28.8.14

Nowości - sierpień 2014

Jeszcze pod koniec lipca obiecałam sobie, że w sierpniu nie kupię żadnych kosmetyków. Jak same widzicie nie wytrwałam w tym postanowieniu, jednak kupiłam tylko kilka rzeczy. Wiem, wiem, to co widzicie nie zgadza się zupełnie z tym co piszę. Już tłumaczę. Większość kosmetyków kupiłam jeszcze w lipcu, a niektóre nawet wcześniej w Polsce, ale dopiero niedawno przyjechały do mnie do Norwegii. Zaczynamy prezentację ;)


Zacznijmy od zakupów zrobionych w Norwegii. Skuszona promocją na Blush.no zamówiłam glinkową emulsję oczyszczającą
ClearCalm 3 Clarifying Clay Cleanser firmy REN. Miałam też ochotę na krem z tej serii, ale był akurat niedostępny. W koszyku miałam jeszcze maseczkę oczyszczającą i tonik z serii Clarimatte przeznaczonej do skóry mieszanej, ostatecznie nie kupiłam tych kosmetyków i teraz żałuję :( Kupiłam natomiast dwa produkty do włosów Bed Head by TIGI. Nie miałam wcześniej styczności z tą firmą, a więc byłam jej bardzo ciekawa. Na początek wybrałam SUPERSTAR QUEEN FOR A DAY oraz SMALL TALK. Ten pierwszy produkt ma za zadanie unosić włosy u nasady, natomiast drugi dawać objętość, energię i styl. Jestem już po pierwszych testach, ale jeszcze sama nie wiem co myśleć ;)


Kolejne nowości to zdobycze z lotniska w Oslo kupione przez mojego M. Mamy tutaj najnowszy róż Clinique - Chubby Stick Cheek Colour Balm w kolorze Roly Poly Rosy z numerkiem 03, pomadkę z nowej, jesiennej kolekcji Chanel - Rouge Coco Shine w kolorze Aura oraz mgiełkę do ciała i pościeli Happy Mist z mojej ostatno ukochanej firmy RITUALS... Co tu dużo mówić, wszystko jest ekstra! ;)


Vitamin E Cool BB Cream oraz masełko do ust Born Lippy w wersji Raspberry z The Body Shop to prezenty od mojego M. Bebika kupił bo pamiętał, że byłam zadowolona z próbek, a jak już robił zakupy to dorzucił masełko. To mi się podoba :) Perfumy Chloe - L'Eau de Chloe kupiłam sobie już sama. Zamówiłam je na stronie Merlin.pl gdzie były w naprawdę fajnej cenie. Jeśli widziałyście mój ostatni post z ulubieńcami to już wiecie, że je kocham. Są doskonałe.


W zakupach z Polski to nie mogło zabraknąć kosmetyków Pat&Rub. Walczę z cellulitem dlatego też skusiłam się na kosmetyki z serii NATURACTIV czyli Peeling Ujędrnianie, Wyszczuplanie oraz Balsam Wyszczuplający i Zwalczający Cellulit. Peeling mam po raz drugi i bardzo lubię, jest idealny do codziennego użytku. Natomiast balsam kupiłam pierwszy raz i nie żałuję, jest świetny. Hipoalergiczny Tonik to mój niezbędnik i ulubieniec. Jest najlepszy! Aż dziwne, że nie poświęciłam mu osobnej recenzji. Muszę to nadrobić ;)


I kolejne zakupy z Pat&Rub. Bardzo polubiłam pomarańczowy Peeling do Ust, naszła mnie ochota na inne wersje i skusiłam się od razu na dwa pozostałe warianty czyli wersję kawową i różaną. Kawowy peeling przyjechał do mnie już wcześniej z Polski i okazało się, że jest przeterminowany (sprawa została już wyjaśniona i mam świeży słoiczek). W sierpniu przyjechała natomiast wersja różana. Nie jest tak fajna jak pomarańczowa, ale nie jest źle. Pozostałe produkty udało mi się kupić podczas promocji -50%. Spośród kilku przecenionych kosmetyków wybrałam swoje ulubione Hipoalergiczne Masło do Ciała, Rewitalizujący Żel Myjący oraz Orzeźwiający Balsam do Rąk.


Dawno nie kupowałam żadnego suchego szamponu, a jest to jednak produkt, który warto mieć pod ręką. Skusiłam się na zachwalany szampon Batiste w wesji Dark&Deep Brown i jestem zachwycona. Szampon pochłania nadmiar sebum, unosi włosy u nasady dzięki czemu są pełne objętości, a kolor jest idealnie dopasowany i troszkę maskuje odrosty ;) Skoncentrowany Szampon Wzmacniający - Pharmaceris nie jest ideałem, ale robi to co ma robić czyli ogranicza wypadanie dlatego kupiłam kolejną butelkę. Farba do włosów to mój must have, a więc nie mogło jej tutaj zabraknąć. Palette - Salon Colors z numerkiem 04 to mój ideał i nie szukam innej.


Czas na zakupy z apteki Gemini, w której kupiłam: Wodę Termalną - Uriage, dwa Płyny Micelarne w cenie jednego firmy Oeparol, ulubiony Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy - Yoskine, przy okazji wzięłam Żel do Powiek i pod Oczy ze świetlikiem lekarskim Flos-Lek. Jak widzicie same niezbędne rzeczy ;) Płyn micelarny testuję od kilku dni i zapowiada się dobrze, żelu pod oczy jeszcze nie stosowałam, a wody termalnej chyba nie muszę nikomu przedstawiać, a jeśli jej nie znacie to szybciutko nadrabiajcie zaległości bo warto mieć ją na łazienkowej półce ;)


Pasta do zębów Tooth Cleanser Garden Mint - Dawood&Tanner to zakup ze sklepu R-lab. Niestety nie był to dobry wybór. Zamiast mięty wyczuwam jakąś trawę, sama pasta prawie w ogóle się nie pieni, nie współpracuje za dobrze z elektryczną szczoteczką i nie odświeża oddechu. Moja mania na produkty Bumble&Bumble cały czas trwa i chętnie poznaje kolejne kosmetyki tej firmy. Tym razem skusiłam się na Bb. Tonic Lotion oraz Bb. Thickening Cream Contour, który udało mi się dorwać 50% lub 60% taniej podczas promocji w Sephorze. Testy obu kosmetyków trwają i myślę, że niedługo napiszę o nich coś więcej. Ostatnia nowość to antyperspirant Roll-on Deodorant - Clarins. Jeszcze go nie używałam, ale zbiera pozytywne opinie więc mam nadzieję, że się nie zawiodę.


Znacie któryś z kosmetyków? Co Wy kupiłyście w sierpniu? Pochwalcie się koniecznie :)

26.8.14

Ulubieńcy - sierpień 2014

W ulubieńcach najczęściej pokazuję pięć kosmetyków, ale tym razem nie mogłam poprzestać na tej liczbie. Żeby niepotrzebnie nie przedłużać zapraszam na kilka mini recenzji :)


RITUALS.../Shikakai Secret - Nourishing Ultra Shine Conditioner - moje włosy nie są mocno zniszczone, ale są bardzo wybredne i trudno im "dogodzić". Dzisiaj prezentowana odżywka jako jedna z niewielu idealnie wpisuje się w ich potrzeby. Dobrze nawilża, wygładza, nie obciąża oraz pięknie nabłyszcza. Można stosować ją także jako maskę, wystarczy potrzymać ją kilka minut dłużej. Mamy tutaj takie 2 w 1. Muszę wspomnieć też o zapachu, który jest boski i długo utrzymuje się na włosach. Kocham!

RITUALS.../Ginkgo's Secret - Caring Hand Balm - moje dłonie często są przesuszone, a więc na mojej szafce nocnej gości zawsze jakiś odżywczy krem. Od dłuższego czasu stosowałam Hemp Hand Protector z TBS, ale postanowiłam wypróbować coś innego, skusiłam się na balsam RITUALS... i nie żałuję. Ma lekką konsystencję i szybko się wchłania pozostawiając delikatną wartswę ochronną. Stosuję go zawsze na noc, a rano moje dłonie są idealnie nawilżone, odżywione i zregenerowane. Dodatkowym plusem jest zapach, relaksujący i uzależniający :)

Phenome/Rejuvenating Rose - Ralxing Massage Oil - już jakiś czas temu pisałam Wam o piance do ciała Phenome >klik<. Tak spodobał mi się jej zapach (pewnie już myślicie, że zwariowałam bo piszę ciągle o zapachach;)), że postanowiłam kupić olejek z tej serii. Uwierzcie mi, gdybym nie miała innych kosmetyków do ciała to smarowałabym się tylko tym cudeńkiem . Zastosowany na suche ciało pozostawia tłustą wartswę, natomiast nałożony na mokre i delikatnie osuszony ręcznikiem sprawia, że skóra jest miękka, gładka, nawilżona, no i pięknie pachnąca.

Chanel - Les Beiges - puder ten mam już od dobrych kilku miesięcy i dopiero w sierpniu przekonałam się jaki jest rewelacyjny. Moja skóra ostatnio wariuje i strasznie się przetłuszcza, a więc bez poprawek w ciągu dnia się nie obejdzie. Les Beiges jest do tego stworzony i towarzyszy mi praktycznie codziennie. Zaaplikowany pędzelkiem sprawia, że twarz jest matowa, a zarazem rozświetlona, ożywiona. Pięknie ukrywa zmęczenia, zmiękcza rysy, a do tego pozostaje niewidoczny na skórze, no i ten zapach! Ideał :)


MAC - Pro Longwear Waterproof Brow Set - co prawda mam makijaż permanentny wykonany metodą włoskową, ale moje naturalne brwi/włoski są jasne, a więc potrzebują przyciemnienia. Produkt MAC sprawdza się w tej roli idealnie. Mała szczoteczka jest bardzo wygodna w obsłudze, a sam żel ma lekką, nietłustą formułę. Brwi po jego zastosowaniu są przyciemnione, ułożone i mają zdrowy połysk. Co równie ważne, żel jest trwały i trzyma się na miejscu aż do wieczornego demakijażu.

GlamGlow - Supermud Clearing Treatment - mam tą maseczkę już jakiś czas i sama nie wiem dlaczego dopiero teraz pojawia się w ulubieńcach. Jest doskonała. Zastosowana na 15-20 minut sprawia, że skóra jest idealnie oczyszczona, delikatnie napięta, ale nie przesuszona, gładka, miękka, rozpromieniona, rozjaśniona, pory są zwężone, a ewentualne niespodzianki jaśniejsze. Nie ma tutaj mowy o podrażnieniu czy innych nieprzyjemnościach. Mimo małej pojemności okazała się też wydajna. To lubię. Pełną recenzję możecie przeczytać tutaj >klik<.

Chloe - L'eau de Chloe - zdarza się Wam kupić perfumy przez internet nie znając wcześniej ich zapachu? Mi raczej nigdy, ale w przypadku tych perfum zaryzykowałam. Głównie dlatego, że kocham perfumy Chloe i kocham szyprowe zapachy, a ten taki właśnie jest. Już po pierwszym psiknięciu wiedziałam, że to miłość. Samego zapachu nie potrafię opisać. Na pewno jest intrygujący, troszkę ciężki, no i przepiękny! Jak na wodę toaletową długo utrzymuje się na skórze oraz ubraniach. Coś dla wielbicielek klasycznej wersji Chloe, której nuty są tutaj wyczuwalne. Cudo!

Znacie coś z mojej gromadki? Po jakie kosmetyki Wy najczęściej sięgałyście w sierpniu? Koniecznie dajcie znać :)

22.8.14

RITUALS... - Himalaya Scrub

W ostatnim poście >klik< pisałam o świetnej piance pod prysznic RITUALS..., a dzisiaj zapraszam na recenzję kolejnego rewelacyjnego kosmetyku tej firmy.



Już na wstępie mogę napisać, że będą tylko same zachwyty, ale nie może być inaczej. Himalaya Scrub otrzymujemy w plastikowym opakowaniu z nakrętką o pojemności 450 g. Opakowanie jest dobrze wykonane, cieszy oko i ładnie prezentuje się na łazienkowej półce. Lubię takie szczegóły, jednak najważniejsza jest zawartość, a ta jest niesamowita. Oczywiście na pierwszy rzut oka widać tylko mnóstwo soli i olejki, ale zaraz po aplikacji peelingu na ciało wszystko staje się jasne. Kosmetyk ma troszkę sypką konsystencję, ale aplikacja nie przysparza problemów. Nałożony na skórę trzyma sie jej, a my możemy wykonać "peelingujący masaż". Kryształki soli nie rozpuszczają się pod wpływem wody, a więc tylko od nas zależy jak długo ma trwać rytuał złuszczania. A uwierzcie mi, jest się czym złuszczać...




Kryształki są malutkie, ale rewelacyjnie złuszczają martwy naskórek, szczególnie gdy nałożymy kosmetyk na wilgotne, a nie mokre ciało. Skóra po takim zabiegu jest delikatnie zaczerwieniona, pobudzona, a także niesamowicie gładka, miękka i jakby jędrniejsza oraz rewelacyjnie nawilżona dzięki olejkom zawartym w kosmetyku. Żeby było jeszcze fajniej peeling w swoim składzie zawiera mięte, która daje uczucie chłodu, dogłębnego oczyszczenia oraz sprawia, że czuję się kilka kilo lżejsza ;) Coś niesamowitego. A jeszcze bardziej niesamowity jest zapach, intensywny, relaksujący i po prostu piękny. A mowa tu o połączeniu indyjskiej róży z olejkiem ze słodkich migdałów, który miesza się z aromatem wyżej wspomnianej mięty. Jest cudnie. Po kąpieli zapach ten utrzymuje się jeszcze przez jakiś czas na skórze i unosi w łazience. Jestem zakochana w tym peelingu i stosuję go z przyjemnością raz lub dwa razy w tygodniu. Myślałam, że szybko się skończy, ale okazał się bardzo wydajny. Kolejny plus, i jak nie kochać takiego kosmetyku? ;)



Znacie ten peeling? Co o nim sądzicie? Lubicie solne peelingi czy wolicie cukrowe? Dajcie znać w komentarzach :)

20.8.14

RITUALS... - Shower Foam/Yogi Flow

Wieczorny prysznic to czas wyłącznie dla mnie. Chwila kiedy po ciężkim dniu mogę się wyłączyć i zrelaksować. Żeby umilić sobie te kilka minut lubię sięgać po kosmetyki, które otoczą mnie pięknym zapachem, a także będą delikatne i nie podrażnią mojej wrażliwej skóry. Prezentowana dzisiaj pianka Yogi Flow holenderskiej firmy RITUALS... to ostatnio mój zdecydowany faworyt i choć kosmetyków do kąpieli mam kilka to najczęściej sięgam właśnie po nią.



Pierwsze co urzeka to zapach, niezwykle kobiecy i zmysłowy, który jest połączeniem indyjskiej róży i olejku migdałowego. Coś pięknego. Podczas kapieli unosi się w powietrzu, pieści zmysły i relaksuje. Niestety nie utrzymuje się na skórze, ale wyczuwalny jest przez długi czas w łazience. Kolejna rzecz, która zachwyca to konstystencja... Po wyciśnięciu na dłonie kosmetyk wygląda po prostu jak zwykły żel, jednak po chwili w kontakcie z wodą zmienia się w gęstą, a nawet duuuużo gęstej i jedwabistej piany, która delikatnie myje skórę pozostawiając ją czystą, gładką i miękką.



Nie ma co liczyć tutaj na nawilżenie ponieważ pianka nie nawilża, ale też nie wysusza. W składzie znaleźć możemy SLS, który jak wiadomo może podrażniać skórę, ale nic takiego się nie dzieje. W opakowaniu znajduje się 200 ml kosmetyku, który jest niesamowicie wydajny i wystarczy na wiele kąpieli. Jedynym minusem jest dostępność. W Polsce kosmetyków RITUALS... nie kupimy nigdzie, ale można je zamówić na stronie producenta bądź też w sklepie on-line Feelunique.com. gdzie wysyłka jest za darmo. Ja jestem zakochana i to nie tylko w tej piance, ale też w innych kosmetykach tej firmy, które są po prostu doskonałe. Polecam :)



Znacie kosmetyki Rituals... czy jeszcze nie miałyście z nimi styczności?

10.8.14

Bumble and Bumble - Thickening Hairspray

Bb. Thickening Hairspray według producenta w połączeniu z włosami delikatnymi gwarantuje fryzurowe fajerwerki. Podstawowe zalety: wbrew nazwie idealny do każdego typu włosów. Nadaje fryzurze strukturę. Nawilża, odżywia, naprawia, ujarzmia i nadaje blask. Co tu dużo mówić, ja kocham ten spray i uważam, że jest genialny! Ale od początku...


Spray znajduje się w plastikowej butelce o pojemności 250 ml z atomizerem, który działa bardzo sprawnie i dobrze rozpyla kosmetyk. Proces aplikacji umila ładny zapach, trochę jakby owocowy?, trochę kwiatowy?, sama nie wiem, ale jest przyjemny i przez kilka godzin utrzymuje się na włosach. Jeśli już mowa o aplikacji - spray stosuję zawsze na wilgotne, rozczesane włosy. Spryskuję je nie tylko u nasady, ale też na całej długości. Następnie suszę włosy suszarką, zawsze głową w dół, i efekt jest naprawdę rewelacyjny.


Moje cienkie, a do tego ciężkie i oklapnięte włosy, które ogólnie są trudne do okiełznania nabierają objętości, są pogrubione (i to jeszcze jak!jestem pod wrażeniem), odbite od nasady, sypkie, lekkie i podatne na układanie. Co najważniejsze, efekt ten utrzymuje się aż do mycia! Dla mnie rewelacja ;) Jeśli obawiacie się obciążenia, sklejenia czy też przyspieszenia przetłuszczania to spokojnie ;), nic takiego się nie dzieje.


Ok, były plusy, ale niestety znalazłam też minusy, o których muszę wspomnieć. Pierwszy minus to alkohol w składzie, który przy częstym stosowaniu może wysuszać włosy lub podrażniać skalp. Na szczęście nic takiego u siebie nie odnotowałam, ale często przed zastosowaniem Thickeninig Hairspray spryskuję włosy mgiełką nawilżająca Phenome lub emulsją nawilżającą Bb. Tonic Lotion. Natomiast drugim minusem jest cena, która w perfumerii Sephora wynosi 125 zł za 250 ml. Jednak jak to ja zawsze powtarzam, warto polować na promocje :) Ja na pewno jeszcze nie raz kupię ten spray ponieważ "daje" moim włosom to czego potrzebują :) Mam też ochotę na piankę z serii Bb. Thickening.


Znacie ten spray? Co o nim sądzicie? Stosujecie kosmetyki dodające objętości? Jakie polecacie? Dajcie znać w komentarzach :)

6.8.14

Phenome/Green Tea - Double Mint Fix For Fit

Tytułowy bohater dzisiejszego posta to nic innego jak odświeżający żel/krem do stóp z zieloną herbatą i miętą.


Kilka słów od producenta:
"Niezwykle lekki preparat przeznaczony do odświeżająco-kojącej pielęgnacji stóp, w szczególności nadmiernie zmęczonych i opuchniętych. Opracowany na bazie ekologicznych wód roślinnych oraz organicznych ekstraktów przynosi stopom błyskawiczną ulgę. Nawilża i wygładza naskórek, działa antybakteryjnie, zapobiegając stanom zapalnym. Stopy odzyskują lekkość i świeżość, są odprężone i zrelaksowane oraz zabezpieczone niewyczuwalnym filmem ochronnym, chroniącym skórę pięt przed nadmiernym wysuszeniem i spękaniem."



No cóż, wielbię kosmetyki Phenome, ale dzisiaj zachwytów nie będzie. Double Mint Fix For Fit producent opisuje jako żel, dla mnie jest to krem o bardzo lekkiej konsystencji. Sama aplikacja jest przyjemna, kosmetyk gładko sunie po skórze stóp, dobrze się rozprowadza oraz szybko wchłania, pozostawiając delikatny film ochronny. Skóra po takim zabiegu wydaje się być gładka i miękka, niestety jest to efekt chwilowy. Przy regularnym stosowaniu także nie odnotowałam większych efektów i musiałam sięgnąć po dodatkowy krem, który stosuję na zmianę z tym kosmetykiem. Producent obiecuje ukojenie zmęczonych i opuchniętych stóp i w sumie na tym mi najbardziej zależało. w tej kwestii również się zawiodłam. Zaraz po aplikacji odczuwalne jest minimalne chłodzenie, ale szybko przemija i nie przynosi żadnego ukojenia, a moje stopy nie czują się lekkie ani zrelaksowane ;) Kolejnym minusem jest cena kremu, która wynosi 79 zł za 100 ml.


Na plus zaliczyć mogę delikatny, przyjemny zapach, który przypomina mi zapach gumy do żucia w listkach ;) Bardzo podobnie pachnie pumeks do stóp również Phenome, o którym pisałam tutaj >klik<. Godny uwagi jest również skład, który, jak to w kosmetykach Phenome, jest wspaniały, a znaleźć w nim możemy: wody roślinne: z zielonej herbaty, aloesowa, migdałowa, wyciąg z zielonej herbaty, ekstrakt z mięty pieprzowej, sok aloesowy, fitoskwalan, ekstrakt z lukrecji, wyciąg z tymianku, olejek szałwiowy. Czasem jednak dobry skład to nie wszystko. Jeśli jednak macie ochotę wypróbować ten krem nikogo nie zniechęcam. To, że nie sprawdził się u mnie nie oznacza, że nie sprawdzi się u Was ;)


Znacie Double Mint Fix For Fit? Co o nim sądzicie? Jakie kremy do stóp polecacie? Dajcie znać :)

4.8.14

RITUALS... - wyniki rozdania

Rozdanie zakończone, a więc czas na wyniki. Przy okazji dziękuję za udział w zabawie, i tak naprawdę to najchętniej nagrodziłabym wszystkich :) Niestety, nagroda jest jedna, a więc zwycięzca może być tylko jeden.


Kosmetyki RITUALS... wędrują do:
SAURIA80

Serdecznie gratuluję :)

3.8.14

Denko - lipiec 2014

W lipcu używałam i zużywałam wszystko po kolei, najlepiej poszło mi ze smarowidłami do ciała, poza tym udało mi się zużyć też kilka innych kosmetyków. Zresztą same zobaczcie ;)


Organique/Energizing, Shower Gel - bardzo fajny żel o zapachu guarany. Ma gęstą konsystencję, rewelacyjnie się pieni, a przede wszystkim robi to co ma robić czyli dobrze oczyszcza skórę, a przy tym nie podrażnia oraz nie wysusza, a nawet delikatnie nawilża. Polecam.

Organique/Energizing, Body Butter - świetne masło, które tak samo jak wyżej opisany żel, pachnie guaraną. Rewelacyjnie nawilża skórę, zmiękcza oraz wygładza, a przy regularnym stosowaniu także napina i ujędrnia. Mimo małej pojemności jest bardzo wydajne. Pełna recenzja >klik<.

Pat&Rub, Relaksujące Masło do Ciała - masła Pat&Rub to umnie stali bywalcy, zmieniam tylko wersje zapachowe. Seria Relaksująca pachnie bardziej trawą cytrynową niż kokosem, ale zapach jest przyjemny i nie drażniący. Masło przede wszystkim genialnie nawilża, wygładza oraz zmiękcza skórę, a efekt ten utrzymuje się bardzo długo. Uwielbiam.


Yves Rocher, Autobronzant Self-Tanner, Moisturizing Lotion Face&Body - jeden z moich ulubionych samoopalaczy. Ma lekką konsystencję, bez problemu się rozprowadza, szybko się wchłania oraz nie brudzi ubrań. Nadaje skórze piękny, złocisty odcień opalenizny, po pierwszej aplikacji bardzo delikatny. Jedynym minusem jest charakterystyczny smrodek. Pełna recenzja >klik<.

The Body Shop, Hemp Hand Protector - mój must have szczególnie w zimie. Rewelacyjny krem, który świetnie regeneruje skórę dłoni, nawilża, odżywia, wygładza oraz zmiękcza. Ma gęsta konsystencję, która długo się wchłania oraz niezbyt ładny zapach, ale działanie wynagradza wszystko.

Phenome, Wake Up Quick Moisturizer - całkiem niezły krem. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania pozostawiając na dłoniach delikatną wartswę ochronną. Po jego zastosowaniu skóra dłoni jest nawilżona, miękka i wygładzona. Rozczarował mnie jedynie zapach, który miał być pobudzający, a jest nijaki. Pełna recenzja >klik<.


Pat&Rub, Peeling do Ust Pomarańczowy - fajny peeling, który warto mieć na łazienkowej półce. Delikatnie złuszcza skórę ust pozostawiając ją wygładzoną, a do tego odzywia i delikatnie nawilża. Poza tym jest w 100% natualny i po zabiegu peelingowania możemy go po prostu zjeść. Pycha ;)

Tołpa/Dermo Intima, Neutralny Płyn do Higieny Intymnej - nie mam mu nic do zarzucenia. Płyn delikatnie myje i nie powoduje swędzenia, a wręcz łagodzi podrażnienia okolic intymnych. Zapach jest tutaj bardzo delikatny, a wydajność ogromna.

DENIVIT, Pro Electric Active Clean - fajna pasta przeznaczona do szczoteczek elektrycznych. Ma gęstą konsystencję, która nie ucieka ze szczoteczki, dobrze się pieni oraz ma delikatny miętowy smak, który odświeża oddech.


Palette, Salon Colors, 4-0 Średni Brąz - moja ulubioną farba do włosów, którą kupuję regularnie. Przede wszystkim świetnie pokrywa odrosty oraz nie podażnia mojego wrażliwego skalpu, nie przesusza bardzo włosów i nie powoduje ich wypadania. Kolor wychodzi ciemniejszy niż na opakowaniu, ale mi to nie przeszkadza.

Korres, Basil Lemon, Body Milk - dobry, ale nie rewelacyjny balsam o okropnym zapachu odświeżacza do toalet. Ma lekką konsystencję, szybko się wchłania pozostawiając na skórze delikatną wartswę ochronną. Nawilża, ale nie długotrwale. Dla osób z suchą skórą będzie za słaby. Pełna recenzja >klik<.

Caudalie, Grape Water - bardzo fajna, bezzapachowa woda z winogron. Można ją stosować nie tylko do twarzy, ale też do całego ciała. Nie wymaga osuszania, świetnie odświeża i nawilża skórę, a także łagodzi podrażnienia.


Wyrzutki:
Chanel, Le Volume de Chanel - leci do kosza ponieważ nie zdąrzyłam jej zużyć, a termin ważności minął. Maskara na początku jest troszkę za rzadka, ale z czasem "dojrzewa" i robi się idealna. Z jej pomocą można stworzyć delikatny, dzienny makijaż lub bardziej spektakularny, wieczorowy. Świetnie pogrubia, zagęszcza i wydłuża rzęsy oraz jest bardzo trwała czyli nie osypuje się ani nie kruszy. Pełna recenzja >klik<.

Korres, Wild Rose Instant Brightening Mask - zwyczajna maseczka, przeznaczona do każdego rodzaju skóry. Całkiem ładnie pachnie, nie podrażnia, nie wysusza skóry, delikatnie oczyszcza i minimalnie rozjaśnia skórę. Niestety zapomniałam o niej, data ważności minęła i muszę ją wyrzucić.

Pat&Rub, Peeling do Ust Kawowy - historię tego peelingu w skrócie opisałam już na Instagramie, ale napiszę jeszcze raz ;) Kupiłam go ok. 3 miesiące temu, ale leżał w szafce z zapasami. Wyciągnęłam go pod koniec lipca, po odkręceniu słoiczka zauważyłam, że jest coś nie tak, a po zastosowaniu go na usta wiedziałam to już na 100%. Spojrzałam na datę i okazało się, że peeling miał ważnośc do 13.07.2014. Napisałam w tej sprawie do Pat&Rub, jeszcze tego samego dnia dostałam odpowiedź zwrotną z przeprosinami i informacją, że wyślą mi nowy peeling z dłuższą datą ważności. Bardzo podoba mi się takie profesjonalne podejście do klienta ;)


Znacie któryś z kosmetyków? Jak tam Wasze lipcowe zużycia? Do przodu? :) Dajcie znać :)

1.8.14

Instagram Mix - 07/2014

Lipiec już za nami, a więc, jak co miesiąc, zapraszam Was na krótkie instagramowe podsumowanie :)


1. Najwygodniejsze 2. Dary losu :) 3. Books and Coffee ! 4. Relaks


5. Trudny wybór 6. Głupawka 7. Świeci i grzeje 8. Wishbone <3


9. Na ochłodę 10. Aleppo - lubię 11. (Nudne) nowości 12. Omnomnom


13. OOTD 14. Arbuz, dużo arbuza 15. Weekend 16. Tea time


17. Słodkie i smaczne 18. Norway 19. Szorty idealne 20. Chwila dla siebie


21. Piękny prezent 22. Zachód 23. Crumble = yummy 24. Fashion Playground.

Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu >klik< ;)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl