Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Decleor. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Decleor. Pokaż wszystkie posty

23.4.16

Zużycia w mini recenzjach

W ostatnim czasie udało mi się zużyć trochę kosmetyków, a tym samym zrobić nieco miejsca w łazience. Co prawda pustych opakowań uzbierało mi się więcej niż widzicie, ale tak to jest jak coś się położy w kilku miejscach to później się o tym zapomina... No nic, mimo wszystko zrobiło mi się lżej, a na półkach przejrzyściej choć muszę przyznać, że z niektórymi produktami rozstałam się ze smutkiem, a kilka z nich kupiłam już ponownie. W tej gromadce są też takie do których więcej nie wrócę, ale o tym poniżej. Herbata/woda/kawa/kakao/wino :) w dłoń i zapraszam do czytania.




Tołpa, SPA Eco, Aksamitny Krem-Mus pod prysznic i do kąpieli - ultra delikatny produkt o pięknym orzeźwiającym zapachu. W konsystencji przypomina trochę krem, doskonale oczyszcza i odświeża nie naruszając przy tym bariery ochronnej. Pozwala się zrelaksować, ponadto jest wydajny i godny wypróbowania.

Alba, Galeniczny Płyn do ciała i higieny intymnej - czyli  gęsty produkt o roślinno-ziołowym aromacie. Łagodny i wielofunkcyjny. Ja najczęściej stosowałam go do higieny intymnej i w tej roli sprawdza się fantastycznie. Nie podrażnia, doskonale oczyszcza, odświeża i łagodzi podrażnienia. W roli żelu pod prysznic również nie mam mu nic do zarzucenia. Chętnie kupię ponownie!

Loccitane, Żel pod prysznic Vanille&Narcisse - na początku kupił mnie mocnym, nieco słodkim zapachem, który po pewnym czasie zaczął mnie drażnić. Sam żel jest natomiast w porządku. Doskonale oczyszcza, nie przesusza skóry pozostawiając ją gładką, elastyczna i pachnącą. Wydajność na plus, niestety opakowanie jest denerwujące, a szczególnie aplikator. 

Rituals, Pianka pod prysznic Happy Buddha - zdecydowanie mój jeden z ulubionych produktów marki, a zapach przebija wszystko! Jedwabista konsystencja delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę, a pomarańczowo-cedrowy zapach pieści zmysły. W efekcie umysł jest zrelaksowany, a skóra odświeżona, ale nie przesuszona. No bajka. Plus za ogromną wydajność i możliwość uzycia kosmetyku jako pianki do golenia <3

Yope, Mydło w płynie Vanilia Cynamon - uwielbiam te mydła i zużywam z namiętnością! Wydajne, łagodne, doskonale oczyszczają skórę dłoni nie wysuszając jej przy tym, za co ogromny plus! Do tego dorzucić trzeba świetny skład, piękny zapach i ładne opakowanie. No lubię i już.

Fitomed, Tonik nawilżający - niedrogi i naprawdę fajny tonik, które zachwycił mnie nie tylko całkiem niezłym składem, przyjemnym zapachem, ale też działaniem. Świetnie odświeża, tonizuje, łagodzi podrażnienia, a także nawilża pozostawiając skórę miękką, ukojoną i elastyczną bez uczucia napięcia czy oblepienia. Polecam.

Phenome, Krem do rąk Anti - Aging - mój ogromy ulubieniec. Charakteryzuje się lekką konsystencją i pięknym, cukrowym zapachem. Mimo swej lekkości naprawdę fantastycznie pielęgnuje, odżywia, zmiękcza, wygładza i nawilża wchłaniając się przy tym w mgnieniu oka. Co więcej, ma też bajeczny skład i jest nieziemsko wydajny! 

Bumble&Bumble, Thickening Conditioner - zużyłam i tyle. Nie zachwyciła mnie niczym bo mam wrażenie, że nie robi nic. Na pewno nie obciąża, ale też nie nawilża, może dodawała trochę objętości, ale efekt był naprawdę znikomy. Zapach ma przyjemny, a wydajność ogromną jednak ja jestem na nie. Nie za tę cenę...

Pat&Rub, Peeling Wyszczuplanie i Ujędrnianie - lubię od czasu do czasu do niego wracać, a raczej lubiłam. Za zadanie ma usuwać warstwę rogową naskórka i pobudzać krążenie i robi to, jednak niezbyt spektakularnie. Konsystencja jest tu rzadka, a ilość drobin niewielka. To raczej taki zdzierak to codziennego, delikatnego złuszczania, ale ja od tego mam szczotkę, która robi to znacznie lepiej no i nie muszę już za nią płacić :) Same rozumiecie.
PS. Tutaj post o szczotkach >klik<, a tu >klik< o samym szczotkowaniu.


Antipodes, Aura Manuka Honey Mask - bardzo przyjemna odżywczo-oczyszczająca maska po którą chętnie sięgałam szczególnie zimą. W łagodny sposób oczyszcza, ale nie tylko! Dzięki zawartości miodu manuka działa przeciwbakteryjnie, a także nawilżająco. W efekcie, po jej zastosowaniu, skóra odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, jest jędrna, rozjaśniona i promienna, a wszystkie wypryski są wyciszone i szybciej się goją. Co więcej, naturalny, mandarynkowo-waniliowy zapach relaksuje i wycisza, a sama maska ma świetny skład i jest bardzo wydajna. 

Kiehl's, Midnight Recovery Eye - fajny, ale bez fajerwerków. Liczyłam, że usunie moje cienie pod oczami (ale czy cokolwiek jest w stanie je usunać?) i na początku coś tam rozjaśniał lecz później nie widziałam tego efektu wow. Ogólnie bardzo łagodny, lekki, szybko się wchłania i naprawdę nieźle nawilża, sprawiając, że skóra jest elastyczna, wygładzona, a zmarszczki mimiczne mniej widoczne. Wydajność i zapach na plus!

Pat&Rub, Krem pod oczy - bardzo lekki, a zarazem odżywczy krem. Naprawdę nieźle nawilża, uelastycznia, zapewnia uczucie komfortu, a do tego jest bardzo łagodny, nie powoduje podrażnień, szybko się wchłania i jest świetną bazą pod korektor czy ogólnie makijaż. Co więcej, ma świetny, naturalny skład i jest mega wydajny. Bć może jeszcze do niego wrócę choć nie jest moim nr. 1.

Sylveco, Ziołowy Płyn do płukania jamy ustnej - uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Przede wszystkim za świetny, naturalny skład bogaty w ziołowe ekstrakty, a także genialne działanie. Szybko i skutecznie oczyszcza z resztek pokarmowych, odświeża oddech, a przy tym nie podrażnia błony śluzowej i pozwala utrzymać prawidłowe pH. Do tego jest wydajny i niedrogi oraz zdecydowanie lepszy od płynów drogeryjnych.

L'oreal, Falshe Lash Superstar - całkiem niezła maskara z dodatkowym serum, które dodaje objętości, podkręca i niesamowicie wydłuża. Sam tusz natomiast dokładnie pokrywa rzęsy, przyciemniając je i nadając spojrzeniu wyrazistości. Nic się nie rozmazuje, nie osypuje itd., tusz trwa na rzęsach cały dzień i bez problemu daje się usunąć przy pomocy płynu micelarnego. Szczoteczka natomiast jest silikonowa, wygodna i precyzyjna. Warto zwrócić na niego uwagę.

Organique, Pianka pod Prysznic Milk - moja miłość! Ta pianka jest delikatna jak puch, a jej zapach tak niesamowity, że nie da się go opisać. W ultra delikatny sposób oczyszcza skórę, odświeża ją, a zawartość gliceryny, oczywiście organicznej, sprawia, że  po umyciu jest ona nawilżona, ukojona, miękka, a uczucie ściągnięcia czy pieczenia przechodzi w niepamięć. Dorzucić do tego trzeba sporą wydajność i niezwykłe umilenie kąpieli i mamy kosmetyk idealny. W użyciu jest już kolejne opakowanie. Cudo!

John Masters Organics,  Szampon i Mgiełka z serii Scalp - bardzo fajny duet. Szampon w łagodny acz skuteczny sposób oczyszcza, nie podrażniając przy tym skóry głowy. Doskonale odświeża, dodaje włosom blasku i objętości, świetnie też reguluje wydzielanie sebum przedłużając tym samym czystość naszej czupryny. Zapach jest tu ładny, ziołowo-roślinny, a sam szampon dobrze się pieni i jest bardzo wydajny. Sprej za zadanie ma wzmacniać cebulki i pobudzać wzrost włosów, po tym małym opakowaniu trudno mi powiedzieć czy aby na pewno to robi. Wiem natomiast, że nie obciąża, odbija włosy od nasady, łagodzi podrażnienia, a wygodny aplikator ułatwia aplikację. Składy oczywiście są tu nienaganne, a ładne,stylizowane na apteczne opakowania cieszą oko! Cóż więcej mogę napisać, mam ochotę na pełnowymiarowe opakowania <3

Bio IQ, Woda micelarna - łagodna, z cudownym składem i naprawdę dobra. Delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę oraz oczy z makijażu i innych zanieczyszczeń  nie pozostawiając uczucia lepkości czy tłustości. Skóra jest gładka, czysta i gotowa na dalsze zabiegi. Świetnie sprawdza się też w roli toniku, odświeża i delikatnie napina. Więcej o tu >klik<.

MAC, Waterproof Brow Set - kolejny ogromny ulubieniec czyli wodoodporny tusz do brwi. I faktycznie, jest bardzo trwały, nie ściera się, w szybki sposób pomaga podkreślić i zdefiniować brwi, optycznie je zagęszczając i przyciemniając. Plusem jest tu też wygodny, mały i precyzyjny aplikator oraz kilka kolorów do wyboru. To już moje nie wiem które opakowanie i na pewno będą kolejne.

The Body Shop, Hemp Hand Protector - pojawiał się juz w denku kilkukrotnie i myślę, że pojawi się jeszcze nie raz. No co zrobić, dla mnie najlepszy, choć w ulubieńcach marca pisałam o czymś równie dobrym >klik<. Wracając jednak do niego... Gęsty, treściwy, odżywczy. Potrafi doprowadzić suche, spierzchnięte dłonie do porządku już po pierwszym użyciu. Nie wchłania się tak odrazu, szczególnie jeśli nałożymy go trochę więcej, ale to nic bo działanie to wynagradza. Skóra odzyskuje miękkość, staje się elastyczna, gładka i nawilżona, a podrażnienia zostają złagodzone. Minusem jest zapach jednak można się przyzwyczaić. 

Decleor,  Shine Control Oxygenating Fluid - lekki krem przeznaczony do pielęgnacji cery tłustej oraz mieszanej. Przyjemnie pachnie, szybko się wchłania, stanowi idealną bazę pod makijaż i naprawdę nieźle pielęgnuje. Dobrze nawilża, zmiękcza i uelastycznia, do tego jest łagodny, nie powoduje podrażnień i nadmiernego przetłuszczania cery, nie obciąża ani nie zapycha. U mnie sprawdził się bardzo fajnie i pewnie kiedyś skuszę się na całą tubkę.

Skin&Tonic, Steam Clean - czyli oczyszczający balsam pielęgnacyjny. Co tu dużo pisać, genialny! Gęsty, o nieco oleistej konsystencji, szybko i skutecznie rozpuszcza resztki makijażu i inne zanieczyszczenia z powierzchni skóry pozostawiając ją doskonale oczyszczoną , a jednocześnie elastyczną, nawilżoną i gładką. Dodatek olejków z eukaliptusa i mięty dodatkowo potęguje uczucie dogłębnego odświeżenia, relaksuje i zapewnia przyjemne doznania. Miałam tylko mały słoiczek, ale kosmetyk jest niesamowicie wydajny i wystarczył na kilka o ile nie kilkanaście użyć. Na poważnie rozważam zakup pełnowymiarowego opakowania.

Clinique, Chybby Stick w kolorze Two Ton Tomato - lubię za wszystko. Zaczynając od łatwej, bezproblemowej aplikacji niewymagającej użycia lusterka  poprzez delikatny, niewymuszony efekt na ustach, a kończąc na soczystym odcieniu czerwieni, który wpada nieco w koral. Wystarczy jedno pociągniecie aby usta były pokryte kolorem, a twarz zyskała wyrazu. Dorzucając do tego dużą wydajność i delikatne nawilżenie mamy produkt prawie idealny! Prawie bo trwałość nie jest tu najlepsza, ale mi to nie przeszkadza. Kolejna sztuka jest już w użyciu.

No to teraz dajcie znać czy któryś produkt Was zainteresował i macie ochotę na jego zakup? :)

21.1.16

Zimowe nowości

Nie będę ściemniać, zaszalałam. Wszystko przez promocje, moje uwielbienie do kosmetyków i brak samokontroli. Choć patrząc na to z drugiej strony i wiedząc, że są to zakupy nie z  tygodnia, a zrobione w przeciągu ok. 2 miesięcy to nie jest chyba tak źle. Jak zawsze króluje pielęgnacja, a raczej jest tu sama pielęgnacja bo to akurat zużywam na bieżąco, a jak zużywa się kolorówka chyba każda z nas wie. U mnie nie zużywa się wcale :(




Moje uwielbienie do peelingów, zarówno tych do twarzy jak i do ciała nie słabnie, dlatego w nowościach nie mogło ich zabraknąć i tak mamy tutaj aż trzy zdzieraki: jeden The Body Shop, który zachwycił mnie swoim zapachem, niestety działanie ma kiepskie i wiem, że już więcej do niego nie wrócę, dwa pozostałe są marki Frank Body. Ten do twarzy kupił mnie od razu, rewelacyjny! Ma świetny skład, pachnie jak dobra kawa i genialnie złuszcza martwy naskórek. Wersja do ciała czeka na swoją kolej i muszę przyznać, że jestem jej mega ciekawa. W sklepie iperfumy.pl kupiłam swoje ulubione pasty Marvis, wzięłam od razu trzy opakowania ponieważ nie lubię po kilka razy płacić za kuriera, do zamówienia dorzuciłam nawilżającą maskę Decleor. Moja ulubiona od Origins dobija już dna, a tę od dawna miałam ochotę przetestować. Póki co wiem tylko, że pachnie pięknie <3 Duet REN to  prezent świąteczny, w jego skład wchodzą dwie maski w małych pojemnościach. Wersję Glycolactic znam i uwielbiam, natomiast ta 1-minutowa - Flash Rinse 1 Minute Facial  - zawierająca wit. C to dla mnie nowość, ale już ją przetestowałam i jest naprawdę świetna. W Douglasie skusiłam się na regenerujący krem do rąk marki I Coloniali. Jeszcze go nie używałam i jestem ciekawa czy zdoła pokonać mojego ulubieńca od The Body Shop. Maska do włosów Anti-Age oraz pianka do mycia ciała w wersji Milk marki Organique to powrót po latach. Oba produkty uwielbiam i Wam również je polecam. Maska jest najlepsza na świecie, pięknie pachnie winogronami i można stosować ją również jako odżywkę, natomiast pianka ma niesamowicie puszystą, przyjemną konsystencję i jest bardzo łagodna. Krem do mycia ciała od Institut Karite to mój łup z TK Maxx, tak samo zresztą jak płyn micelarny marki Suki. Żadnego z tych kosmetyków nie używałam, ale wierzę, że będą super. Zresztą, nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam robić zakupy w tym sklepie, zawsze można znaleźć tam nowe, nieznane kosmetyki w przyjemnych cenach, a dla fanek świec to prawdziwe królestwo! Ja bardzo lubię te marki DW Home , pachną obłędnie i są niedrogie <3



Zakup żelu L'occitane - Vanille&Narcisse to wynik bezcelowego szwendania się po centrum handlowym. Zresztą, muszę się przyznać, że zdecydowanie bardziej lubię kupować kosmetyki niż ubrania, szczególnie jeśli mają fajne opakowania, dobre składy i bosko pachną, a ten żel to wszystko właśnie ma. Jeśli lubicie ciepłe i otulające aromaty koniecznie zwróćcie na niego uwagę. Kosmetyki marki O'right chodziły za mną od dawna, a że moje dwa szampony: Insight i Kiehl's akurat się kończą postanowiłam w końcu złożyć zamówienie i oprócz szamponu dodającego objętości Recoffee skusiłam się też na peeling do skóry głowy kryjący się pod nazwą Hinoki. Oba produkty są naturalne i zapowiadają się fantastycznie! Kolejne naturalne nowości to emulsja głęboko oczyszczająca z witaminą C - Nourish oraz tonik z kwiatów pomarańczy - Lulu&Boo. Ten duet kupiłam w sklepie organicall.pl, w którym naprawdę ciężko jest się na coś zdecydować. Asortyment jest niezwykle ciekawy i wszystko strasznie kusi! Do zakupów dorzuciłam jeszcze ściereczkę muślinową Skin&Tonic, ale zupełnie zapomniałam umieścić ją na zdjęciu. Balsam REN to również powrót. Uwielbiam go za lekką konsystencję, fantastyczne działanie nawilżająco-uelastyczniające oraz delikatny, różany zapach. I już ostatnie zakupy poczynione tym razem w Sephorze czyli samoopalacz do ciała w kroplach marki Clarins, naprawdę niezły!, oraz spray dodający włosom objętości i struktury. Bardzo lubię i wracam do niego regularnie. 


I to już wszystko? Coś Was szczególnie zaciekawiło? Znacie któryś z kosmetyków? O czym chciałybyście poczytać? 
PS. Mam dla Was niespodziankę, ale więcej zdradzę w następnym poście :)

23.4.15

Moja Obecna Pielęgnacja Twarzy/Aktualizacja

Na blogu pojawił się już podobny post >klik<, ale było to kilka miesięcy temu i od tamtego czasu wiele się zmieniło, a praktycznie wszystko. Oczywiście w sensie kosmetycznym bo moja cera niestety nie przeszła metamorfozy i cały czas jest taka sama. Czyli strasznie kapryśna, wrażliwa, mieszana w kierunku suchej, z rozszerzonymi porami, dużą ilością zaskórników na nosie oraz brodzie i mocno przetłuszczającą się strefą T. Od czasu do czasu borykam się także z wysypem niespodzianek i przesuszeniem, ale w ostatnim czasie takie problemy zdarzają mi się coraz rzadziej i niech tak pozostanie. Jeśli chodzi o wybór kosmetyków to przyznam szczerze, że lubię testować nowości. Jednak nie robię zakupów pochopnie tylko zawsze czytam recenzje, mnóstwo recenzji lub testuję próbki. No dobra, czasem zdarzy mi się jakiś spontaniczny zakup, ale mowa tu np. o płynie do demakijażu bo np. kremu do twarzy w ciemno nie kupię. Staram się też czytać składy i często sięgam po kosmetyki naturalne, ale nie tylko co zresztą zobaczycie poniżej. No dobra, koniec wywodów, zaczynamy prezentacje ;)



PIELĘGNACJA PORANNA

PHENOME, CALMING BLEMISH CLEANSER - poranne oczyszczanie twarzy to u mnie postawa tak samo jak wieczorny demakijaż. Do tego celu zawsze używam mydła lub jakiegoś żelu. Przetarcie twarzy samym tonikiem czy płynem micelarnym jest dla mnie niewystarczające. Obecnie sięgam po pozycje od Phenome i jestem zadowolona. Żel jest łagodny, delikatnie się pieni, dobrze oczyszcza skórę z pozostałości kremu czy maseczki oraz sebum pozostawiając ją delikatnie napiętą, gładką i matową. Nie narusza bariery hydrolipidowej i nie podrażnia. Jedyne co bym w nim zmieniła to opakowanie lub przynajmniej nakrętkę. Poza tym jest naprawdę niezły, przy wieczornym makijażu też daje rade i myślę, że sprawdzi się u każdego niezależnie od typu cery.

DERMALOGICA, DAILY MICROFOLIANT - ten peeling enzymatyczny można stosować codziennie bez obaw o przesuszenie, podrażnienie czy nadmierne złuszczenie naskórka. Ja używam go po umyciu twarzy żelem, ale jedynie wtedy gdy potrzebuję czyli gdy moja skóra jest szorstka lub zależy mi na przedłużeniu makijażu. Kosmetyk delikatnie złuszcza martwy naskórek, natychmiast wygładza, rozjaśnia oraz świetnie przygotowuje skórę na przyjęcie kolejnych produktów pielęgnacyjnych. Przeznaczony jest do każdego typu cery, również suchej. Cenę ma wysoką, ale nadrabia wydajnością! To taki mój mały cudotwórca.

REN, CLARIFYING TONER - kiedyś toniki mogły dla mnie nie istnieć, a teraz nie wyobrażam sobie bez nich mojej pielęgnacji i stosuję je regularnie. Ten od REN mam pierwszy raz i muszę przyznać, że jest naprawdę niezły. Mimo iż zawiera kwasy m.in. glikolowy, mlekowy i cytrynowy to jest niesamowicie łagodny. Oczyszcza, odświeża i nie wysusza, a także szybko się wchłania nie pozostawiając na skórze żadnej wyczuwalnej warstwy. Przy regularnym stosowaniu można zaobserwować, że delikatnie złuszcza martwy naskórek i odblokowuje pory. Skóra staje się jasna, gładka i czysta. Mam też wrażenie, że reguluje wydzielanie sebum co jest dla mnie dużą zaletą. Naprawdę fajny produkt, o przyjemnym zapachu i z fajnym składem bez zbędnej chemii.


DERMALOGICA, MULTIVITAMIN POWER FIRM - mimo iż zmarszczek pod oczami mam jeszcze niewiele to bez kremu pod oczy ani rusz. Ten do niedawna stosowałam zawsze wieczorem, ale od kilku tygodniu stosuję go na dzień. W składzie ma silikony co wiele osób na pewno wystraszy, ale moim zdaniem nie ma obaw. Kosmetyk ma bogatą konsystencję przez co jest niesamowicie wydajny, potrzebuje kilku minut na wchłonięcie, ale gdy już to zrobi pozostawia skórę idealnie wygładzoną oraz nawilżoną i nie jest to efekt chwilowy tylko długotrwały. W żadnym wypadku nie zapycha ani nie podrażnia, a stosowany regularnie sprawia, że skóra pod oczami jest elastyczna, odżywiona, a drobne linie są wygładzone.

PHENOME, LUMINOUS APPLE CREAM - od kremu na dzień wymagam aby dobrze nawilżał, był dobrą bazą pod makijaż, nie zapychał, nie obciążał cery oraz nie przyspieszał przetłuszczania. Ten spełnia wszystkie moje wymagania choć myślę, że na lato mógłby być za ciężki. Teraz natomiast spisuje się wybornie. Dobrze rozprowadza się po skórze i bardzo szybko wchłania co sprawia, że po chwili możemy przystąpić do zrobienia makijażu. Pozostawia na skórze delikatny i wyczuwalny film ochronny, ale nie jest on lepki czy tłusty. Dodatkową zaletą kremu jest naturalny skład, a także zapach, bardzo przyjemny, jabłkowy, dodaje energii i umila poranne rytuały.


DEMAKIJAŻ

DECLEOR, ESSENTIAL CLEANSING MILK - jak już wspomniałam, demakijaż to u mnie podstawa. Tym mleczkiem zmywam tylko twarz, ponieważ z makijażem oczu niestety sobie nie radzi. Ogólnie nie przedadam za mleczkami i nie wiem co mnie podkusiło, żeby kupić to, no ale stało się i teraz trzeba je zużyć. Jest bardzo łagodne, całkiem nieźle radzi sobie z kolorowymi kosmetykami typu puder, róż i bronzer, ale żeby usunąć je całkowicie, do czystego płatka, potrzebuje trochę czasu. Jak to z mleczkami bywa, kosmetyk pozostawia na skórze wyczuwalny film, ale mi on akurat nie przeszkadza ponieważ w kolejnym etapie myję twarz żelem, który ten film zmywa. Więcej go nie kupię, ale jeśli macie wrażliwą, reaktywną cerę to warto wypróbować. Wydajność i zapach na plus.

ZIAJA, DWUFAZOWY PŁYN DO DEMAKIJAŻU OCZU - oczy, tak jak i twarz, praktycznie od zawsze zmywam płynami micelarnymi, jednak zachciało mi się zmian i skusiłam się na ten oto płyn Ziaji. Opinie ma różne, ale wiele osób go chwali więc myślałam, że może i ja będę z niego zadowolona. No niestety, ale nie jestem. Cienie zmywa bez problemu, eyelinera nie używam więc nie wiem jak sobie z nim radzi, ale jeśli chodzi o tusz to radzi sobie kiepsko. Zanim uda mi się go zmyć moje oczy są podrażnione, czerwone i całe tłuste... To nie dla mnie. Póki co jeszcze go używam, ale nie wiem jak długo jeszcze wytrzymam ;)


DERMALOGICA, SPECIAL CLEANSING GEL - to czego nie usunęło mleczko zmywam najczęściej tym żelem. Czasem samym, a czasem w połączeniu ze szczoteczką Clarisonic, z którą, no cóż, kosmetyk nie współpracuje najlepiej, ponieważ słabo się pieni, ale w każdym bądź razie da się ich używać w parze. Special Cleansing Gel świetnie radzi sobie z pozostałościami po makijażu, sebum oraz innymi zanieczyszczeniami, które nagromadziły się na twarzy w ciągu dnia. Dogłębnie oczyszcza, a przy tym jest łagodny. Nie powoduje ściągnięcia ani pieczenia, skóra po jego zastosowniu jest gładka, miękka i świetnie oczyszczona. Wydajność jak w pozostałych kosmetykach Dermalogica, ogromna! A zapach? Specyficzny, ale bardzo delikatny, praktycznie niewyczuwalny.

CLARINS, ONE STEP GENTLE EXFOLIATING CLEANSER - gdy nie używam Specifica Cleansing Gel sięgam po ten peeling. Jest bardzo łagodny, idealny do codziennego stosowania, ale raz dziennie. Używany codziennie, w dodatku rano i wieczorem może niepotrzebnie przesuszać. Delikatnie, ale skutecznie usuwa wszelkie zanieczyszczenia, dogłębnie oczyszcza i złuszcza martwy naskórek. Po jego użyciu skóra jest idealnie czysta, wygładzona, napięta i gotowana na kolejne kroki pielęgnacyjne. Lubię po niego sięgać i czuć ten energetyzujący, pomarańczowy zapach ;)

CLARISONIC, MIA2 - tą szczoteczką soniczną zachwycałam się już na łamach bloga, i to nie raz. Pozachwycam się i kolejny bo co tu dużo mówić, jest genialna! Perfekcyjnie oczyszcza skórę, a przy tym niesamowicie ją wygładza i to w minutę. Przy regularnym stosowaniu jest jeszcze lepiej. Skóra zyskuje zdrowy koloryt, jest miękka, jędrna, pory są obkurczone, a wszelkie kosmetyki pielęgnacyjne zdecydowanie szybciej i łatwiej się wchłaniają. Właścicielki wrażliwej skóry nie powinny się jej obawiać, ja też taką mam. Zawsze używam końcówki Sensitive i sprawdza się idealnie, a o podrażnieniach nie ma mowy ;)


PIELĘGNACJA WIECZORNA

PAT&RUB, TONIK HIPOALERGICZNY - żeby mieć pewność, że dobrze usunęłam ze skóry żel oczyszczający przed nałożeniem kremu czy olejku zawsze przecieram twarz płatkiem kosmetycznym nasączonym tonikiem. Ten od Pat&Rub to mój absolutny ulubieniec. Poza tym, że usuwa ze skóry pozostałości po innych kosmetykach to również odświeża, tonizuje, nawilża i łagodzi wszelkie podrażnienia. Niesamowicie szybko się wchłania pozostawiając skórę miekką i delikatnie nawilżoną. To o czym muszę jeszcze wspomnieć to skład, w 100% naturalny i bardzo przyjemny za co duży plus! Nie wiem, która to już moja butelka tego toniku, ale będą na pewno kolejne. Najlepszy.

KIEHL'S, CREAMY EYE TREATMENT WITH AVOCADO - kultowy krem, o którym słyszał chyba już każdy lub prawie każdy. U mnie gości od początku kwietnia i bardzo się polubiliśmy. Gęsta i treściwa konsystencja nie wchłania się całkowicie, ale nie przeszkadza mi to ponieważ stosuję go na noc. Krem kapitalnie dba o skórę pod oczami, odżywia ją, rewelacyjnie nawilża, regeneruje oraz uelastycznia. I to mi wystarczy ponieważ wiem, że tak zadbana skóra później się starzeje, a tym samym później pojawiają się na niej zmarszczki. Na zużycie jest pół roku co mnie troszkę martwi ponieważ krem jest tak niesamowicie wydajny, że w ogóle go nie ubywa z opakowania...


KIEHL'S, MIDNIGHT RECOVERY CONCENTRATE - i kolejny kultowy kosmetyk marki Kiehl's, który większość osób uwielbia, a w tym ja. Stosuję go od kilku miesięcy i póki co nie chcę nic innego. Olejek ma piękny, lawendowy zapach, który niesamowicie mnie relaksuje. Konsystencja jest tutaj, jak to w olejkach, oleista, a zarazem bardzo lekka. Kosmetyk szybko się wchłania, może nie całkowicie bo pozostawia na skórze delikatny film, ale nie jest on tłusty i błyszczący. Już po kilku pierwszych użyciach cera nabiera blasku, jest rozjaśniona i wygładzona, a z każdym kolejnym dniem staje się coraz bardziej jędrna oraz napięta i wygląda zdrowiej. Olejek również odżywia i regeneruje. Stosowany z umiarem nie zapycha, a wręcz przyspiesza gojenie zmian zapalnych. Czyżby ideał? Chyba tak ;)

LA ROCHE POSAY, HYDRAPHASE INTENSE LEGERE - gdy moja cera ma gorsze dni, jest przesuszona i sam olejek jej nie wystarcza sięgam wtedy także po ten krem. Jest naprawdę skuteczny. Od razu po aplikacji znika uczucie napięcia, ściągnięcia i swędzenia. Skóra jest ukojona, a poziom nawilżenia natychmiast wzrasta. Kosmetyk występuję w dwóch wersjach, ja posiadam tą lekką, która przeznaczona jest do cery mieszanej. I faktycznie, krem jest niesamowicie lekki, ma aksamitną konsystencję, szybko się wchłania i nie pozostawia tłustej warstwy. Myślę, że będzie idealny pod makijaż, ale to sprawdzę dopiero jak skończę wyżej opisany krem Phenome.


KOSMETYKI DO ZADAŃ SPECJALNYCH


CLARINS, LIQUID BRONZE SELF TANNING - gdy chcę nadać skórze trochę koloru siegam po tą emulsję i jeszcze nigdy mnie nie zawiodła. Aplikuję ją za pomocą wacika i efekt zawsze jet doskonały. Nie ma mowy o smugach, plamach czy nierównomiernym kolorze. Już po dwóch/trzech aplikacjach mogę cieszyć się piękną, naturalną i złocistą opalenizną rodem z Karaibów. Kosmetyk jest lekki, delikatnie nawilża, nie zapycha i nie pozostawiu charakterystycznego smrodku. Tzn. zapach samoopalacza jest wyczuwalny, ale bardzo, bardzo delikatnie. Samoopalacz ten sprawdzi się nawet u największych bladziochów, ja sama nim jestem więc wiem co piszę ;)

LA ROCHE POSAY, EFFACLAR DUO+ - ten krem gości u mnie już od dosyć dawna, ale regularnie zaczęłam używać go dopiero ostatnio gdy stan mojej cery się pogorszył i muszę przyznać, że ma moc! Stosowany na wypryski znacznie przyspiesza ich gojenie, a także zapobiega powstawaniu nowych zmian. To co jeszcze zauważyłam to to, że krem zwalcza powstawanie przebarwień potrądzikowych co mnie bardzo cieszy ponieważ moja cera ma do takowych dużą skłonność. Ogólnie kosmetyk ma przyjemny zapach, jest lekki, szybko się wchłania i dobrze sprawdza się pod makijaż. Niestety może wysuszać więc ja nigdy nie stosuję go solo tylko zawsze aplikuję jeszcze na twarz krem nawilżający. Jeśli borykacie się z trądzikiem bądź ogólnie wypryskami to Effaclar Duo warto wypróbować.


Uff, to już wszystkie kosmetyki, które obecnie stosuję i z większości, jak już pewnie wiecie, jestem zadowolona. Jak uważacie, dużo ich, mało czy w sam raz? Znacie coś z mojej gromadki? A może któryś z kosmetyków Was zainteresował i chciałybyście przeczytać jego pełną recenzje? Macie swoje ulubione kosmetyki do pielęgnacji twarzy? Dajcie koniecznie znać :)

8.11.14

(Dużo) Nowości - październik 2014

Hmm, jak same widzicie sporo się tych nowości nazbierało, ale część rzeczy to zakupy jeszcze z września, a nawet z sierpnia, a pokazuję je dopiero teraz ponieważ wszystko było w Polsce, a ja akurat byłam w Norwegii no i nie miałam niestety możliwości żeby je Wam zaprezentować ;) Dlatego pokazuję wszystko dzisiaj, żeby już niepotrzebnie nie przedłużać zapraszam na krótką prezentację :)



Zacznijmy od zamówienia z Feelunique, które poczyniłam jeszcze we wrześniu. Akurat w tym okresie obowiązywały całkiem niezłe promocje do -40%, a może i więcej dlatego też trochę zaszalałam i skusiłam się na kilka kosmetyków marek, o których gdzieś tam słyszałam, ale nigdy nie miałam z nimi styczności. I tak znalazły się u mnie kosmetyki Decleor: mleczko do demakijażu - Essential Cleansing Milk, tonik -Essential Tonifying Lotion i zestaw podróżny kierowany dla cery mieszanej i tłustej - Purifying Starter Kit.


Skusiłam się też na dwa produkty marki Aromatherapy Associates: masełko Moisturising Lip Balm z serii Hydrating oraz maseczkę do twarzy Treatment Mask z serii Soothing, olejek Trilogy - Roseship Oil oraz samoopalacz Fake Bake - 60 Minutes. Obecnie w użuciu jest tylko tonik, mleczko do demakijażu i masełko do ust, pozostałe kosmetyki czekają na swoją kolej ;)


Kolejne szaleństwo to zakupy w sklepie on-line Pat&Rub, które zrobiłam chyba jeszcze w sierpniu, już nawet nie pamiętam ;) Jak widzicie już wtedy myślałam o okresie jesienno-zimowym i skusiłam się na 3 kosmetyki z serii Rozgrzewającej: Rozgrzewające Masło do Ciała, Rozgrzewający Olejek do Ciała oraz Rozgrzewający Balsam do Dłoni. Co prawda kosmetyki nie mają działania, jak nazwa wskazuje, rozgrzewającego, ale, jak przystało na produkty Pat&Rub, są przyjemne w stosowaniu i umilają zimne, jesienne wieczory choć mogłyby mieć troszkę ładniejszy zapach bo mi za bardzo nie przypadł do gustu, ale wiem, że ma wielu zwolenników. Wracając do nowości kupiłam jeszcze duet czyli Szampon i Odżywkę do Włosów Ciemnych, Maskę do Włosów Tłustych oraz Kawowy Pielęgnacyjny Balsam do Ust.


Od dawna chodziły za mną produkty Dermalogica i postanowiłam je w końcu wypróbować. Do najtańszych niestety nie należą dlatego też czekałam na jakąś korzystną promocję i jak już się trafiła do koszyka wrzuciłam żel do twarzy Special Cleansing Gel, enzymatyczny puder ryżowy Daily Microfoliant, który polecała Megdil >klik<, oraz krem pod oczy Multivitamin Power Firm. Wszystko jest już w użyciu i jak na razie jest dobrze, a mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej :)


Phenome uwielbiam więc nie mogło zabraknąć tutaj nowości tejże marki. Tym razem skusiłam się na krem z serii Tangerine SPA - Warming Hand Therapy oraz peeling do dłoni Pure Sugarcane - IN A MINUTE Manicure Scrub. Co tu dużo mówić, używanie tych kosmetyków to sama przyjemność, nic dodać, nic ująć. To samo mogę napisać o żelu/kremie pod prysznic Brazil Nut Shower Cream z The Body Shop. Zapach jest tutaj tak piękny, że najchętniej nie wychodziłabym spod prysznica. Uwielbiam! Zresztą ten kto śledzi mnie na Insta już o tym wie ;)


Kolejne nowości to zdobycze z lotniska w Oslo. Tutaj za bardzo nie zaszalałam bo jakoś nie mogłam się na nic zdecydować. Skusiłam się tylko na cień w kremie Illusion D'Ombre - Chanel w kolorze 83 Illusoire, na który miałam ochotę już od kilku miesięcy, a więc musiał być mój i cieszę się, że w końcu go kupiłam bo jest genialny. Do koszyka wrzuciłam jeszcze dwupak (jedno serum dla mnie, jedno dla mamy) Advanced Night Repair for Eyes od Estee Lauder i moją ukochaną piankę Foaming Shower Gel Sensation od RITUALS... w wersji Hammam Delight.


Będąc w Super Pharm kupiłam jedną z moich ulubionych masek do włosów, którą poznałam jeszcze podczas studiów, a mowa tu o Intensywnie Regenerującej Maseczce marki Biovax, przy okazji zakupów skusiłam się od razu na polecaną ostatnio Pastę do Głębokiego Oczyszczania Twarzy - Ziaja i również ją polecam, jest świetna. Kolejna nowość to odżywka do włosów farbowanych NOUNOU Conditioner - Davines. Z tą marką mam styczność po raz pierwszy dlatego też na początek wybrałam małą pojemność i fajnie, że była taka możliwość. Po zachwycie solnym peelingiem RITUALS... postanowiłam wypróbować Shea Butter Salt Peeling - Organique. Wybrałam duże opakowanie o pojemności 200 ml w wersji Bamboo. No cóż, do wspomnianego peelingu RITUALS... nie ma szans, ale nie jest zły.


Ostatnio zrobiło się trochę głośno o marce Evree, postanowiłam więc przekonać się na własnej skórze o co tyle szumu i obecnie testuje olejek do twarzy Magic Rose (ahh, jak on pięknie pachnie!) oraz Serum do Rąk tejże marki. Oba kosmetyki są jak najbardziej na plus co mnie ogromnie cieszy. Do zakupu Spray de Mode - Bumble&Bumble zachęcił mnie głównie opis producenta oraz fakt, że potrzebuję czegoś do utrwalenia fryzury. A ten spray to taki kosmetyk dwa w jednym czyli elastyczny lakier, który sprawia, że fryzura zachowuje nadany kształt nawet po wielokrotnym przeczesaniu, a także produkt do stylizacji, który możemy stosować na suche włosy przed zastosowaniem prostownicy lub lokówki. Jeszcze nie przetestowałam go we wszystkich kombinacjach, ale póki co jetem na tak.


Wymienna Szczoteczka do Clarisonic w wersji Sensitive to u mnie już stały punkt zakupów. Według producenta należy ją wymieniać co trzy miesiące i tak też robię. A ostatnio w oko wpadła mi końcówka opisana w sklepie on-line Sephora jako "Jedwabista Precyzja". Z tego co kojarzę to chyba jakaś nowość. Jeśli któraś z Was ją ma to proszę o info jak się spisuje :) Hihg Brow marki Benefit wypatrzyłam na blogu Pięknie Jest Żyć >klik<. Kasia tak wychwalała tą kredkę, że postanowiłam ją kupić i to było dobre posunięcie. Używam jej na linię wodną oraz pod łuk brwiowy i spisuje się świetnie, a przede wszystkim pięknie rozświetla spojrzenie. Kolejna nowość to też coś rozświetlającego, a mianowicie rozświetlacz od L'oreal o nazwie Lumi Maqiue. Jest to na prawdę fajny kosmetyk za nieduże pieniądze. Na sam koniec coś do pazurków czyli Szklany Pilniczek z The Body Shop w uroczym różowym opakowaniu. Choć tak na prawdę wolałabym żeby było np. czerwone bo nie przepadam za różem ;)


PS. Na drugim zdjęciu wkradł się mały błąd. Zakręciłam się i do zdjęcia ustawiłam też kosmetyki, które kupiłam już w listopadzie. Wybaczcie ;)

Uff, to już wszystko. Mam nadzieję, że wytrwałyście. Jeśli tak to napiszcie czy znacie coś z moich nowości i pochwalcie się co Wy ostatnio kupiłyście? :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl