30.6.14

Instagram Mix - 06/2014

Czerwiec już za chwilkę dobiegnie końca dlatego też dzisiaj zapraszam Was na krótkie instagramowe podsumowanie miesiąca. Więcej zdjęć znajdziecie na moim profilu >klik< gdzie pojawiam się na bieżąco ;)

1. Niebo w gębie ;) 2. Do piekarnika 3. I po zakupach 4. Słońce <3

5. I tak od kilku dni 6. Czas napompować pośladki 7. Mniam 8. Make-up Day


9. Detox 10. Twin Sweater Set 11. W drodze 12. Na sportowo


13. Jest pięknie 14. Zestaw do tapetowania ;) 15. Rewelacyjny peeling (niedługo do wygrania;)) 16. Truskawy


17. Ładny wieczór 18. My essentials 19. No to malujemy 20. Ulubione


21. Wieczorową porą 22. Bukiecik 23. Na słoneczne dni 24. Zwyklak :)

Miłego wieczoru i do napisania :))

29.6.14

Glam Glow - Supermud Clearing Treatment czyli maseczka godna uwagi

Supermud Clearing Treatment firmy Glam Glow to maseczka opracowana klinicznie przez lekarzy dermatologów, aby pomagać zwalczać wszystkie ogólnie znane problemy skóry, takie jak: rozszerzone pory, przebarwienia, wypryski, zaskórniki i podrażnienia. Innowacyjna formuła kosmetyku idealnie oczyszcza skórę z nadmiaru tłuszczu, talku i zamieszczeń, a zawarte substancje czynne idealnie ją pielęgnują. Kosmetyk działa złuszczająco, antybakteryjnie, matująco, nie wysuszając przy tym skóry. Dodatkowo stymuluje regeneracje komórek.


Skład maseczki jest bardzo ciekawy, a znaleźć w nim możemy: korzeń lukrecji - pomaga redukować i regulować problemy skórne, mięte - pomaga kontrolować bakterie i zmniejszać podrażnienia, liść eukaliptusa - pomaga zwalczać skutki nadmiaru toksyn w skórze, aloes, rumianek, ogórek, nagietek, bluszcz - pomagają koić, łagodzić i goić, K17 glinka: 17 etapowy proces usuwający sebum, bakterie i toksyny, a także kwasy, takie jak:
- kwas glikolowy - pomaga zredukować foto-uszkodzenia skóry i poprawia jej teksturę,
- kwas salicylowy - pomaga odblokować i zmniejszyć pory,
- kwas mlekowy - wspomaga pigmentację i nawilżenie, stymuluje i zwiększa produkcję kolagenu,
- kwas migdałowy - redukuj cienkie linie i zmarszczki, opóźnia starzenie, zwiększa elastyczność skóry,
- kwas pirogronowy - pomaga w zabliźnianiu i rozjaśnia skórę,
- kwas azelainowy - pomaga zwalczać bakterie mieszków włosowych oraz wypryski.


Maseczka ma przyjemną, nie za rzadką ani nie za gęstą konsystencję koloru szarego, w której znajdują się małe kawałki suchych liści eukaliptusa. Niewielka ilość kosmetyku wystarcza do pokrycia całej twarzy cienką wartstwą co sprawia, że 34 gramy, które znajdziemy w słoiczku wystarczą nam na długo. Zaraz po aplikacji wyczuwalne jet delikatne szczypanie jednak bez obaw bo szybko mija. Producent zaleca pozostawić maseczkę na 5-20 minut, a następnie zmyć. Ja trzymam ją ok. 15 minut od czasu do czasu spryskując wodą różaną bądź winogronową ponieważ maseczka, jak to bywa w przypadku produktów na bazie glinki, bardzo szybko zasycha powodując lekki dyskomfort. Po tym czasie wykonuję delikatny masaż (oczywiście na zwilżonej twarzy) i bardzo dokładnie zmywam pozostałości kosmetyku.


Efekty po zastosowaniu Supermud Clearing Treatment są naprawdę imponujące. Moja mieszana cera, która jest zazwyczaj szara nabiera blasku, jest rozjaśniona, przyjemnie napięta, oczyszczona, matowa i bardzo, bardzo gładka co lubię, nie jest natomiast podrażniona. Maseczka świetnie oczyszcza pory oraz sprawia, że są zmniejszone. Dobrze wpływa też na wypryski, rozjaśnia je i sprawia, że zdecydowanie szybciej się goją. Stosowana regularnie tak 1 lub 2 razy w tygodniu utrzymuje skórę w świetnej "formie". Może delikatnie przesuszać, ale dobry krem nawilżający bądź maseczka załatwiają sprawę. Kwota jaką musimy zapłacić za to cudo wynosi 199 zł, ale teraz na stronie douglas.pl widziałam, że kosztuje 149 zł :) Muszę też dodać, że kosmetyk ma przyjemny, niedrażniący, ziołowy zapach, a po otwarciu ważny jest przez 9 miesięcy.


Znacie tą maseczkę? Lubicie? A może macie ją na liście zakupów? Dajcie znać w komentarzach :)

27.6.14

Nowości - czerwiec 2014/część druga

To już drugi post z nowościami w tym miesiącu i pewnie myślicie, że zwariowałam z tymi zakupami. Jeśli tak to spokojnie, ja też tak myślę ;) No, ale jak przejść obojętnie obok dobrych promocji obejmujących produkty, które mieliście na liście zakupowej? Nie ma opcji żeby nic nie kupić ;)

Na początek zakupy z Blush.no gdzie kupiłam m.in pędzle Real Techniques, a dokładnie Blush Brush czyli pędzel do różu, Stippling Brush - wielozadaniowy pędzel, przeznaczony głównie do płynnego podkładu lub różu, Expert Face Brush - pędzel do blendowania i mieszania podkładu oraz Lip Brush - pędzel przeznaczony do aplikacji pomadek. Po pierwszych testach mam mieszane uczucia, ale mam nadzieję, że będzie lepiej. Muszę tylko znależć więcej czasu żeby się nimi pobawić :) Kupiłam jeszcze Miracle Sponge - czyli gąbkę do makijażu również firmy RT, ale podczas robienia zdjęć całkiem o niej zapomniałam.


Mam już swojego ulubieńca jeśli chodzi o toniki łagodzące, a jest nim tonik Pat&Rub, ale że ostatnio bardzo polubiłam się z kosmetykami Clarins postanowiłam tym razem wypróbować tonik tejże firmy. Planowałam kupić wersję z rumiankiem, ale podczas zakupów chyba bujałam gdzieś w obłokach ;) bo kupiłam wersję z aloesem i tak znalazł się u mnie Extra-Comfort Toning Lotion with Aloe Vera. Kosmetyk w swoim składzie nie zawiera alkoholu i jest przeznaczony do cery wrażliwej. Jeszcze go nie stosowałam, ale opinie zbiera raczej pozytywne więc mam nadzieję, że będę zadowolona. Następna nowość to jeden z bestsellerów marki Bumble&Bumble, a mianowicie Surf Spray. Jest to stylizująca mgiełka do włosów zawierająca sól morską. Lekko usztywnia włosy, nadając im fantazyjny, seksowny kształt i efekt rozwichrzenia i wyschnięcia na słońcu. Przyznam szczerze, że robiłam do niej dwa podejścia, nawet obejrzałam kilka filmików jak ją stosować, i niestety za każdym razem efekt był marny. Włosy były sklejone, bardzo sztywne, matowe, w dotyku jakby przesuszone, no i wyglądały źle. Nie było żadnej objętości ani fantazyjnego kształtu, który obiecuje producent. Jednak nie poddaje się i będę próbowała dalej, może w końcu coć z tego wyjdzie. Teraz czas na łupy ze sklepu Kicks.no, w którym kupiłam Suncare Sun Protection Compact Foundation czyli Podkład w Kamieniu SPF30 firmy Shiseido, który chroni skórę przed uszkodzeniami wywołanymi negatywnym działaniem czynników zewnętrznych, takich jak promienie UV, przesuszenie. Użyłam go tylko raz, ale coś czuję, że chyba będzie z tego miłość. Wybrałam kolor SP60, który w opakowaniu wydaje się bardzo ciemny jednak po nałożenieniu na skórę ładnie się z nią stapia. Kolejna rzecz to wymienna Szczoteczka do Clarisonic, wybrałam wersję Sensitiv, którą używam obecnie i dobrze mi służy.


No i na koniec smakołyki z RITUALS. Na początku czerwca kupiłam 3 produkty tej firmy, możecie zobaczyć je tutaj >klik<, i tak mnie oczarowały, że postanowiłam dokupić jeszcze kilka rzeczy. Tym razem do koszyka wrzuciłam 2 pianki, jedną dla mojego M. w wersji Blue Dragon i jedną dla mnie w wersji Zensation, olejek pod prysznic - Fortune Oil, który bosko pachnie słodkimi pomarańczami i drewnem cedrowym, mydło do rąk - Reflection z eukaliptusem i rozmarynem, świecę - Spring Garden, która łączy w sobie słodki, ziemisty zapach wetiweru i trawiasty zapach szałwii oraz odżywczy balsam do dłoni - Ginkgo's Secret. Kupiłam też coś dla Was co oznacza, że szykuje się małe rozdanie. Więcej szczegółów wkrótce ;)


A jak Wasze zakupy w czerwcu? Pochwalcie się co kupiłyście :) Znacie któryś z pokazanych przeze mnie kosmetyków? A może coś Was szczególnie zainteresowało? :)

26.6.14

Vichy/Capital Soleil - Matujący Krem do Twarzy SPF 30

O ochronie przeciwsłonecznej powinniśmy pamiętać przez cały rok, ale to szczególnie latem skóra narażona jest na szkodliwe działanie promieni UVA oraz UVB. Brak stosowania kremów z filtrami, zarówno tych do ciała jak i do twarzy, prowadzi przede wszystkim do fotostarzenia, nietolerancji na słońce - powszechnie nazywanej alergią słoneczną, zaburzeń pigmentacji - jak maska ciążowa, plamki, rozwoju nowotworów skóry oraz poparzeń słonecznych. Najbardziej niebezpieczne i zdradliwe jest promieniowanie UVA, które obecne jest przez cały rok, nawet w pochmurne dni, i stanowi 95% promieniowania ultrafioletowego. Promienie te przenikają przez chmury, szkło, a także naskórek jednak nie wywołują bolesności skóry, mogą wnikać w nią głęboko i dotrzeć do komórek skóry właściwej. Ja, przyznam się szczerze, jeszcze do niedawna nie przykładałam zbyt dużej wagi do ochrony przeciwsłonecznej, jednak teraz bez nałożenia kremu z filtrem nigdzie się nie ruszam. Poniżej możecie przeczytać o moim ulubieńcu. Zapraszam :)



Capital Soleil - Matujący Krem do Twarzy SPF 30 firmy Vichy. Jest to krem przeznaczony do ochrony przeciwsłonecznej skóry twarzy. Zapewnia optymalną ochronę dzięki formule wzbogaconej w MEXORYL® oraz MINERAŁY. Pomaga chronić skórę przed uszkodzeniami słonecznymi, przebarwieniami i jej przedwczesnym starzeniem się. Kosmetyk znajduje się w tubce o pojemności 50 ml, przeznaczony jest głównie dla skóry mieszanej i tłustej, nie zawiera parabenów, jest hipoalergiczny, fotostabilny i wodoodporny. Konsystencja jest tutaj mleczna i zaskakująco lekka. Podczas aplikacji towarzyszy nam przyjemny, delikatny zapach. Krem po nałożeniu na skórę twarzy momentalnie się wchłania, nie pozostawia tłsutej ani klejącej wartstwy, a także nie bieli za co wielki plus. Pozostawia twarz wygładzoną oraz matową i gotową do nałożenia makijażu. Kosmetyk świetnie współpracuje zarówno ze zwykłymi podkładami jak i mineralnymi. Nic się nie roluje oraz nie waży.




A jak z działaniem matującym? Jest rewelacyjnie. Skóra pozostaje matowa przez wiele godzin, nawet podczas upałów, a co za tym idzie nasz makijaż cały czas wygląda nienagannie. Jednak uwaga ponieważ krem może przesuszać. Ja zawsze przed jego aplikacją nakładam jakiś krem nawilżający (obecnie emulsję Shiseido IBUKI) bądź serum nawilżające (obecnie Serum Nawadniające - Dermedic) i w ten sposób moja skóra jest optymalnie nawilżona, a przy tym chroniona. No właśnie, ale jak jest dokładnie z tą ochroną przeciwsłoneczną? Tutaj również nie mogę narzekać ponieważ stosowałam ten krem już w zeszłym roku, także podczas 3-tygodniowego urlopu na Lanzarote i nie nabawiłam się poparzenia czy też przebarwień. Dla mnie ten krem jest idealny i nie mam mu nic do zarzucenia. Teraz stosuję drugie opakowanie i na pewno będzie kolejne.



Zachęcam też do zajrzenia na stronę producenta, znajdziecie tam więcej informacji: http://www.vichy.pl/produkty-przeciws%C5%82oneczne/krem-matujacy-do-twarzy-spf-30-ideal-soleil/p15024.aspx

Znacie ten krem? Lubicie go tak jak ja czy macie odmienne zdanie na jego temat? A może znacie jakieś inne kremy z filtrami godne polecenia? Dajcie znać w komentarzach :)

23.6.14

Pielęgnacja Włosów z Phenome

Swoją przygodę z marką Phenome zaczęłam od produktów do twarzy, później były produkty do ciała i w końcu zdecydowałam się na kosmetyki do włosów i właśnie o nich dzisiaj Wam napiszę :)


O Purifying Hair Mask czyli Masce Oczyszczającej mogłyście już przeczytać, i to całkiem niedawno, w tym poście >klik<. W skrócie mogę napisać, że świetnie oczyszcza włosy i skórę głowy z sebum oraz pozostałości środków do stylizacji. Po jej zastosowaniu włosy są lekkie, puszyste, odbite od nasady oraz przygotowane do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych.


Szampon Anti Aging to delikatny preparat do mycia włosów głównie farbowanych. Jak widzicie mam małą pojemność ponieważ moje włosy są wybredne i mało który szampon im odpowiada, a więc nie chciałam ryzykować zakupem dużego opakowania. Pomimo małej pojemności bo tylko 50 ml szampon jest bardzo wydajny. Jak na kosmetyk naturalny świetnie się pieni, a także ma dość gęstą konsystencję, która nie przelewa się między palcami. Zapach ma delikatny, roślinny i nienachalny. Co najważniejsze szampon nie obciąża oraz nie podrażnia skalpu. Po jego zastosowaniu włosy są elastyczne, lśniące, miękkie i nawilżone. Producent obiecuje także ochronę przed działaniem promieni UV oraz fotostarzeniem, nie wiem ile w tym prawdy, ale jeśli tak jest to super:)


Następny kosmetyk to Głęboko Regenerująca Maska do Włosów - Regenerating Hair Mask, która znajduje się w cieszącym oko opakowaniu jednak mało praktycznym, szczególnie gdy stosujemy ją pod prysznicem. Konsystencja maski jest bardzo gęsta co w tym przypadku jest plusem ponieważ kosmetyk nigdzie nie ucieka i dobrze się go nakłada. Po aplikacji poczuć możemy jak natychmiast rozplątuje i zmiękcza włosy. Maska nałożona podczas kąpieli tak na ok. 10-15 minut sprawia, że włosy są nawilżone, odżywione, elastyczne, lśniące i gładkie. Niestety nie ułatwia rozczesywania, ale też nie obciążą. Tutaj zapach również jest roślinny i przyjemny.



No i ostatni kosmetyk czyli Nawilżająca Mgiełka do Włosów - Nourishing Hair Mist, która polecana jest szczególnie do włosów farbowanych, zniszczonych, suchych i łamliwych. Moje bardzo zniszczone nie są, ale farbowane już tak. Producent oprócz regeneracji struktury włosa, nawilżenia i wygładzenia obiecuje także poprawę stanu skóry głowy i głównie z tego względu ją kupiłam. Mgiełka zastosowana na całe włosy oraz skalp nie obciążą oraz nie powoduje szybszego przetłuszczania skóry głowy. Niestety nie zauważyłam żeby ułatwiała rozczesywanie, ale sprawia, że włosy są delikatnie uniesione od nasady, lekkie, podatne na układanie i błyszczące, a skóra głowy jest nawilżona i ukojona.


Po wielu nieudanych przygodach z naturalnymi kosmetykami do pielęgnacji włosów i skóry głowy miałam obawy jak sprawdzą się kosmetyki oferowane przez Phenome, ale jak widzicie spisują się u mnie świetnie co mnie bardzo cieszy i myślę, że jeszcze nie raz do nich wrócę. Jenak największym faworytem z tej czwórki jest zdecydowanie maska oczyszczająca.


Znacie te kosmetyki? Co o nich sądzicie? Macie swoją ulubioną firmę jeśli chodzi o pielęgnację włosów? Dajcie znać w komentarzach :)

PS. Czy Wy również macie problemy z bloggerem? Bo mi szwankuje już od kilku dni :/

22.6.14

The Balm - Mary-Lou Manizer czyli rozświetlacz godny uwagi

Mary-Lou Manizer od The Balm to produkt już chyba kultowy. Może nie każdy go ma/miał, ale na pewno każdy kto choć trochę interesuje się kosmetykami i makijażem słyszał o tym rozświetlaczu. Ja ze względu na mieszaną skórę, mocno przetłuszczająca się w strefie T i rozszerzone pory jeszcze do niedawna używałam tylko kosmetyków matujących i w życiu nie pomyślałabym, że użyje jakiegokolwiek kosmetyku rozświetlającego, haa, a tym bardziej, że się z nim zaprzyjaźnię. A jednak :)



Mary-Lou Manizer to kosmetyk wielofunkcyjny, 3 w 1, rozświetlacz, cień do powiek i nabłyszczacz. Cudownie rozprasza światło, sprawiając, że skóra wygląda młodziej i bardziej gładko. Na skórze tworzy efekt tafli. Mary Lou-Manizer można stosować: na powiekach - dla rozświetlenia spojrzenia, na kościach policzkowych - dla promiennego wyglądu cery, na dekolt, ramiona - dla podkreślenia lub nadania subtelnego rozświetlenia, na całą twarz - jako wykończenie makijażu wieczorowego.


W plastikowym, okrągłym i solidnie wykonanym opakowaniu z lusterkiem znajduje się 8,5 g kosmetyku. Konsystencja jest tutaj niesamowita, miękka i taka jakby kremowa. Rozświetlacz zaaplikowany na palce czy też pędzel (u mnie Real Techniques - Setting Brush) nie osypuje się ani nie pyli. Jednak to co zachwyca najbardziej to kolor, przepiękny, szampański, mam wrażenie, że będzie pasował do każdego odcienia skóry. Kosmetyk nałożony na szczyty kości policzkowych, w wewnętrznych kącikach oczu oraz pod łukiem brwiowym natychmiast odmładza i dodaje świeżości. Świetnie sprawdza się także do rozświetlenia łuku kupidyna.




Mary-Lou Manizer nie zawiera drobinek ani brokatu. Efekt jaki daje jest nienachalny, o ile oczywiście nie przesadzimy z ilością. Wystarczy naprawdę odrobina aby uzyskać przepiękny efekt tafli, który szczególnie ładnie prezentuje się w słońcu. Trwałość jest również godna pochwały, rozświetlacz zaaplikowany w wybrane miejsca trzyma się cały dzień. Na niekorzyść może przemawiać cena, która wynosi ok. 65-70 zł, jednak w porównaniu z wydajnością, która jest w tym przypadku ogromna myślę, że to naprawdę niewiele.

Poniżej możecie zobaczyć jak Mary-Lou Manizer prezentuje się na mnie. Ciężko było mi uchwycić ten efekt rozświetlenia i blogger zjadł też troszkę jakość zdjęć, ale mam nadzieję, że coś widać :)


Znacie Mary-Lou Manizer? Lubicie? Używacie kosmetyków rozświetlających czy stawiacie w makijażu na mat? Dajcie znać w komentarzach :)

18.6.14

Shiseido/IBUKI - Gentle Cleanser

Gentle Cleanser firmy Shiseido to delikatna, kremowa pianka do oczyszczania twarzy. Usuwa zanieczyszczenia oraz obumarłe komórki naskórka, nie pozbawiając skóry jej naturalnego nawilżenia. Zapewnia uczucie komfortu, pozostawia skórę jedwabiście gładką w dotyku. Kosmetyk pochodzi z serii Ibuki dedykowanej głównie dwudziesto- i trzydziestolatką. Linia Ibuki to kompleksowa pielęgnacja intensywnie NAWILŻAJĄCA, KORYGUJAJĄCA skórę poprzez niwelowanie niedoskonałości i CHRONIĄCA przed czynnikami środowiskowymi. Zaawansowane technologicznie, ale intuicyjne w stosowaniu produkty wzmacniają odporność skóry od środka, czyniąc ją piękną na zewnątrz.Podobnie jak siły natury stawiają czoła surowości zimowego klimatu, aby wiosną obudzić w sobie piękno nowego życia, tak nasza skóra posiada swoją wewnętrzną siłę, która odżywia ją, odnawia i chroni. W Japonii ta wewnętrzna siła to Ibuki.


Nie jest to moje pierwsze spotkanie z tą pianką. Używałam jej już dobre kilka miesięcy temu, miałam wtedy miniaturkę, o pojemności bodajże 30ml, która wchodziła w skład zestawu wraz z jeszcze dwoma kosmetykami z tej samej linii. Jak widzicie kupiłam pełnowymiarowe opakowanie, a więc oznaczać może to tylko jedno, ten kosmetyk jest świetny. W tubce znajduje się 125 ml bardzo gęstego kremu, który w kontakcie z wodą zmienia się w delikatną piankę. Wystarczy dosłownie odrobinka aby umyć dokładnie całą twarz. Swój egzemplarz stosuję już prawie drugi miesiąc, codziennie rano, a kosmetyku ubyło naprawdę niewiele i myślę, że wystarczy mi jeszcze na jakieś 4 miesiące.



Pianka, tak jak pisze producent, jest niesamowicie delikatna oraz pięknie pachnie co umila nam proces oczyszczania twarzy. Po zastosowaniu Gentle Cleanser skóra jest czysta, gładka i miękka. Nie jest jakoś bardzo nawilżona, ale też nie jest przesuszona co często zdarza się po użyciu żelu do mycia twarzy. Po osuszeniu skóry nie ma uczucia nieprzyjemnego napięcia oraz potrzeby natychmiastowej aplikacji kremu. Nie ma tutaj także mowy o jakimkolwiek podrażnieniu. Pianka nie pozostawia żadnej otulającej czy lepkiej warstwy na skórze oraz nie zapycha. Moja mieszana cera ją pokochała i myślę, że równie dobrze sprawdzi się na cerze suchej, normalnej, a także wrażliwej. Dla cer tłustych może być za delikatna, chociaż kto wie, może też będzie ok :)


Standardowa cena pianki to ok. 140 zł jednak patrząc na ogromną wydajność oraz świetne działanie uważam, że to niedużo. Z tej samej linii pielęgnacyjnej posiadam jeszcze krem pod oczy, o którym pisałam już w ulubieńcach maja >klik<, a także emulsję nawilżającą, o której napiszę Wam innym razem :)



Znacie tą piankę? Lubicie? A może stosujecie inne kosmetyki z serii Ibuki? Jakich kosmetyków używacie do oczyszczania twarzy? :)

15.6.14

Phenome - Purifying Hair Mask/Oczyszczająca Maska do Włosów

Purifying Hair Mask to innowacyjny preparat do skutecznego i intensywnego oczyszczania włosów, bez naruszania ich struktury. Maska ma za zadanie likwidować wszelkie zanieczyszczenia, również te oporne na działanie szamponu.


Według producenta kosmetyk uwalnia włosy z nadmiaru sebum oraz środków do stylizacji (lakier, żel, wosk, guma, pomada) dzięki czemu włosy odzyskują świeżość, lekkość i witalność, są doskonale przygotowane do dalszych zabiegów pielęgnacyjnych oraz stylizacji. Maska została opracowana na bazie glinki kaolinowej, która działa oczyszczająco i ściagająco, naturalnych drobinek ściernych takich jak proszek ryżowy oraz drobinki z pestek oliwek, organicznych olejów, m.in.: makadamia, arganowy i jojoba, które nawilżają, zmiękczają i odbudowują strukturę włosa, naturalnych ekstraktów: z owoców goji, owoców noni, liści oczaru wirginijskiego i mięty pieprzowej oraz ekologicznych wód roślinnych, które dostarczają niezbędne witaminy i minerały. Maseczkę należy stosować 1-2 razy w tygodniu lub częściej, w zależności od potrzeb.


Purifying Hair Mask znajduje się w słoiku o pojemności 200 ml. Opakowanie jest ładne, ale moim zdaniem niepraktyczne. Po pierwsze jest bardzo, bardzo ciężkie, a po drugie podczas kąpieli pod prysznicem łatwiej byłoby wydobyć kosmetyk z tubki niż ze słoika. Tą niedogodność wynagradza zapach, który jest piękny, roślinny i nienachalny. Sam kosmetyk ma gęstą konsystencję, w której zatopione są drobinki ścierne jednak bez obaw są bardzo delikatne. Producent zaleca nałożyć maskę na wilgotne włosy i wmasować, przeciągając od nasady aż po same końce. I tak też właśnie robię, następnie dokładnie ją spłukuję i myje włosy szamponem. Aplikacja kosmetyku, a następnie proces oczyszczania skalpu i włosów jest bardzo przyjemny. A jak z wypłukiwaniem drobinek? Wszystko spłukuje się bez problemu.


Maska, tak jak obiecuje producent, doskonale oczyszcza włosy, czuć to już nawet podczas jej spłukiwania. Nadmiar sebum oraz środki do stylizacji są usunięte, sklap oddycha, a włosy są lekkie, odbite od nasady, lekkie i nawilżone. Efekt jest naprawdę świetny, a w moim przypadku włosy pozostają dłużej świeże co mnie bardzo cieszy. Taka maseczka może wydawać się zbędnym gadżetem jednak dla osób z włosami przetłuszczającymi się i/lub stosującymi środki do stylizacji to moim zdaniem absolutne must-have. Moje szybko przetłuszczające się włosy ją pokochały i myślę, że zagości u mnie na stałe. Regularna cena kosmetyku to 94 zł, ale patrząc na rewelacyjny skład skomponowany w ponad 98% z surowców naturalnych i świetne działanie jest warta tej kwoty.


Znacie tą maskę? Co o niej sądzicie? Stosujecie maseczki oczyszczające lub peelingi do włosów? :)

13.6.14

MAC/Patentpolish Lip Pencil - Spontaneous

Uwielbiam pomadki w formie kredki. W sumie jeszcze do nie dawna w swojej kolekcji miałam tylko dwie kredki firmy Clinique,ale na początku czerwca do tej dwójki dołączyła kredka firmy MAC.


Zobaczcie co pisze o niej producent. M·A·C Patentpolish Lip Pencil, to Twoja nowa, magiczna różdżka do ust. Za pomocą jednego machnięcia natychmiast uzyskasz soczysty połysk. Unikalna mieszanka kremowych emolientów uzupełnia się na wzajem nadając ustom miękkości z ultra gładkim wykończeniem, które nie jest ciężkie ani klejące. Łatwa aplikacja pomadki – ołówka, wysuwanego metodą twist-up, pozwala utrzymać nienaganną czystość bez konieczności temperowania. W ofercie dostępnych jest 12 kolorów, ja skusiłam się na Spontaneous, który producent opisuje jako delikatną śliwkę.


Pierwsze co zachwyca to formuła kredki, która jest zbita jednak w kontakcie z ustami topi się i robi "masełkowa". Aplikacja jest bezproblemowa, kredka sunie po ustach zostawiając na nich piękny kolor bez prześwitów, a do tego cudowny połysk. Kolor możemy stopniować poprzez aplikację kolejnych warstw, wszystko zależy od naszych upodobań. W przypadku odcienia, który posiadam efekt przy jednej warstwie lub kilku jest cały czas subtelny i idealny na co dzień.


Zaraz po aplikacji możemy odczuć dobroczynne działanie unikalnej mieszanki substancji, która utrzymuje nawilżenie oraz powoduje, że usta są gładkie i miękkie. Pomadka po aplikacji trwa na ustach ok. 2-3 godziny oczywiście bez jedzenia, przy piciu delikatnie się ściera, ale na ustach wciąż pozostaje delikatny kolor. Uważam, że taka trwałość jest całkiem ok. Na plus jest także konsystencja, która nie jest lepka.


Poniżej możecie zobaczyć jak Spontaneous prezentuje się na ustach.


Patentpolish Lip Pencil to takie trzy w jednym czyli kolor, połysk oraz precyzja kredki do ust. Ja jestem z tego zakupu bardzo zadowolona i mam ochotę na jeszcze jakiś kolor. Jeśli lubicie pomadki w takiej formie to serdecznie polecam Wam to cudo :) A może już znacie tą kredkę? Co o niej sądzicie? :)

11.6.14

Yoskine - Mikrodermabrazja/Szafirowy Peeling Przeciwzmarszczkowy

Dzisiaj przychodzę do Was z recenzją peelingu i to nie byle jakiego bo ten peeling jest po prostu rewelacyjny. Oczywiście moim zdaniem, ale wiem, że wiele osób również je podziela :)


Przeciwzmarszczkowy Peeling firmy Yoskine to preparat, który idealnie nadaje się do mikrodermabrazji skóry. W składzie zawiera sproszkowany Szafir, który posiada właściwości polerowania skóry poprzez powierzchniowe ścieranie martwych komórek naskórka. Dzięki temu znakomicie oczyszcza i zmniejsza rozszerzone pory, a także widocznie wygładza strukturę naskórka. Poza Szafirem w składzie peelingu znajdziemy inne ciekawe składniki, m.in.: Duo-Kwas hialuronowyHMW+LMW, który wygładza zmarszczki, ujędrnia skórę i intensywnie nawilża, Sebumatrix redukujący wydzielanie sebum i zwężający rozszerzone pory oraz Lipidy zbożowe, które zabezpieczają skórę przed wysuszaniem, ściąganiem i szorstkością. Kosmetyk ma za zadanie pobudzić samoregenerację komórek, co sprawia, że cera zyskuje zdrowy koloryt i świeży młodzieńczy wygląd. Przeznaczony jest do skóry normalnej oraz mieszanej.



Peeling znajduje się w tubce o pojemności 75 ml, po otwarciu ważny jest przez 9 miesięcy i myślę, że przez ten czas na spokojnie go zużyjemy. Jeśli chodzi o zapach to jest delikatny i w moim odczuciu ładny, niestety nie wiem do czego go porównać, no ale nie o zapach tutaj chodzi tylko o działanie ;) Peeling ma gęstą konsystencję, która po wyciśnięciu nigdzie nie ucieka ani nie spływa. Na pierwszy rzut oka nie wygląda jak peeling, ale niech to Was nie zwiedzie bo po bliższym przyjrzeniu się możemy zobaczyć w nim mnóstwo bardzo malutkich drobinek. Producent zaleca nakładać kosmetyk raz w tygodniu na wilgotną twarz, szyję, dekolt i ramiona, a następnie, omijając okolice oczu, delikatnie masować skórę przez 1-2 minuty. Ja nie do końca stosuję się do tych zaleceń ponieważ nakładam peeling tylko na twarz i robię to 2 razy w tygodniu. Pierwsze użycie było dla mnie zaskoczeniem ponieważ uczucie podczas oczyszczania twarzy jest tutaj nieco inne jak przy "normalnym" peelingu, trochę tak jakbyśmy używały papieru ściernego, jednak w porównaniu do zabiegu mikrodermabrazji w salonie kosmetycznym i tak jest przyjemnie. To uczucie to jedyny minus, jednak to co czujemy pod palcami oraz widzimy w lustrze po zmyciu kosmetyku sprawia, że o tym minusie zapominamy.



Moja mieszana cera, mocno przetłuszczająca się w strefie T, z rozszerzonymi porami oraz niezliczoną ilością zaskórników w szczególności na nosie oraz brodzie po tym peelingu wygląda jak "milion dolarów"! Jest idealnie oczyszczona, wygładzona, rozjaśniona, zmatowiona, pory są oczyszczone oraz zwężone, a zaskórniki zdecydowanie mniej widoczne, że tak to ujmę. Chyba wiecie wiecie co mam na myśli, prawda? :) I to wszystko tylko po dwóch minutach oczyszczania skóry tym peelingiem albo minucie, nie liczę ;) Jednak plusy jeszcze się nie kończą bo efekt ten utrzymuje się kilka dni i odkąd używam tego kosmetyku coraz rzadziej sięgam po maseczki oczyszczające bo już nie czuję takiej potrzeby. Dla mnie ten peeling to zdecydowanie HIT i odkrycie tego roku. Zapomniałam jeszcze dodać, że moja skóra jest też wrażliwa i pomimo tego uczucia szorowania papierem ściernym w żadnym wypadku nie jest podrażniona.


Jeśli macie cerę normalną bądź mieszaną tak jak ja z rozszerzonymi porami oraz zaskórnikami to serdecznie polecam Wam ten peeling. A może już go znacie? Co o nim sądzicie? Lubicie czy jesteście na nie? Dajcie znać w komentarzach :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl