31.1.16

Instagram Mix - styczeń 2016


1. Pielęgnacyjni ulubieńcy roku >klik< 2. OOTD 3. Taki dzień 4. Cisza i spokój


5. Coś nowego, coś fajnego 6. Winter mood 7. No to w drogę 8. Niezbędniki


9. Poranek z Elle 10. Jest moc <3 11. Mała zapowiedź 12. I pachnie w całym domu <3


 13. Essentials 14. Popołudnie w kuchni 15. Widzę Was 16. Urodzinowe rozdanie trwa! >klik<


17. W leginsach najlepiej 18. Jest słońce, jest śnieg, jest fajnie 19. Zimowe nowości >klik< 20. Sweater weather 


21. A kuku 22. OOTD po raz drugi 23. New in 24. Leniwe popołudnie


25.  Selfie musi być ;) 26. Details 27. Fajna ta książka 28. A wieczorem...


29. Makijażowi ulubieńcy roku >klik< 30. Ready to go 31. Dla fanek fig 32. Całus


33.  Details raz jeszcze 34. Czekam na wiosnę 35. Zimno! 36. Love is in the air <3

26.1.16

Urodzinowe rozdanie

Co prawda do urodzin bloga jeszcze trochę bo prawie miesiąc, ale już dziś zapraszam Was do wzięcia udziału w małym rozdaniu z tej okazji. 24 lutego miną 2 lata odkąd założyłam bloga i napisałam swój pierwszy post.  Wydaje mi się jakby to było wczoraj a minęło już tyle miesięcy! W tym czasie wiele się zmieniło, blog przeszedł małą metamorfozę, ja poznałam wiele świetnych kosmetyków, o wielu fajnych produktach już napisałam i nadal chcę pisać. Bardzo się cieszę, że jesteście tutaj ze mną, czytacie moje wywody i zostawiacie po sobie ślad. Motywuje mnie to i zachęca do dalszego działania. No dobra, już nie przynudzam. Czas napisać o nagrodzenie. Mam dla jednej z Was zestaw kosmetyków niszowej, brytyjskiej marki REN w skład, którego wchodzi super delikatny, a przy tym skuteczny żel pod prysznic, a także lekki, a przy tym świetnie nawilżający, odżywiający i uelastyczniający balsam o pięknym, świeżym różanym zapachu. Co trzeba zrobić by wygrać? O tym poniżej :)


Aby wziąć udział w rozdaniu wystarczy:


1. Być publicznym obserwatorem mojego bloga. 
2. Udostępnić na blogu baner z odnośnikiem do tego posta/ polubić profil Black Raspberry blog na Facebooku >klik</polubić mój profil black_raspberry_ na Instagramie >klik< albo wszystko na raz. Zwiększy to szansę na wygraną ;)
3. Zgłosić się w komentarzu pod tym postem według wzoru:

- obserwuję jako:
- baner na blogu: NIE/TAK (link)
- lubię na Facebooku: NIE/TAK 
- lubię na Instagramie: NIE/TAK (pseudonim)
- email:


Regulamin:

1.Fundatorem nagród jestem ja, prowadząca blog blackraspberryblog.blogspot.com
2.Wszystkie nagrody są nowe 
3. Rozdanie trwa od 26.01 do 24.02.2016 do godz. 23:59
4. Do 3 dni od zakończenia rozdania za pomocą generatora liczb losowych zostanie wybrany Zwycięzca
5. Zwycięzca zostanie  poinformowany mailowo o wygranej ( pojawi się również informacja na blogu) 
6.Uczestnikami rozdania mogą być tylko osoby pełnoletnie
7.Nagrodę wysyłam tylko na terenie Polski
8. W rozdaniu można brać udział tylko jeden raz
9. Biorąc udział w rozdaniu akceptujesz regulamin i zasady wyżej wymienione
10. Konkurs nie podlega przepisom Ustawy z dnia 29 lipca 1992 roku o grach i zakładach wzajemnych (Dz. U. z 2004 roku Nr 4, poz. 27 z późn. zm.)  

21.1.16

Zimowe nowości

Nie będę ściemniać, zaszalałam. Wszystko przez promocje, moje uwielbienie do kosmetyków i brak samokontroli. Choć patrząc na to z drugiej strony i wiedząc, że są to zakupy nie z  tygodnia, a zrobione w przeciągu ok. 2 miesięcy to nie jest chyba tak źle. Jak zawsze króluje pielęgnacja, a raczej jest tu sama pielęgnacja bo to akurat zużywam na bieżąco, a jak zużywa się kolorówka chyba każda z nas wie. U mnie nie zużywa się wcale :(




Moje uwielbienie do peelingów, zarówno tych do twarzy jak i do ciała nie słabnie, dlatego w nowościach nie mogło ich zabraknąć i tak mamy tutaj aż trzy zdzieraki: jeden The Body Shop, który zachwycił mnie swoim zapachem, niestety działanie ma kiepskie i wiem, że już więcej do niego nie wrócę, dwa pozostałe są marki Frank Body. Ten do twarzy kupił mnie od razu, rewelacyjny! Ma świetny skład, pachnie jak dobra kawa i genialnie złuszcza martwy naskórek. Wersja do ciała czeka na swoją kolej i muszę przyznać, że jestem jej mega ciekawa. W sklepie iperfumy.pl kupiłam swoje ulubione pasty Marvis, wzięłam od razu trzy opakowania ponieważ nie lubię po kilka razy płacić za kuriera, do zamówienia dorzuciłam nawilżającą maskę Decleor. Moja ulubiona od Origins dobija już dna, a tę od dawna miałam ochotę przetestować. Póki co wiem tylko, że pachnie pięknie <3 Duet REN to  prezent świąteczny, w jego skład wchodzą dwie maski w małych pojemnościach. Wersję Glycolactic znam i uwielbiam, natomiast ta 1-minutowa - Flash Rinse 1 Minute Facial  - zawierająca wit. C to dla mnie nowość, ale już ją przetestowałam i jest naprawdę świetna. W Douglasie skusiłam się na regenerujący krem do rąk marki I Coloniali. Jeszcze go nie używałam i jestem ciekawa czy zdoła pokonać mojego ulubieńca od The Body Shop. Maska do włosów Anti-Age oraz pianka do mycia ciała w wersji Milk marki Organique to powrót po latach. Oba produkty uwielbiam i Wam również je polecam. Maska jest najlepsza na świecie, pięknie pachnie winogronami i można stosować ją również jako odżywkę, natomiast pianka ma niesamowicie puszystą, przyjemną konsystencję i jest bardzo łagodna. Krem do mycia ciała od Institut Karite to mój łup z TK Maxx, tak samo zresztą jak płyn micelarny marki Suki. Żadnego z tych kosmetyków nie używałam, ale wierzę, że będą super. Zresztą, nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam robić zakupy w tym sklepie, zawsze można znaleźć tam nowe, nieznane kosmetyki w przyjemnych cenach, a dla fanek świec to prawdziwe królestwo! Ja bardzo lubię te marki DW Home , pachną obłędnie i są niedrogie <3



Zakup żelu L'occitane - Vanille&Narcisse to wynik bezcelowego szwendania się po centrum handlowym. Zresztą, muszę się przyznać, że zdecydowanie bardziej lubię kupować kosmetyki niż ubrania, szczególnie jeśli mają fajne opakowania, dobre składy i bosko pachną, a ten żel to wszystko właśnie ma. Jeśli lubicie ciepłe i otulające aromaty koniecznie zwróćcie na niego uwagę. Kosmetyki marki O'right chodziły za mną od dawna, a że moje dwa szampony: Insight i Kiehl's akurat się kończą postanowiłam w końcu złożyć zamówienie i oprócz szamponu dodającego objętości Recoffee skusiłam się też na peeling do skóry głowy kryjący się pod nazwą Hinoki. Oba produkty są naturalne i zapowiadają się fantastycznie! Kolejne naturalne nowości to emulsja głęboko oczyszczająca z witaminą C - Nourish oraz tonik z kwiatów pomarańczy - Lulu&Boo. Ten duet kupiłam w sklepie organicall.pl, w którym naprawdę ciężko jest się na coś zdecydować. Asortyment jest niezwykle ciekawy i wszystko strasznie kusi! Do zakupów dorzuciłam jeszcze ściereczkę muślinową Skin&Tonic, ale zupełnie zapomniałam umieścić ją na zdjęciu. Balsam REN to również powrót. Uwielbiam go za lekką konsystencję, fantastyczne działanie nawilżająco-uelastyczniające oraz delikatny, różany zapach. I już ostatnie zakupy poczynione tym razem w Sephorze czyli samoopalacz do ciała w kroplach marki Clarins, naprawdę niezły!, oraz spray dodający włosom objętości i struktury. Bardzo lubię i wracam do niego regularnie. 


I to już wszystko? Coś Was szczególnie zaciekawiło? Znacie któryś z kosmetyków? O czym chciałybyście poczytać? 
PS. Mam dla Was niespodziankę, ale więcej zdradzę w następnym poście :)

14.1.16

Ulubieńcy roku 2015 - pielęgnacja

Dziś zapraszam Was na kolejny post z ulubieńcami roku. Tym razem na tapetę poszła pielęgnacja. Nie wiem czy jest tego dużo czy mało,ale są to kosmetyki, które mnie totalnie zachwyciły, po które sięgam z przyjemnością, i które z ręką na sumieniu mogę polecić praktycznie każdemu. Na zdjęciu brakuje trzech produktów, nie mam ich obecnie w domu, ale nie mogę o nich nie wspomnieć także czytajcie uważnie ;) No to co, zaczynamy.







Sylveco, Lipowy Płyn Micelarny - naturalny, łagodny i skuteczny, cóż chcieć więcej? W składzie zawiera ekstrakt z kwiatów lipy szerokolistnej, który wykazuje działanie nawilżające i osłaniające dzięki temu płyn nie tylko dokładnie oczyszcza skórę, ale pozostawia ją też elastyczną, odżywioną i gładką, natomiast na skórę oczu wpływa kojąco i łagodząco. Ponadto nie pieni się i nie pozostawia na skórze żadnej nieprzyjemnej warstwy, bo tego chyba nikt nie lubi, prawda? Sięgam po niego z przyjemnością i na inne płyny już nawet nie patrzę.

Fridge by Yde, Ostra Szczotka - bez problemu mogłaby zastąpić balsam oraz peeling do ciała bo regularne używanie tej szczotki lepiej wpływa na skórę niż stosowanie wyżej wymienionych  kosmetyków. Lecz to nie wszystko bo oprócz gładkiej, jędrnej skóry bez cellulitu zyskujemy też ładniejszy koloryt, poprawiamy krążenie i oczyszczamy organizm z toksyn. A tak naprawdę ostra szczotka nie jest taka ostra, jest idealna. Wykonana z naturalnego, końskiego włosia, które nie drapie tylko masuje skórę, świetnie leży w dłoni, a masaż nią to czysta przyjemność bez podrażnień. Najlepsza bez dwóch zdań.

Kiehl's, Face Cream - no i chyba udało mi się znaleźć nawilżający krem idealny. Ultralekki, szybko  się wchłania, otula skórę delikatną warstwą ochronną, nie obciąża, nie przyspiesza przetłuszczania,  nie zapycha, świetnie sprawdza się na noc, a także na dzień pod makijaż, który to trzyma się na nim rewelacyjnie. Do tego jest bardzo łagodny, nie podrażnia, nie powoduje alergii,  a nawilżenie jest tu na najwyższym poziomie. Skóra przez cały dzień jest miękka, elastyczna i odpowiednio nawilżona. Zapach, opakowanie i wydajność również na plus. Cena zresztą też. Producent kieruje go do wszystkich i myślę, że sprawdzi się u każdego.

Clarins, Radiance-Plus Glow Booster - czyli słońce w kropelkach. Fajne rozwiązanie szczególnie dla tych, którzy marzą o pięknej opaleniźnie przez cały rok, ale nie lubią samoopalaczy bądź boją się plam. Tutaj aplikacja jest szybka, dziecinnie prosta (wystarczy zmieszać krople z kremem i nałożyć na skórę), a efekty fantastyczne. Już po kilku godzinach od aplikacji możemy cieszyć się delikatną, naturalną i złocista opalenizną bez zacieków itp. Efekt opalenizny oczywiście można stopniować w zależności od naszych oczekiwań. Kosmetyk ściera się równomiernie i... nie wydziela charakterystycznego zapachu. Mowa tu o wersji do twarzy, ale ostatnio kupiłam też tę do ciała i również jest moc. 




Dr. Bronner's, Pure Castille Soap - niby to tylko mydło w płynie, ale uwierzcie mi jest naprawdę genialne i wszechstronne. Można się nim umyć od stóp do głów, a także wykorzystać na kilkanaście różnych sposobów. Ja stosuję je do mycia pędzli, do sprzątania, a także pod prysznicem do mycia ciała. W ducie z myjką fantastycznie się pieni,  skutecznie oczyszcza i jest niezwykle łagodne, nie powoduje alergii oraz nie narusza warstwy hydrolipidowej. Dostępne jest w różnych pojemnościach, a także kilku wersjach zapachowych. Ja uwielbiam lawendową, a także tę ze zdjęcia czyli migdałową, która pachnie marcepanem <3 Jeśli jeszcze nie znacie Pure Castille Soap radzę szybko to nadrobić! ;) To jedno z moich największych odkryć tego roku, którego nie może już u mnie zabraknąć.

Insight, Loss Control Shampoo - ze względu na wrażliwą skórę głowy ostrożnie dobieram szampony, muszę przy tym pamiętać też o kapryśnych, cienkich i szybko przetłuszczających się włosach, które raczej nie tolerują naturalnych kosmetyków. Natomiast o szamponach Insight czytałam tyle dobrego, że musiałam choć jeden wypróbować i uwierzcie, to był strzał w dziesiątkę. Łagodny, skuteczny, świetnie oczyszcza, dobrze się pieni i jeszcze odżywia włosy. O podrażnienaich nie ma tu mowy, tak samo jak o obciążaniu. Skalp jest nawilżony, włosy sypkie, błyszczące i puszyste. Warto tu w spomnieć o składzie, w pełni naturalny, bez zbędnych substancji natomiast z organicznymi składnikami aktywnymi jak ekstrakty z kasztanowca, guarany i Echinacei. Mieszanka ta wzmacnia i stymuluje cebulki, i faktycznie, odkąd stosuję Loos Control włosy zdecydowanie mniej wypadają i niesamowicie  mnie to cieszy. Genialny produkt, w niskiej cenie i w fajnej butli <3

The Body Shop, Hemp Hand Protector - ulubieniec od dawien dawna i mimo, że kremów do rąk przewinęło się u mnie dużo żaden nie przebił tego śmierdziucha od TBS. No tak, zapach ma nieprzyjemny, ale działanie wymiata. W kilka chwil potrafi zregenerować spierzchnięta i przesuszoną skórę dłoni pozostawiając ją nawilżoną, gładką i elastyczną. Zawsze mnie ratuje, a szczególnie teraz zimą gdy minusowe temperatury nie służą naszej skórze. Sama nie wiem, które to już opakowanie, ale będą kolejne.





Phenome, Relaxing Massage Oil - olejek naszej rodzimej marki, który pokochałam. Bogaty w wyselekcjonowane, organiczne oleje doskonale pielęgnuje, odżywia, nawilża i regeneruje skórę, a jego wspaniały zapach, niby różany, ale bardziej zielony niż mdły, relaksuje i koi zmysły. Uwielbiam się nim otaczać, a wręcz jestem od niego uzależniona. Sam olejek szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej, nieprzyjemnej warstwy i jest bardzo wydajny. Idealny i do masażu i do szybkiego nawilżenia skóry <3

Alpha H, Balancing Cleanser with Aloe Vera - najbardziej łagodny preparat do demakijażu i oczyszczania skóry z jakim miałam do czynienia. Jednak mimo swej łagodności jest naprawdę skuteczny. Fantastycznie i bez najmniejszych problemów usuwa ze skóry resztki makijażu, sebum oraz inne zanieczyszczenia pozostawiając ją oczyszczoną, dotlenioną, a przy tym niezwykle miękką, elastyczną i nawilżoną. Kosmetyk nie powoduje podrażnień, nie narusza warstwy hydrolipidowej, nie powoduje dyskomfortu w postaci ściągnięcia skóry,  a jego konsystencja w postaci mleczka sprawia, że demakijaż jest jeszcze przyjemniejszy. Dla mnie zdecydowanie najlepszy! Bardzo mocno polecam.

Phenome, Facial Exfoliating Paste - mimo iż peelingów mechanicznych na rynku jest wiele trudno znaleźć taki, który będzie w 100% idealny. Ja w roku 2015 przetestowałam sporo kosmetyków tego typu, ale tylko  Facial Exfoliating Paste spełnił wszystkie moje oczekiwania. Dosyć mocny, skuteczny, idealnie złuszcza martwy naskórek, wygładza, a przy tym nie powoduje podrażnień i nie wysusza skóry. Co więcej, można stosować go jako produkt 2w1 bo pozostawiony na twarzy trochę dłużej śmiało zastępuję też maskę oczyszczającą. W efekcie skóra jest oczyszczona, gładka, promienna, jędrna i elastyczna. Zachwyca też naturalnym składem, wydajnością oraz wspaniałym, roślinnym zapachem.







Ministerstwo Dobrego Mydła, Masło Shea - odkąd poznałam to masło, jakieś kilka miesięcy temu, cały czas gości na mojej łazienkowej półce. Gęste, odżywcze, niezwykle łagodne oraz wszechstronne. Bez problemu zastąpi balsam, kremy do stóp i dłoni, a także pomadkę do ust. Zapachem może nie zachwyca, jest delikatny, lekko orzechowy, ale działaniem już zdecydowanie tak. Wspaniale odżywia, zapobiega utracie wody z naskórka i łagodzi podrażnienia, wykazuje też działanie antybakteryjne i przeciwzapalne i co najważniejsze, jest tak łagodne, że może być stosowane także u dzieci czy alergików. Co tu dużo mówić, naprawdę warto je mieć.

Marvis, pasta do zębów - czy można uzależnić się od pasty do zębów? Zdecydowanie tak! Te marki Marvis wyróżniają się nie tylko uroczymi opakowaniami w stylu retro, które zdecydowanie przyciągają wzrok, ale też fajnymi, niecodziennymi smakami, które są naprawdę świetnie wyważone i sprawiają, że mycie zębów to nie tylko obowiązek, ale też przyjemność. Ponadto dobrze oczyszczają, odświeżają oddech, a także są mega gęste, a przy tym mega wydajne, no i świetnie się pienią. Na zdjęciu wersja wybielająca o delikatnym miętowym smaku, ale najbardziej chyba lubię tę o smaku lukrecji, mimo iż za smakiem lukrecji nie przepadam.

Dermalogica, Gentle Cream Exfoliant - kolejny peeling w tym zestawieniu, tym razem enzymatyczny. Podbił moje serce niemalże od razu. Wystarczy zaledwie kilkanaście minut aby pokazał swą moc, a przy regularnym stosowaniu potrafi zdziałać cuda. Nie tylko złuszcza martwy naskórek, ale też świetnie oczyszcza, obkurcza pory, wygładza, rozjaśnia koloryt, pomaga pozbyć się przebarwień, a także niweluje niechciane wypryski. Gdy dodamy do tego dobrą wydajność mamy prawie, że ideał. Niestety, peeling mimo delikatny w nazwie wcale taki nie jest i wrażliwe skóry może podrażnić. Ja polecam go głównie osobom z cerą mieszaną i tłustą.

Origins, Drink Up Intensive - prawdziwa bomba odżywcza dla skóry. Treściwa, bogata konsystencja i fantastyczny skład w  którym znajdziemy m.in. olejki z awokado i pestek moreli, wodorosty z morza japońskiego, roślinną glicerynę i kwas hialuronowy w najlepszy możliwy sposób dbają o wrażliwą, przesuszoną skórę przywracając jej odpowiedni poziom nawilżenia. Wystarczy nałożyć maskę na noc, a rano można cieszyć się jędrną, odżywioną i ukojoną skórą, która jest napięta i promienieje. Niezastąpiona nie tylko zimą, ale przez cały rok. Bardzo wydajna, pachnąca owocami i tak łagodna, że można nakładać ją też pod oczy, aaa i teraz dostępna także w Sephorze.




Sylveco, Pomadka z peelingiem - idealna propozycja dla tych, którzy walczą z suchymi i spierzchniętymi ustami. Pomadka ta nie tylko wspaniale pielęgnuje, regeneruje i koi, ale też, dzięki zawartości drobinek cukru trzcinowego, wygładza powierzchnię ust i pozawala szybko i skutecznie pozbyć się suchych skórek. Na plus przemawia tutaj także fantastyczny, naturalny skład, niska cena i dobra wydajność.

Alpha H, Liquid Gold - czyli tonik złuszczający z zawartością kwasu glikolowego przeznaczony do każdego rodzaju skóry. Za zadanie ma redukować zmarszczki, przebarwienia, uszkodzenia posłoneczne oraz rozszerzone pory i drobne wypryski. Ja tak naprawdę doceniłam go dopiero gdy mi się skończył (tak, na zdjęciu widzicie pustą butelkę) i już planuję zamówić kolejne opakowanie. Przy regularnym stosowaniu w niewidoczny, delikatny sposób złuszcza naskórek, wyrównując tym samym powierzchnię skóry, zwęża pory, oczyszcza je, reguluje wydzielanie sebum, no i zdecydowanie pomaga zapobiegać powstawaniu wyprysków, a jeśli już takowe się pojawią bardzo szybko się z nimi rozprawia. Przy tym jest niezwykle łagodny, nie powoduje szczypania, a skóra podczas stosowania jest cały czas świetnie nawilżona. Można stosować go wspólnie z kremem lub też bez, wtedy daje lepsze, mocniejsze efekty. No naprawdę fajny produkt, który warto wypróbować. Myślę, że najbardziej docenią go osoby z przebarwieniami czy też pierwszymi zmarszczkami choć ja polecam go każdemu :)




Clochee, Peeling do ciała - zdecydowanie najfajniejszy peeling do ciała z jakim miałam w 2015 roku do czynienia i nie wiem czy wiecie, ale jest to polski produkt! Nieważne czy zastosujemy go na mokro czy na też na sucho w obu przypadkach fantastycznie i naprawdę porządnie złuszcza martwy naskórek, a jednocześnie pielęgnuję i nawilża skórę. A wszystko to zasługa genialnego, organicznego składu w którym oprócz drobinek ścierających czyli cukru i pestek malin znajdziemy m.in. odżywcze masło Shea, które nie tylko działa na skórę regenerująco, ale też łagodzi podrażnienia, uelastycznia i natłuszcza. Po jego zastosowaniu użycie balsamu jest zupełnie zbędne, a mimo, że skóra jest porządnie nawilżona nie ma tu uczucia oblepienia czy tłustości. Koniecznie wypróbujcie!

Aesop, Rejuvenate Intensive Body Balm - śmiało mogę napisać, że to zdecydowanie najlepszy balsam do ciała ever! Mimo lekkiej, szybko wchłaniającej się konsystencji pielęgnuje, odżywia i nawilża tak jak bogate, treściwe masło. Już chwilę po aplikacji możemy odczuć jego dobroczynne działanie i cieszyć się miękką, jedwabistą, elastyczną skórą, a do tego pięknie pachnącą  bo zapach jest tu naprawdę boski. Waniliowo - drzewny, ciepły i otulający. Idealny na zimowe wieczory choć i latem świetnie się sprawdzi. Jeśli Wasza skóra często jest szorstka, swędząca i brakuje jej jędrności ten balsam sprawi, że już nigdy taka nie będzie.

Kiehl's, Creamy Eye Treatment with Avocado - krem pod oczy, który faktycznie działa! Do tego jest mega łagodny i komfortowy. Mimo gęstej, trochę topornej konsystencji wchłania się więcej niż fantastycznie przez co fajnie sprawdza się pod makijaż i zapewnia idealne nawilżenie przez cały dzień. Nic się na nim nie roluje, a zaaplikowany pod oczy korektor nie wchodzi w załamania. Przy regularnym stosowaniu skóra pod oczami jest rozjaśniona, elastyczna, zmarszczki są delikatnie wygładzone, a przesuszone miejsca są odżywione. Świetny kosmetyk, który sprawdza się zarówno na dzień, jak i na noc, a jeden mały słoiczek starcza na bardzo długi czas. Obecnie najlepszy i ulubiony. 

Znacie moich ulubieńców? Podzielacie moje zdanie? Co Was zaciekawiło z tej gromadki?
Jestem też bardzo ciekawa jakie produkty Was zachwyciły w 2015 roku? Koniecznie podzielcie się swoimi typami w komentarzach :)

11.1.16

Ulubieńcy roku 2015 - kolorówka i perfumy

Jeśli jesteście ze mną dłużej na pewno dobrze wiecie, że mam większego bzika na punkcie pielęgnacji niż kolorówki, ale podsumowanie ulubieńców roku zacznę właśnie od kosmetyków kolorowych oraz perfum. Nie miałam najmniejszego problemu aby wytypować te naj, naj, naj produkty, jak same widzicie nie ma ich wiele, ale wszystkie są sprawdzone, wszystkie lubię ogromnie, sięgam po nie bardzo często i jeszcze długo będę sięgać. Żeby nie przedłużać zapraszam do czytania, a już niebawem postaram się przygotować post z pielęgnacją. Tam będzie tego trochę więcej ;)








Essie, lakiery do paznokci - dla mnie najlepsze i już od dawna ulubione. Mają idealną konsystencję, nie bąblują, ładnie kryją przeważnie już po pierwszej warstwie, są trwałe, a także, co ważne, mają świetne, dobrze wyprofilowane pędzelki, które pozwalają naprawdę szybko i perfekcyjnie pokryć płytkę. Ja w 2015 roku najczęściej sięgałam po kolory widoczne na zdjęciu czyli totalną klasykę: Licorice - głęboka, lśniąca i mega trwała czerń, Forever Young - kremowa, wiecznie modna czerwień na wszystkie pory roku,  Twin Sweater Set - karmazynowa, lśniąca czerwień, która nigdy się nie nudzi, Cashmere Bathrobe - niezwykła szarość z dodatkiem srebrnych drobinek.

Seche Vite - dobry top coat to dla mnie podstawa udanego manicure. Seche Vite idealnie spełnia swoją rolę, błyskawicznie wysusza lakier, utwardza go, pięknie nabłyszcza i przedłuża jego trwałość. Nic więcej mi nie trzeba. No dobra, może ładnego zpachu bo tutaj akurat nie można na to liczyć, poza tym nie mam mu nic do zarzucenia.

Chanel, Perfection Lumiere Velvet - podkład lekki jak mgiełka. Zaaplikowany palcami świetnie się rozprowadza, nie tworzy smug  i idealnie stapia się z cerą  dając satynowe wykończenie. To taki kosmetyk, który po nałożeniu wygląda jak druga skóry tyle, że zdecydowanie ładniejsza. Wygładza, wyrównuje koloryt, ukrywa zaczerwienia i tuszuje niewielkie skazy. O masce nie ma tu mowy, cera jest rozpromieniona i wygląda świeżo, a z drugiej strony jest matowa. Podkład nie przyspiesza przetłuszczania skóry, nie wchodzi w załamania, co do trwałości też nie mam zastrzeżeń, na mojej mieszanej cerze trzyma się dobrych kilka godzin. Kupuję regularnie i chyba jeszcze długo tak pozostanie. Wam też go polecam.



MAC, Waterproof Perfect Brow Set - czyli tusz do brwi, który w kilka sekund poprawia ich wygląd. Definiuje je,  przyciemnia, utrwala i zagęszcza. Mała szczoteczka ułatwia malowanie, a sam tusz jest bardzo trwały, nie rozmazuje się i nie spływa. Ja lubię go za łatwość w aplikacji, trwałość, efekt jaki daje (piękne, gęste brwi) oraz kolor, który idealnie pasuje do mojej karnacji, a także koloru włosów. Do tego jest bardzo wydajny. Lubię.

Chanel, Les Beiges - puder inny niż wszystkie. Niby matuje, a jednocześnie rozpromienia cerę pozostając przy tym niewidoczny. Idealny do wykończenia makijażu, do poprawek w ciągu dnia, a także do "odświeżenia" skóry gdy potrzebujemy zatuszować zmęczenie. Dla mnie to taki czarodziej w kompakcie i mam go zawsze przy sobie. Ponadto jest bardzo wydajny, pięknie pachnie różami!, a dołączony pędzel naprawdę daje radę. Sprawdzi się zarówno na cerach normalnych jak i mieszanych. Polecam.

Chanel, Illusion D'ombre  - i kolejny kosmetyk Chanel w tym zestawieniu, tym razem to kremowy cień. Puszysta konsystencja, łatwość aplikacji i niesamowity efekt na powiekach to trzy aspekty, które sprawiają, że go uwielbiam. Cień świetnie się rozprowadza, dobrze blenduje, nie tworzy plam i mimo zawartości błyszczących drobinek sprawdza się idealnie także na co dzień, a efekt jaki daje na powiekach jest prze-genialny. Minusem jest niestety trwałość, kosmetyk po kilku godzinach zbiera się w załamaniach, ale problem rozwiązuje użycie bazy. 



Nyx, Butter Gloss - kremowe, gęste i mega odżywcze błyszczyki, z którymi się nie rozstaję. Są bardzo komfortowe, nie lepią się, ładnie uwydatniają usta, a mały, wygodny aplikator pozwala perfekcyjnie nałożyć kosmetyk nawet bez użycia lusterka. Co fajne, bardzo dobrze nawilżają więc przy suchych czy spierzchniętych ustach nie musimy rezygnować już z nakładania z koloru, wystarczy mieć Butter Gloss. Błyszczyk dostępny jest w kilku albo i nawet kilkunastu kolorach z czego ja mam 3. Na zdjęciu dwa ulubione czyli Cherry Pie - piękna, soczysta czerwień, która w kilka sekund ożywia twarz oraz Maple Blondie - kolor typu nude, idealny na każdą okazję, zawsze i wszędzie.

Diptyque, L'ombre Dans L'eau i Philosykos - dwa całkiem różne, dwa nietypowe i zarazem wyjątkowe zapachy. L'ombre Dans L'eau to aromatyczny, mocno zielony zapach w którym róża łączy się z liśćmi porzeczki. Niesamowicie trwały i bardzo tajemniczy. Lubię się nim otaczać szczególnie w te ciepłe dni, ale i teraz, zimą, bardzo chętnie po niego sięgam. Philosykos to zapach nieco inny. Bardziej ciepły, nieco słodki i otulający. Tutaj główne nuty to figowiec, jego liście, owoce, kora, ale nie tylko bo w tle wybija się cedr i mleczko kokosowe. Jest miło, jest fajnie. Na jesień i zimę ideał. W obu jestem tak samo zakochana, oba uwielbiam, a inne perfumy poszły w odstawkę. Jest miłość no <3



Znacie te produkty? A może macie ochotę poznać? Co podbiło Wasze serce w 2015 roku?

3.1.16

Ulubieńcy - grudzień 2015

Za oknem zima w pełni, i choć dni są słoneczne to niskie temperatury sprawiają, że nie mam ochoty wyściubić nosa za drzwi nawet na chwilę. W takie dni najchętniej zaszywam się pod kocem, koniecznie z kubkiem gorącej herbaty i dobrym kryminałem, ale że nowy post sam się nie napisze, a ja mam do przedstawienia kilka fajnych produktów to na chwilę zrezygnowałam z lenistwa i przygotowałam szybki przegląd moich grudniowych ulubieńców. Jak zawsze rządzi pielęgnacja, ale co zrobić, jestem pielęgnacyjnym freakiem ;)




Aesop, Purifying Facial Exfoliant Paste - z peelingami praktycznie się nie rozstaję, stosuje je minimum 3 razy w tygodniu, i choć mam swoich ulubieńców w tej kwestii chętnie testuję nowości i dzięki temu poznałam peeling marki Aesop. No cóż, zapach ma on okropny, ale co tam skoro jego działanie jest fantastyczne! Złuszcza, oczyszcza, wygładza, a wszystko to bez podrażnień, bez wysuszania i innych nieprzyjemności. Skóra jest gładka, błyszcząca, napięta, miękka i promienna aż miło patrzeć w lustro ;) Tubka zawiera zaledwie 75 ml, ale wydajność peelingu jest ogromna tym bardziej, że do jednorazowego użycia wystarczy niewielka ilość. 

Shiseido,  Sheer Eye Zone Corrector  - dobry korektor to podstawa każdej damskiej kosmetyczki. Ten marki Shiseido kupił mnie swoją kremową, odżywczą formułą, która dba o skórę pod oczami niemalże przez cały dzień. Korektor nie wchodzi w załamania, nie roluje się, idealnie stapia się ze skórą i pięknie rozświetla, a także nawilża. Krycie jest tu na średnim poziomie, dlatego polecam go osobom, które nie potrzebują dużego krycia, a także tym, którzy zmagają się ze suchą skórą pod oczami i inne korektory tylko to podkreślają. 

Fitomed, Tonik Nawilżający - gdy tylko przeczytałam o nim na blogu Dagmary (Infinity Blog) od razu widziałam, że muszę go wypróbować i, że się polubimy. Jak widzicie tak właśnie się stało. Jest bardzo łagodny, przyjemnie pachnie, przynosi skórze ulgę, nawilża, wyrównuje pH i szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy. Skład również jest na plus, ziołowy, bez zbędnych dodatków. A cena tylko zachęca do zakupu. Naprawdę warto wypróbować.

YOPE, Mydło w Płynie, Wanilia Cynamon - dłonie myję bardzo często więc mydła, których używam muszą być łagodne. To od Yope nie tylko wykazuje się łagodnością, ma też zniewalający zapach, a także boski, naturalny skład, w którym znajdziemy m.in ekstrakty z  wanilii i cynamonu, dużą dawkę gliceryny roślinnej, witaminę B5 oraz alantoinę. O opakowaniu nie muszę chyba wspominać, prawda? Zdecydowanie cieszy oko i jest ozdobą łazienki. W butelce znajduje się 500 ml mydła, które jest bardzo wydajne, łagodne, a przy tym dobrze oczyszcza skórę i nie wysusza jej. Czego chcieć więcej?

Pat&Rub, Otulający Balsam do Ciała - na długie i nieprzyjemne, zimowe wieczory nie ma nic lepszego niż ten balsam. Jego ciepły, karmelowo-cytrynowy zapach otula lepiej niż ulubiony szlafrok  i rozgrzewa bardziej niż gorąca korzenna herbata, natomiast naturalny skład genialnie dba o nawet najbardziej przesuszoną skórę. Regeneruje, odżywia, łagodzi i nawilża na długie godziny. Już po kilku zastosowaniach szorstka, podrażniona skóra odzyskuje miękkość, elastyczność i gładkość. Co tu dużo mówić, uwielbiam i sięgam po niego codziennie <3 

Kiehls, Ultra Facial Cream - chyba każda z nas wie, jak ciężko jest znaleźć dobry krem nawilżający. Ja sama mam często z tym problem, większość kremów tylko w połowie spełnia moje wymagania jednak tutaj sytuacja ma się znacznie inaczej. Ultra Facial Cream ma same zalety. Jest lekki, błyskawicznie się wchłania, stanowi idealną bazę pod makijaż, nie przyspiesza przetłuszczania skóry, jest łagodny i nie powoduje alergii, a także fantastycznie odżywia oraz nawilża, co teraz, zimą jest szczególnie ważne bo przesuszona, łuszcząca się i piekąca skóro to przecież nic miłego. Stosując ten krem nic takiego nam nie grozi. Skóra przez całą dobę jest odpowiednio nawilżona, elastyczna i miękka. Myślę, że fantastycznie sprawdzi się u każdego bez względu na rodzaj cery. Aha, jego wydajność jest powalająca! Gorąco polecam.




Znacie moich ulubieńców? Który z tych kosmetyków macie ochotę poznać? 
Koniecznie napiszcie co Was zachwyciło w grudniu? Nie muszą to być tylko kosmetyki :)

1.1.16

Instagram Mix - grudzień 2015

Ostatnio cicho na blogu, a wszystko przez przeciwności losu, trochę też z lenistwa oraz przez zabieg laserowej korekcji wzroku, któremu poddałam się niedawno i na kilka dni musiałam ograniczyć korzystanie z komputera. Jednak wracam do Was z powrotem, obiecuję w miarę na bieżąco publikować nowe posty, a tymczasem zapraszam na przegląd grudniowych migawek :)

 1. Casual Monday 2. WELCOME 3. Posprzątane 4. Shopping time 

 5. Niezbędniki (stanik H&M) 6. Prezentowe propozycje 7. No to pakuję 8. Evening
 9. Ittar - zdecydowanie najlepsze świece 10. Na kanapie leży leń 11. Od siebie dla siebie 12. Tea time
 13. W sypialni 14. Mikołaj tu był 15. Świąteczny poranek z cudowną książką 16. Essentials 
 17.  Tea time po raz drugi 18. Coś nowego, coś fajnego 19. A w domu wyglądam tak 20. No to idę
21. Gdy na dworze zimno i deszczowo 22. Na poprawę humoru 23. Usuwanie ósemki jednak nie takie straszne 
24. znalezione pod poduszką.

Korzystając z okazji życzę Wam szczęśliwego Nowego Roku, a także zdrowia, miłości oraz spełnienia marzeń. 



 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl