoopalacza widoczne jest kilka godzin po zastosowaniu. Skóra jest opalona/przyciemniona i co najważniejsze ma piękny, złocisty kolor. Nie ma tutaj mowy o sztucznym efekcie czy pomarańczowym kolorze. Produkt nie pozostawia plam oraz smug, schodzi równomiernie. Podczas aplikacji należy pamiętać aby dokładnie rozprowadzić kosmetyk, następnie umyć ręce i unikać kontaktu z wodą przez 3 godziny. Przed nałożeniem samoopalacza warto wykonać peeling całego ciała, zwracając szczególną uwagę na łokcie oraz kolana. Po takim zabiegu opalenizna będzie równomierna i utrzyma się dłużej.
Mleczko ma przyjemny, acz intensywny, orientalno - kwiatowy zapach. Po 2-3 godzinach na skórze wyczuwalna jest woń typowa dla samoopalaczy. Nie jest jednak mocna. W składzie produktu znajdziemy m.in. wyciąg z gardenii tahitańskiej - właściwości rozświetlające, nawilżające, DHA - składnik brązujący (oraz odpowiedzialny za typowy zapach samoopalacza), sok z agawy - właściwości nawilżające, a także olej sezamowy. Samoopalacz znajduje się w plastikowej buteleczce o pojemności 150 ml. Dostępny jest w sklepach Yves Rocher ( stacjonarnie oraz on-line) w cenie 42 zł. Warto polować na promocje, a w sklepie producenta takowych nie brakuje.
Szczerze polecam Wam ten produkt. Jest fajnym rozwiązaniem kiedy chcemy w niedługim czasie dodać naszej skórze złocistego koloru bądź przedłużyć wakacyjną opaleniznę. U mnie w użyciu jest obecnie 3 butelka i z chęcią sięgnę po następna :)
Znacie ten samoopalacz? Lubicie? Stosujecie tego typu produkty? Jakie są Wasze ulubione? Piszcie w komentarzach :)
Lekcja z wzorów
4 dni temu
YR chyba jest znane z samoopalaczy, czytałam na ich temat wiele pozytywnych opinii. Moimi ulubieńcami w kwestii brązowienia są Bath and Body Works (do ciała) i Clarins (do twarzy) :)
OdpowiedzUsuńZastanawiam się właśnie nad samoopalaczem do twarzy od Clarins, a dokładnie nad Liquid Bronze Self Tanning. Tylko czytałam, że może zapychać :( A Ty którego używasz?
UsuńMnie całkowicie satysfakcjonuje działanie balsamu brązującego Lirene :) Na dodatek przyjemnie pachnie, więc nie rozglądam się za nowym kosmetykiem.
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam tego balsamu, o którym piszesz, ale jak ładnie pachnie to chętnie się za nim rozejrzę :)
UsuńMam, ale faktycznie pośmiarduje następnego dnia, ja to czuję nawet po kąpieli niestety...
OdpowiedzUsuńOjj, to niefajnie :/ U mnie ten smrodek nie jest tak długo wyczuwalny.
UsuńUżywam z loreala, głównie ze względu na minimalny zapach.
OdpowiedzUsuńJa do samoopalaczy podchodzę z ostrożnością, moja skóra czemuś ich nie toleruję, i choć nie raz próbowałam ją " przekonać " kończyło się to wysypką ;) Ale w YR mam wielu ulubieńców, lubię ich kosmetyki pielęgnacyjne, zapachy i żele pod prysznic, jestem w klubie, zamawiam przez blankiet, a promocje mają tak kuszące, że grzech nie skorzystać, zapasy więc rozną ;)
OdpowiedzUsuńOjj tak ich promocję potrafią kusić i to bardzo. Ja też już kilka razy uległam ;)
UsuńHmmm, nawet nie wiedziałam, że YR ma w swojej ofercie taki kosmetyk.
OdpowiedzUsuńOd samoopalaczy stronię raczej, średnio potrafię się nimi obsługiwać.
Zawsze zrobię coś nie tak ;/
A próbowałaś samoopalaczy w sprayu? Wystarczy spryskać ciało, odczekać chwilkę aż się wchłonie i gotowe :)
UsuńNie. Ale wszystko przede mną :)
UsuńMoim ulubionym samoopalaczem jest Xen Tan, daje szybki efekt i rewelacyjny kolor, który bazuje na oliwkowych tonach, cudo :)
OdpowiedzUsuńTego produktu z YR nie znałam, ale jeśli znajdzie się jakaś promocja, to się skuszę :)
Nie znam tego samoopalacza, ale Twój opis brzmi zachęcająco :)
UsuńUWIELBIAM KOSMETYKI TEJ FIRMY <3
OdpowiedzUsuńBuziaki!
www.nataliamajmonroe.blogspot.com
Ja nie miałam za wiele produktów Yves Rocher, ale te których używałam spisały się świetnie :)
Usuńja się trochę boję takich samoopalających produktów, bo z moimi zdolnosciami nabawiłabym się niezłych zacieków ;) ale czasem mam chęć się nieco przyciemnić :D
OdpowiedzUsuńJa tez miałam kiedyś takie obawy, ale jeśli kupisz dobry samoopalacz to nie ma się czego bać :) Fajnym rozwiązaniem są samoopalacze w sprayu :)
UsuńMoże się skuszę przy jakimś zamówieniu :)
OdpowiedzUsuń:)
UsuńJa sięgam po samoopalacze Sally Hansen :-)
OdpowiedzUsuńNie znam samoopalaczy tej firmy, ale jeszcze wszystko przede mną ;)
UsuńNie znam tego produktu, jakoś dawno nic z YR nie miałam:) Jeśli samoopalacz to tylko z Rossmanna - cudo za grosze:))
OdpowiedzUsuńMasz na myśli ten w sprayu? :)
Usuńja również do niedawna nie przejmowałam się swoja bardzo jasna skora, aż ostatnio stwierdziłam, ze chce coś zmienić, nawet kupiłam masło do ciała z bielendy z wyciągiem z orzecha włoskiego - ale jakoś tak marnie te efekty widać. pamiętam, ze kiedyś miałam jakiś brązujący kosmetyk z tej marki co Ty, i był ok. może to nawet ten sam był co ten z twojego wpisu.
OdpowiedzUsuńNie miałam nigdy żadnego kosmetyku brązującego z Bielendy, ale jeśli chcesz mieć w krótkim czasie ładną opaleniznę to serdecznie polecam ten samoopalacz z YR :)
UsuńDaawno temu byłam uzależniona od samoopalacz do nóg z YR, genialny był! Potem przeszła mi faza na brązowienie, w zeszłym roku odkryłam cudaka z Caudalie ale nie przywiązałam się zbytnio do niego, choć jest praktyczny. Jednak z racji problematycznej skóry do sukienki muszę sięgać po pończochy, nie mogę sobie pozwolić na gołe nogi :(
OdpowiedzUsuńNatomiast mam teraz balsamy z Lierene i myślę, że je wyciągnę by nie razić białą skórą na nogach.
O tym mleczku czytałam kilka pochlebnych recenzji, zbiera dobre noty :)