31.8.15

Instagram Mix - sierpień 2015

1. Ubrań w paski nigdy dość <3 2. Dylematy 3.  Naturalne nowości od INSIGHT - po pierwszych testach wielkie TAK! 4. Poranek
 5. Mus do ciała od MDM - cudo! 6. Trudne wybory 7. Norwegia po raz pierwszy 8. 25 lat minęło jak  jeden dzień... ( przerażona ;))
 9. Norwegia po raz drugi 10. Leniwe wieczory w łóżku 11. Domowa granola z jogurtem czyli takie śniadanie 12. Domowe, pieczone, najlepsze
 13. Rozpieszczam się 14. A gdy nie chce się gotować (koniecznie taką zróbcie, była pyszna!) 15. "To be continued" 16. Pełnia szczęścia
17. Idealne boyfriend jeans znalezione! 18. Norwegia po raz trzeci 19. Dinner time  20. Cześć :)

Więcej na moim Instagramie, chodźcie ;) ----> klik

30.8.15

Sunday

Niedziela. Spanie do oporu, pyszne śniadanie, koniecznie na słodko!, błogie lenistwo i oczywiście domowe SPA. Jeszcze do niedawna miałam swój określony zestaw produktów, które stosowałam w tym dniu, pokazywałam je nawet tutaj >klik<, ale od tamtego czasu trochę się pozmieniało, coś zużyłam, coś dokupiłam, poza tym nie dla mnie takie stosowanie co niedzielę tych samych kosmetyków bo lubię je zmieniać w zależności od nastroju czy potrzeb skóry dlatego dzisiaj zestaw zupełnie inny od poprzedniego więc jeśli jesteście ciekawe na co postawiłam zapraszam dalej. Być może wpadnie Wam coś w oko ;)



Swój niedzielny rytuał rozpoczęłam od szczotkowania ciała na sucho. Tutaj sięgnęłam po niezawodną i najlepszą szczotkę Fridge by yDe. Wbrew pozorom i napisowi "Klub Ostrej Szczotki" nie jest ona ostra, powiedziałabym, że idealna, a masaż na sucho z jej udziałem to czysta przyjemność. Szczotka nie wypada z dłoni, a końskie włosie przyjemnie masuje skórę skutecznie usuwając przy tym martwy naskórek. Taki zabieg działa na skórę lepiej niż peeling, wygładza, napina i pobudza krążenie, a przy regularnym stosowaniu pomaga pozbyć się uporczywego cellulitu. 



Jako, że nie mam wanny, chlip, pozostaje mi długi prysznic. Tutaj najczęściej sięgam po mydła Dr. Bronner's, ale tym razem postawiłam na żel Korres - Japanese Rose. Skutecznie oczyszcza, niesamowicie się pieni, a jego delikatny, przyjemny zapach relaksuje i odpręża, zarówno ciało jak i umysł. Włosy umyłam natomiast szamponem do codziennego stosowania Alterna - Daily Detoxifying Shampoo. Przeznaczony jest do włosów cienkich i słabych, a jego skład oparty został na koktajlu witamin i składników odżywczych stymulujących skórę głowy oraz wspierających zdrowy wzrost włosów. Szampon delikatnie i jednocześnie skutecznie oczyszcza, nie podrażnia skóry głowy, a dzięki zawartości mięty daje uczucie chłodu i dogłębnego oczyszczenia. Lubię swoje włosy po jego użyciu. Są lekkie, puszyste, odbite od nasady i podatne na układanie. Szampon świetnie radzi sobie też z regulacją sebum i wzmacnia włosy. Niestety nie odżywia ich więc tutaj potrzebna jest odżywka lub maska. W niedziele zdecydowanie stawiam na to drugie i tutaj sięgnęłam po nowość w moich zbiorach czyli maskę do włosów farbowanych Colored Hair marki INSIGHT. Jest ona w 100% naturalna, ma przyjemny zapach, a przytrzymana na włosach ok. 10 minut  sprawia, że są odżywione, gładkie, lśniące, dociążone, ale nie obciążone i przyjemnie pogrubione. Coś czuję, że to będzie HIT! ;)



Jeszcze podczas kąpieli wykonałam też peeling twarzy. Do tego celu użyłam Exfoliating Facial Paste od Phenome. Kosmetyk ten przeznaczony jest do każdego rodzaju cery, w składzie zawiera m.in. aktywne kompleksy roślinne oraz organiczne oleje z pierwszego tłoczenia działające łagodząco i odżywczo, białą glinkę o działaniu oczyszczającym i ściągającym,  a także organiczny puder z ryżu oraz drobinki mielonego kwarcu, które idealnie usuwają martwy naskórek, odblokowują pory i cudownie wygładzają skórę. Po takim zabiegu jest ona oczyszczona, matowa, dotleniona i wygląda promiennie. Po zakończonym prysznicu na skórę twarzy zaaplikowałam maseczkę Antipodes - Aura  Manuka Honey Mask o działaniu nawilżająco-antybekteryjnym. Producent zaleca zmyć ja po 20 minutach, ja natomiast lubię zostawiać ją na skórze znacznie dłużej bo na kilka godzin lub nawet całą noc. Świetnie odżywia, nawilża, zmiękcza, a także wycisza stany zapalne i sprawia, że wszelkiego rodzaju niespodzianki zdecydowanie szybciej się goją. Jej plusem jest również cudowny, bardzo naturalny, waniliowo-mandarynkowy zapach, który zdecydowanie uprzyjemnia stosowanie. 



W skórę ciała oraz stóp wmasowałam natomiast Masło Shea od Ministerstwa Dobrego Mydła. Jest niesamowicie gęste i treściwe, ale pod wpływem ciepła topi się w dłoniach, dobrze rozprowadza po skórze, szybko wchłania i cudnie odżywia, nawilża i regeneruje. Świetnie sprawdza się na wszystkich partiach skóry, nawet tych najwrażliwszych i z powiedzeniem może być stosowane również u dzieci. Ja je uwielbiam i bardzo mocno polecam. Nie zapomniałam również o dłoniach,  na które nałożyłam   AesopResurrection Aromatique Hand Balm czyli krem bogaty w najbardziej efektywne ekstrakty z roślin zmiękczających i nawilżających skórę. Ma przyjemną, lekką konsystencję, szybko się wchłania, przepięknie pachnie i może nie jest to najlepszy krem nawilżający jaki miałam, ale  przyjemnie zmiękcza, wygładza i odżywia. Do stosowania w ciągu dnia w sam raz! 



Po wszystkich zabiegach wskoczyłam w ulubioną bluzę, którą spryskałam ukochaną ostatnio wodą toaletową Philosykos - Diptyque. Pewnie jesteście ciekawe jak pachnie? A więc, pachnie figowcem, jego liśćmi, korą, owocami. W pierwszych minutach zapach jest ostry, zielony, nieco drażniący po czym łagodnieje, staje się słodki, ale nie za słodki, a w tle pobrzmiewają nuty mleczka kokosowego i cedru. Robi się ciepło i otulająco. Nie jest to zapach na upały, ale u mnie na północy Norwegii pogoda za oknem wręcz jesienna więc jest idealny. 


W tym momencie powinnam napisać, że wskoczyłam pod koc i oddałam się błogiemu lenistwu, ale jak wiecie tak się nie stało i postanowiłam napisać ten post więc mam nadzieję, że ktoś go przeczyta ;) Przeczytaliście? Jeśli tak to dzięki, miło z Waszej strony :)
No dobra to teraz mogę wskoczyć do łóżka i odpalić White Collar, yeah.

Miłego wieczoru :)

26.8.15

Fridge by yDe - FF.1 Fabulous Face/Cudo!

W przedostatnim poście pisałam Wam o genialnym kremie Silky Mist >klik<, a dzisiaj, pozostając nadal przy marce Fridge by yDe, zapraszam Was na recenzję kolejnego genialnego kremy spod szyldu tejże firmy.



Ff.1 Fabulous Face to nic innego jak krem nawilżający połączony z subtelnym, oddychającym podkładem. Jego skład jest więcej niż bajeczny. Nie znajdziemy w nim konserwantów, alkoholu ani składników syntetycznych tylko same cenne składniki, które w dobroczynny sposób oddziałują na skórę, nawilżają oraz przeciwdziałają starzeniu się. I tak mamy tutaj np. zimnotłoczony olej śliwkowy bogaty w kwasy linolowy i oleinowy, beta karoten, witaminę E i witaminy z grupy B, wysokiej zawartości naturalne glinki bogate w minerały jak krzem, żelazo, magnez i wapń, a także mocznik wiążący wodę w warstwie rogowej. Mieszanka tych składników sprawia, że FF jest idealnym emolientem dla każdego typu cery, od suchej po tłustą. 




Konsystencja jest tu bardzo lekka, krem świetnie rozprowadza się po skórze, niesamowicie szybko wchłania i... działa jak za dotknięciem magicznej różdżki! W kilka chwil sprawia, że cera nabiera zdrowego wyglądu, jest promienna i rozświetlona, a szary koloryt czy zmęczenie odchodzą w niepamięć. Mimo, że występuje tylko w jednym kolorze pięknie stapia się ze skórą, zarówno bladą, jak i opaloną, ładnie wyrównując przy tym jej koloryt, ale uwaga, większych mankamentów typu wypryski czy przebarwienia niestety nie ukryje. Niemniej, makijaż z FF to czyta przyjemność, nie musimy martwić się o smugi, zacieki czy plamy, nawet gdy nakładamy go jeszcze zaspane czy po omacku. Krem nie ciemnieje, nie ściera się ani nie przyspiesza przetłuszczania się skóry. Na mojej mieszanej w kierunku suchej cerze prezentuje się nienagannie niemalże cały dzień, po kilku godzinach muszę ewentualnie sięgnąć po bibułki czy delikatnie omieść pudrem strefę T, ale u mnie jest to po prostu nieuniknione bez względu na zastosowany podkład. 



Fabulous Face oprócz swych właściwości upiększających ma również fantastyczne właściwości pielęgnacyjne. Producent zaleca stosować pod niego dodatkowy krem, ale np. w moim przypadku jest to zupełnie zbędne. Krem tak fantastycznie nawilża, że nic więcej nie jest potrzebne, a skóra nie dość, że jest miękka, elastyczna i odpowiednio odżywiona to jeszcze oddycha i czuje się naprawdę komfortowo. 



W szklanej butelce znajduje się 30 ml kosmetyku, niesamowicie wydajnego zresztą, a jego cena regularna wynosi 137 zł. Biorąc pod uwagę w 100% naturalny skład oraz świetne działanie uważam, że nie jest to wygórowana kwota. Data ważności wynosi natomiast 2,5 miesiąca, a krem przechowywany musi być w lodówce. 
Ja go uwielbiam, szczególnie za lekkość, za szybkość aplikacji, za nawilżenie oraz za to jak wygląda na skórze. Jak ukrywa szary koloryt, rozpromienia i ukrywa zmęczenie. Polecam, szczególnie fankom makeup no makeup, ale nie tylko :) W końcu najpiękniejsza cera to ta naturalna ;)










Znacie? A może macie ochotę wypróbować? Lubicie takie lekkie podkłady czy stawiacie na te cięższe i kryjące? Dajcie znać ;) 

21.8.15

Promocje w Galilu - pielęgnacja, makijaż. Na co zwrócić uwagę.

Hej, hej
spieszę do Was z informacją o wyprzedaży w neoperfumerii Galilu, która rozpoczeła się właśnie dziś, zarówno w sklepach stacjonarnych jak i sklepie online, i potrwa do niedzieli włącznie. Co prawda przecenione są wybrane produkty z kategorii pielęgnacja i makijaż, ale jest kilka perełek, które być może Was zainteresują. 



Na co szczególnie warto zwrócić uwagę? M.in. na kosmetyki brytyjskiej marki REN, a w tym słynną maseczkę Invisible Pores Detox Mask >klik< , kremy do twarzy T-zone Balancing Day Fluid >klik<, Evercalm Global Protection Day Cream >klik<  oraz Clearcalm 3 Replenishing Gel Cream >klik<, a także balsam do ciała Neroli and Grapefruit Body Cream >klik<, który nie pachnie może najładniej, ale nawilża i odżywia wręcz bajecznie! Przecenione są też balsamy marki Aesop, w tym momencie akurat trzy  Resolute Hydrating Body Balm >klik< , Rind Concentrate Body Balm >klik< oraz Geranium Leaf Body Balm >klik< i nie dość, że działają przegenialnie (uwielbiam!) to i zapachy mają naprawdę świetne. Zostając jeszcze przy marce Aesop w niższej cenie można kupić też kilka produktów do twarzy jak np. żele: Fabulous Face Cleanser >klik< i Amazing Face Cleanser >klik<, tonik Bitter Orange Astringemt Toner >klik< i peeling Purifying Facial Exfoliant Paste >klik<. Z pielęgnacji włosów przecenione są głównie produkty Bumble&Bumble, m.in. odżywcza maska Mending Masque (świetna!) >klik<, szampony Straight Shampoo >klik<, Let It Shine >klik<, Quenching Schampoo >klik< czy też Mending Schampoo >klik< oraz odżywki m.in. Creme de Coco >klik<, Leav In >klik< i Mending Conditioner >klik<. Natomiast osoby z kręconymi włosami czy to naturalnie czy poprzez zabiegi fryzjerskie może zainteresować pianka Curl Conscious Holding Foam >klik<. Jeśli chodzi o kolorówkę to koniecznie zwróćcie uwagę na markę Becca. Mnie szczególnie zainteresował podkład Ultimate Coverage Complexion Creme >klik<, korektor Ultimate Coverage Concealing Creme >klik< oraz róże mineralne w kamieniu >klik<, ale przecenionych kosmetyków jest znacznie więcej. Ogólnie w oko wpadło mi jeszcze kilka produktów nieznanych mi marek np. olejek Relax Body Oil >klik< oraz żel Relax Body Wash >klik< marki Erbaviva czy krem BB Venom Eye >klik< i maseczka z kwasem hialuronowym Dragon Blood Hyaluronic Mask >klik< marki Rodial.

Galilu organizuje takie promocje tylko 2 razy w roku i myślę, że jest to dobra okazja żeby kupić kosmetyki niszowych marek w lepszych cenach. Ja sama pewnie się na coś skuszę, ale mam ochotę na tyle produktów, że sama nie wiem co wybrać, a za tydzień kolejne przeceny tyle, że na zapachy. Moje konto w banku już drży ;) 

Skusicie się na coś, a może już skusiłyście? Piszcie ;)
PS. Nie jest to wpis sponsorowany.


19.8.15

Fridge by yDe - 1.0 Silky Mist/Najlepszy!

Mimo iż na rynku kosmetycznym kremów nawilżających jest multum to naprawdę ciężko jest znaleźć ten jeden jedyny, a przede wszystkim ten dobry, który naprawdę będzie działał tak jak obiecuje producent. Większość egzemplarzy to nawilżacze tylko z nazwy lub, co gorsza, "oblepiacze", które dają złudne wrażenia odżywienia i nawilżenia.  Z kremem 1.0 Silky Mist marki Fridge by yDe sprawa ma się zupełnie inaczej i już na wstępie śmiało mogę napisać, że jest to najlepszy krem nawilżający z jakim miałam do czynienia.



Silky Mist, jak zresztą wszystkie kosmetyki Fridge, jest kremem świeżym, w 100 % naturalnym. Nie znajdziemy w nim ani grama konserwantów, składników syntetycznych ani alkoholu z tego też względu ważny jest tylko przez  2,5 miesiąca i musi być przechowywany w lodówce. Wem, wiem, ta wiadomość może zniechęcać, ale pomyślcie o działaniu i efektach!
Skład kosmetyku oparty został na zimnotłoczonym oleju ryżowym, zawarte w nim przeciwutleniacze w łagodny sposób zapobiegają powstawaniu zmarszczek, a cenne kwasy tłuszczowe, m.in. oleinowy, linolowy i linolenowy wzmacniają barierę naskórkową oraz zapobiegają ucieczce wody z naskórka. Konsystencja jest tu bardzo lekka, troszkę wodnista, kosmetyk wchłania się niemalże natychmiast pozostawiając na skórze jedynie otulającą warstwę ochronną. Nie jest ona w żaden sposób tłusta, a wręcz daje przyjemne uczucie zmiękczenia oraz wygładzenia.



Krem stanowi idealną bazę pod makijaż, podkłady, mineralne, płynne czy też w kamieniu, rozprowadzają się na nim idealnie i tak samo też trzymają. Nic się nie waży ani nie spływa. Silky Mist może nie przedłuża makijażu, ale nie taki jest jego cel. Celem jest nawilżenie i tutaj spisuje się po mistrzowsku! Już po pierwszej aplikacji odczuć można różnicę w kondycji skóry, a przy regularnym stosowaniu jest tylko lepiej. Skóra odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, staje się bardziej miękka, jędrna, a także wygląda zdrowiej. Na mojej mieszanej w kierunku suchej cerze krem ten spisuje się tak dobrze, że w swojej pielęgnacji pomijam już serum nawilżające, ha, nawet nie używam już swojej ukochanej maski nawilżającej. Na serio, skóra jest tak dobrze odżywiona, że nie czuję potrzeby aby ją stosować.



Jakie jeszcze efekty odnotowałam? Przede wszystkim na dobre pożegnałam problem suchych skórek,  które były moją zmorą, a moja mocno przetłuszczająca się strefa T zdecydowanie się uspokoiła i produkuje znacznie mniej sebum. Ponadto, skóra wygląda promiennie, jest też mniej zaczerwieniona, a ja, stosując ten krem czuję, że oddycha! Silky Mist przeznaczony jest do każdego typu cery, głównie dla osób młodych w wieku 25-30 lat, ale myślę, że rewelacyjnie sprawdzi się też u osób powyżej  tej granicy. W szklanej buteleczce z atomizerem znajduje się 30 ml kosmetyku, a jego koszt to 135 zł. Czy warto? Odpowiedź jest tylko jedna, TAK!
Reasumując, jeśli poszukujecie dobrego kremu, który rzeczywiście nawilży Waszą skórę, a przy tym pozwoli jej oddychać i będzie lekki to koniecznie weźcie go pod uwagę. Gwarantuje, że nie pożałujecie.

Jak jest u Was z kremami nawilżającymi, znalazłyście już swojego ulubieńca czy wciąż jesteście w trakcie poszukiwań? 

9.8.15

Denko w Mini Recenzjach

W ostatnim czasie udało mi się zużyć całkiem sporo kosmetyków, a że większość z nich nie doczekała się pełnej recenzji  na blogu postanowiłam je zebrać i krótko dla Was opisać. Być może wpadnie Wam coś w oko, a muszę zdradzić, że duża część jest naprawdę godna uwagi. Żeby już nie przedłużać zapraszam dalej ;)



Phenome, Smoothing Body Scrub - gęsty, kremowy peeling o średniej mocy. Dobrze złuszcza martwy naskórek, wygładza, pobudza krążenie i wspomaga walkę z cellulitem. Świetnie sprawdza się zarówno do całego ciała jak i peeling do codziennego stosowania na wybrane partie ciała. Minusy? Mała wydajność dlatego nie wiem czy jeszcze go kupię, ewentualnie w promocji. Polecam szczególnie dla wrażliwców ;)

Tołpa Green, Odżywcze Mleczko Wygładzające - mile mnie zaskoczyło. Ma treściwą konsystencję, całkiem nieźle się wchłania, świetnie pielęgnuje, zmiękcza, wygładza, odżywia oraz nawilża, a także przepięknie pachnie. Chętnie kupię ponownie.

Phenome, Revitalizing Body Balm - moje niedawne odkrycie i ogromny ulubieniec. Naprawdę rewelacyjny balsam, lekki, a zarazem niesamowicie odżywczy. Nawilża, uelastycznia, wygładza, łagodzi podrażnienia, a do tego bardzo szybko się wchłania i ma uzależniający zapach. Kupię ponownie na 100%.

The Body Shop, Hemp Hand Protector - dla mnie najlepszy. Odżywia, wygładza, regeneruje, koi i  zmiękcza. Ze względu na tłustą i treściwą konsystencję stosuję go jedynie na noc, a rano mogę cieszyć się zadbaną i zregenerowaną skórą dłoni. Nie wiem ile opakowań już zużyłam, ale z przyjemnością kupię kolejne.














RITUALS..., Serenity, Fine Liquid Hand Wash - wydajne, dobrze się pieni, skutecznie oczyszcza, nie wysusza skóry dłoni, no i przepięknie pachnie! Lubię i jeszcze do niego wrócę.

Tołpa Dermo Intima, Neutralny Płyn do Higieny Intymnej - naprawdę fajny płyn. Delikatny, z dobrym składem. Dobrze oczyszcza, nie podrażnia, odświeża, łagodzi podrażnienia, a do tego przyjemnie pachnie i jest wydajny. Obecnie w użyciu mam wersję regenerującą, która też jest świetna.

Seboradin Niger, Szampon - rewelacyjny i jeden z moich ulubionych. Świetnie się pieni, dobrze oczyszcza, nie podrażnia, a przy regularnym stosowaniu wzmacnia włosy i przedłuża ich świeżość. Ponadto po myciu pozostawia je lekkie, puszyste, odbite od nasady i podatne na układanie. Lubię i kupię ponownie. Pełna recenzja >klik<.

Dr. Bronner's, 18 in 1 Hemp Lavender Pure Castile Soap - najlepsze, najdelikatniejsze i najpiękniej pachnące. Świetnie sprawdza się nie tylko do mycia ciała, ale też do mycia pędzli, do prania i ogólnie do sprzątania. Zresztą nazwa mówi sama za siebie, to mydło można wykorzystać na 18 sposobów. Cały czas mam w użyciu kilka zapachów, lawendę oczywiście też, tym razem w jeszcze większej pojemności.







Pat&Rub, Tonik Hipoalergiczny - najlepszy tonik ever. Odświeża, tonizuje, łagodzi podrażnienia, delikatnie nawilża, przyjemnie pachnie, a do tego ma rewelacyjny skład. Zużywam litrami i zawsze chętnie wracam ;)

REN, Clarifying Toner - kolejny ulubieniec. Delikatnie złuszcza martwy naskórek, tonizuje, oczyszcza, odświeża, a przy regularnym stosowaniu reguluje wydzielanie sebum i minimalizuje powstawanie wyprysków. Jest też bardzo delikatny i myślę, że sprawdzi się nawet u największych wrażliwców. Kolejne opakowanie jest już w użyciu.

Pat&Rub, Relaksujący Olejek do Ciała - pięknie pachnie, szybko się wchłania, genialnie pielęgnuje, a do tego jest w 100% naturalny. Bardzo lubię i kupuję regularnie, zmieniam tylko wersje zapachowe, teraz mam ochotę na hipoalergiczną ;) . Pełna recenzja >klik<.

The Body Shop, Banana Conditioner - nawilża, wygładza, ułatwia rozczesywanie i bardzo fajnie pachnie. Świetnie spisuje się zarówno z duecie z szampon z tej samej serii, jak i z innymi szamponami. Nie polecam jej jednak osobom z bardzo suchymi włosami. Być może jeszcze ją kupię. Pełna recenzja >klik<.





Himalaya, Sparkly White Herbal Toothpaste - naprawdę fajna pasta bez zawartości fluoru. Ma przyjemny smak, świetnie odświeża, dobrze się pieni, a przy regularnym stosowaniu delikatnie wybiela zęby. Jedna z moich ulubionych, kupię ponownie.

OPI, Original Polish Remover - robi to co ma robić i robi to dobrze. Nie mam mu nic do zarzucenia i być może kupię go ponownie.

Sylveco, Oczyszczający Peeling do twarzy - naturalny, wydajny i przede wszystkim skuteczny. Świetnie złuszcza martwy naskórek, wygładza, oczyszcza, a przy tym nie przesusza skóry. Na pewno do niego wrócę i polecam. Pełna recenzja >klik<.

Dermalogica, Multivitamin Power Firm - nie podrażnia, trochę nawilża, trochę wygładza, ale zupełnie bez szału. Na początku byłam z niego zadowolona, ale odkąd stosuję Creamy Eye Treatment marki Kiehl's  >klik< uważam, że ten krem jest bardzo średni. Więcej do niego nie wrócę.

Batiste, Dry Shampoo Dark&Deep Brown - jak dla mnie świetny. W kilka sekund odświeża fryzurę, dodaje objętości, no i nie bieli. Poza tym przyjemnie pachnie i jest całkiem wydajny. W użyciu mam obecnie inną wersję, do tej być może jeszcze wrócę, no chyba, że zrobię blond, o którym intensywnie myślę ;)





Evree, Multioils Bomb - nie mam mu nic do zarzucenia. Ma dobry skład, świetnie się wchłania, rewelacyjnie odżywia, a przy tym jest stosunkowo niedrogi oraz wydajny, a także ładnie pachnie. Być może jeszcze wrócę, obecnie w użyciu mam inną wersję ;)

RITUALS..., Good Luck Scrub - genialny! Rewelacyjnie złuszcza, wygładza, a do tego, dzięki zawartości olejków pielęgnuje i nawilża. No i ten zapach! Coś pięknego. Oczywiście, że kupię ponownie i bardzo mocno polecam. Więcej tutaj >klik<.

Korres, Wild Rose Lip Butter - nie tylko świetnie nawilża, odżywia i pielęgnuje, ale też nadaje ustom ładny, soczysty kolor. Ponadto jest niesamowicie wydajne i przyjemne w użyciu, mimo iż znajduje się w słoiczku. Bardzo lubię i kupię ponownie. Pełna recenzja >klik<.

RITUALS..., Shanti Shower Soothing Shower Oil - jedyny minus to mała wydajność, innych nie widzę. Delikatnie, ale skutecznie oczyszcza, odświeża, nie wysusza, a jego piękny, różano-migdałowy zapach pieści zmysły ;) Kupię ponownie.



















Znacie coś, a może któryś kosmetyk Was zaciekawił i chciałybyście go wypróbować? Dajcie znać :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl