Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Loccitane. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Loccitane. Pokaż wszystkie posty

23.4.16

Zużycia w mini recenzjach

W ostatnim czasie udało mi się zużyć trochę kosmetyków, a tym samym zrobić nieco miejsca w łazience. Co prawda pustych opakowań uzbierało mi się więcej niż widzicie, ale tak to jest jak coś się położy w kilku miejscach to później się o tym zapomina... No nic, mimo wszystko zrobiło mi się lżej, a na półkach przejrzyściej choć muszę przyznać, że z niektórymi produktami rozstałam się ze smutkiem, a kilka z nich kupiłam już ponownie. W tej gromadce są też takie do których więcej nie wrócę, ale o tym poniżej. Herbata/woda/kawa/kakao/wino :) w dłoń i zapraszam do czytania.




Tołpa, SPA Eco, Aksamitny Krem-Mus pod prysznic i do kąpieli - ultra delikatny produkt o pięknym orzeźwiającym zapachu. W konsystencji przypomina trochę krem, doskonale oczyszcza i odświeża nie naruszając przy tym bariery ochronnej. Pozwala się zrelaksować, ponadto jest wydajny i godny wypróbowania.

Alba, Galeniczny Płyn do ciała i higieny intymnej - czyli  gęsty produkt o roślinno-ziołowym aromacie. Łagodny i wielofunkcyjny. Ja najczęściej stosowałam go do higieny intymnej i w tej roli sprawdza się fantastycznie. Nie podrażnia, doskonale oczyszcza, odświeża i łagodzi podrażnienia. W roli żelu pod prysznic również nie mam mu nic do zarzucenia. Chętnie kupię ponownie!

Loccitane, Żel pod prysznic Vanille&Narcisse - na początku kupił mnie mocnym, nieco słodkim zapachem, który po pewnym czasie zaczął mnie drażnić. Sam żel jest natomiast w porządku. Doskonale oczyszcza, nie przesusza skóry pozostawiając ją gładką, elastyczna i pachnącą. Wydajność na plus, niestety opakowanie jest denerwujące, a szczególnie aplikator. 

Rituals, Pianka pod prysznic Happy Buddha - zdecydowanie mój jeden z ulubionych produktów marki, a zapach przebija wszystko! Jedwabista konsystencja delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę, a pomarańczowo-cedrowy zapach pieści zmysły. W efekcie umysł jest zrelaksowany, a skóra odświeżona, ale nie przesuszona. No bajka. Plus za ogromną wydajność i możliwość uzycia kosmetyku jako pianki do golenia <3

Yope, Mydło w płynie Vanilia Cynamon - uwielbiam te mydła i zużywam z namiętnością! Wydajne, łagodne, doskonale oczyszczają skórę dłoni nie wysuszając jej przy tym, za co ogromny plus! Do tego dorzucić trzeba świetny skład, piękny zapach i ładne opakowanie. No lubię i już.

Fitomed, Tonik nawilżający - niedrogi i naprawdę fajny tonik, które zachwycił mnie nie tylko całkiem niezłym składem, przyjemnym zapachem, ale też działaniem. Świetnie odświeża, tonizuje, łagodzi podrażnienia, a także nawilża pozostawiając skórę miękką, ukojoną i elastyczną bez uczucia napięcia czy oblepienia. Polecam.

Phenome, Krem do rąk Anti - Aging - mój ogromy ulubieniec. Charakteryzuje się lekką konsystencją i pięknym, cukrowym zapachem. Mimo swej lekkości naprawdę fantastycznie pielęgnuje, odżywia, zmiękcza, wygładza i nawilża wchłaniając się przy tym w mgnieniu oka. Co więcej, ma też bajeczny skład i jest nieziemsko wydajny! 

Bumble&Bumble, Thickening Conditioner - zużyłam i tyle. Nie zachwyciła mnie niczym bo mam wrażenie, że nie robi nic. Na pewno nie obciąża, ale też nie nawilża, może dodawała trochę objętości, ale efekt był naprawdę znikomy. Zapach ma przyjemny, a wydajność ogromną jednak ja jestem na nie. Nie za tę cenę...

Pat&Rub, Peeling Wyszczuplanie i Ujędrnianie - lubię od czasu do czasu do niego wracać, a raczej lubiłam. Za zadanie ma usuwać warstwę rogową naskórka i pobudzać krążenie i robi to, jednak niezbyt spektakularnie. Konsystencja jest tu rzadka, a ilość drobin niewielka. To raczej taki zdzierak to codziennego, delikatnego złuszczania, ale ja od tego mam szczotkę, która robi to znacznie lepiej no i nie muszę już za nią płacić :) Same rozumiecie.
PS. Tutaj post o szczotkach >klik<, a tu >klik< o samym szczotkowaniu.


Antipodes, Aura Manuka Honey Mask - bardzo przyjemna odżywczo-oczyszczająca maska po którą chętnie sięgałam szczególnie zimą. W łagodny sposób oczyszcza, ale nie tylko! Dzięki zawartości miodu manuka działa przeciwbakteryjnie, a także nawilżająco. W efekcie, po jej zastosowaniu, skóra odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, jest jędrna, rozjaśniona i promienna, a wszystkie wypryski są wyciszone i szybciej się goją. Co więcej, naturalny, mandarynkowo-waniliowy zapach relaksuje i wycisza, a sama maska ma świetny skład i jest bardzo wydajna. 

Kiehl's, Midnight Recovery Eye - fajny, ale bez fajerwerków. Liczyłam, że usunie moje cienie pod oczami (ale czy cokolwiek jest w stanie je usunać?) i na początku coś tam rozjaśniał lecz później nie widziałam tego efektu wow. Ogólnie bardzo łagodny, lekki, szybko się wchłania i naprawdę nieźle nawilża, sprawiając, że skóra jest elastyczna, wygładzona, a zmarszczki mimiczne mniej widoczne. Wydajność i zapach na plus!

Pat&Rub, Krem pod oczy - bardzo lekki, a zarazem odżywczy krem. Naprawdę nieźle nawilża, uelastycznia, zapewnia uczucie komfortu, a do tego jest bardzo łagodny, nie powoduje podrażnień, szybko się wchłania i jest świetną bazą pod korektor czy ogólnie makijaż. Co więcej, ma świetny, naturalny skład i jest mega wydajny. Bć może jeszcze do niego wrócę choć nie jest moim nr. 1.

Sylveco, Ziołowy Płyn do płukania jamy ustnej - uwielbiam, uwielbiam, uwielbiam. Przede wszystkim za świetny, naturalny skład bogaty w ziołowe ekstrakty, a także genialne działanie. Szybko i skutecznie oczyszcza z resztek pokarmowych, odświeża oddech, a przy tym nie podrażnia błony śluzowej i pozwala utrzymać prawidłowe pH. Do tego jest wydajny i niedrogi oraz zdecydowanie lepszy od płynów drogeryjnych.

L'oreal, Falshe Lash Superstar - całkiem niezła maskara z dodatkowym serum, które dodaje objętości, podkręca i niesamowicie wydłuża. Sam tusz natomiast dokładnie pokrywa rzęsy, przyciemniając je i nadając spojrzeniu wyrazistości. Nic się nie rozmazuje, nie osypuje itd., tusz trwa na rzęsach cały dzień i bez problemu daje się usunąć przy pomocy płynu micelarnego. Szczoteczka natomiast jest silikonowa, wygodna i precyzyjna. Warto zwrócić na niego uwagę.

Organique, Pianka pod Prysznic Milk - moja miłość! Ta pianka jest delikatna jak puch, a jej zapach tak niesamowity, że nie da się go opisać. W ultra delikatny sposób oczyszcza skórę, odświeża ją, a zawartość gliceryny, oczywiście organicznej, sprawia, że  po umyciu jest ona nawilżona, ukojona, miękka, a uczucie ściągnięcia czy pieczenia przechodzi w niepamięć. Dorzucić do tego trzeba sporą wydajność i niezwykłe umilenie kąpieli i mamy kosmetyk idealny. W użyciu jest już kolejne opakowanie. Cudo!

John Masters Organics,  Szampon i Mgiełka z serii Scalp - bardzo fajny duet. Szampon w łagodny acz skuteczny sposób oczyszcza, nie podrażniając przy tym skóry głowy. Doskonale odświeża, dodaje włosom blasku i objętości, świetnie też reguluje wydzielanie sebum przedłużając tym samym czystość naszej czupryny. Zapach jest tu ładny, ziołowo-roślinny, a sam szampon dobrze się pieni i jest bardzo wydajny. Sprej za zadanie ma wzmacniać cebulki i pobudzać wzrost włosów, po tym małym opakowaniu trudno mi powiedzieć czy aby na pewno to robi. Wiem natomiast, że nie obciąża, odbija włosy od nasady, łagodzi podrażnienia, a wygodny aplikator ułatwia aplikację. Składy oczywiście są tu nienaganne, a ładne,stylizowane na apteczne opakowania cieszą oko! Cóż więcej mogę napisać, mam ochotę na pełnowymiarowe opakowania <3

Bio IQ, Woda micelarna - łagodna, z cudownym składem i naprawdę dobra. Delikatnie, ale skutecznie oczyszcza skórę oraz oczy z makijażu i innych zanieczyszczeń  nie pozostawiając uczucia lepkości czy tłustości. Skóra jest gładka, czysta i gotowa na dalsze zabiegi. Świetnie sprawdza się też w roli toniku, odświeża i delikatnie napina. Więcej o tu >klik<.

MAC, Waterproof Brow Set - kolejny ogromny ulubieniec czyli wodoodporny tusz do brwi. I faktycznie, jest bardzo trwały, nie ściera się, w szybki sposób pomaga podkreślić i zdefiniować brwi, optycznie je zagęszczając i przyciemniając. Plusem jest tu też wygodny, mały i precyzyjny aplikator oraz kilka kolorów do wyboru. To już moje nie wiem które opakowanie i na pewno będą kolejne.

The Body Shop, Hemp Hand Protector - pojawiał się juz w denku kilkukrotnie i myślę, że pojawi się jeszcze nie raz. No co zrobić, dla mnie najlepszy, choć w ulubieńcach marca pisałam o czymś równie dobrym >klik<. Wracając jednak do niego... Gęsty, treściwy, odżywczy. Potrafi doprowadzić suche, spierzchnięte dłonie do porządku już po pierwszym użyciu. Nie wchłania się tak odrazu, szczególnie jeśli nałożymy go trochę więcej, ale to nic bo działanie to wynagradza. Skóra odzyskuje miękkość, staje się elastyczna, gładka i nawilżona, a podrażnienia zostają złagodzone. Minusem jest zapach jednak można się przyzwyczaić. 

Decleor,  Shine Control Oxygenating Fluid - lekki krem przeznaczony do pielęgnacji cery tłustej oraz mieszanej. Przyjemnie pachnie, szybko się wchłania, stanowi idealną bazę pod makijaż i naprawdę nieźle pielęgnuje. Dobrze nawilża, zmiękcza i uelastycznia, do tego jest łagodny, nie powoduje podrażnień i nadmiernego przetłuszczania cery, nie obciąża ani nie zapycha. U mnie sprawdził się bardzo fajnie i pewnie kiedyś skuszę się na całą tubkę.

Skin&Tonic, Steam Clean - czyli oczyszczający balsam pielęgnacyjny. Co tu dużo pisać, genialny! Gęsty, o nieco oleistej konsystencji, szybko i skutecznie rozpuszcza resztki makijażu i inne zanieczyszczenia z powierzchni skóry pozostawiając ją doskonale oczyszczoną , a jednocześnie elastyczną, nawilżoną i gładką. Dodatek olejków z eukaliptusa i mięty dodatkowo potęguje uczucie dogłębnego odświeżenia, relaksuje i zapewnia przyjemne doznania. Miałam tylko mały słoiczek, ale kosmetyk jest niesamowicie wydajny i wystarczył na kilka o ile nie kilkanaście użyć. Na poważnie rozważam zakup pełnowymiarowego opakowania.

Clinique, Chybby Stick w kolorze Two Ton Tomato - lubię za wszystko. Zaczynając od łatwej, bezproblemowej aplikacji niewymagającej użycia lusterka  poprzez delikatny, niewymuszony efekt na ustach, a kończąc na soczystym odcieniu czerwieni, który wpada nieco w koral. Wystarczy jedno pociągniecie aby usta były pokryte kolorem, a twarz zyskała wyrazu. Dorzucając do tego dużą wydajność i delikatne nawilżenie mamy produkt prawie idealny! Prawie bo trwałość nie jest tu najlepsza, ale mi to nie przeszkadza. Kolejna sztuka jest już w użyciu.

No to teraz dajcie znać czy któryś produkt Was zainteresował i macie ochotę na jego zakup? :)

8.2.16

Ulubieńcy - styczeń 2016

Nie wiem jak Wy, ale ja mam wrażenie, że z dnia na dzień czas biegnie coraz szybciej. Mimo, iż obecnie jestem na dłuższym urlopie i nie robię nic konkretnego to brakuje mi po prostu godzin w dobie. Do tego pogoda nie nastraja pozytywnie, deszcz za oknem sprawia, że mam ochotę nie wynurzać się spod kołdry, ale ale, mam postanowienie i jeszcze w tym tygodniu wracam do praktykowania jogi, a jak zdecyduję się w końcu na jakieś adidasy (za duży wybór:/) wracam do biegania. Koniec z leniuchowaniem! Tymczasem zapraszam Was na spóźniony post z ulubieńcami, do którego siadam od kilku dni, ale w końcu udało mi się coś naskrobać ;)


Clarins, Radiance-Plus Golden Glow Booster - samoopalające kropelki do twarzy polubiłam niemalże natychmiast, i z tymi było tak samo. Na ich rzecz nie trzeba rezygnować z użycia pielęgnacji, a wręcz trzeba stosować je w połączeniu z ulubionym balsamem lub masłem. Ponadto są dziecinne proste w aplikacji, nie da się nimi zrobić sobie krzywdy, a efekt jaki dają jest naprawdę powalający. Skóra w kilka godzin po aplikacji zyskuje delikatny i co najważniejsze naturalny odcień opalenizny, który bez problemu można stopniować. Nie ma tu mowy o plamach, zaciekach czy smugach, a nieprzyjemny smrodek wyczuwalny jest tylko przez krótki czas. Dla mnie to wspaniały wynalazek, szczególnie, że mam bardzo jasną karnację, a dzięki tym kroplom mogę przez cały rok cieszyć się skórą lekko muśniętą słońcem. 

L'oreal, False Lash Superstar - wypatrzyłam ją w plebiscycie InStyle - Best Beauty Buys, liczyłam na spektakularne efekty i niestety przy pierwszych podejściach totalnie się zawiodłam. Dałam jej jednak jeszcze jedną szansę i boom, za drugim razem efekty mnie oczarowały. Przyznam, że trzeba poświęcić chwilę na dokładadne pomalowanie nią rzęs, ale warto. Serum czyli pierwsza warstwa świetnie pogrubia, wydłuża i podkręca rzęsy, natomiast sama maskara potęguje efekt objętości i przyciemnia włoski dodając spojrzeniu wyrazistości. W rezultacie rzęsy są rozdzielone, świetnie pogrubione, naprawdę długie i czarne, a oko jest otwarte i tym samym większe. Maskara jest bardzo trwała, nie kruszy się ani nie rozmazuje, nie wysycha też przed upływem daty ważności, i co ważne, nie podrażnia oczu. Naprawdę warto wypróbować.

L'occitane, Żel po prysznic, Vanille&Narcisse - już podczas kąpieli lubię sięgać po delikatne, naturalne, ładnie pachnące kosmetyki, a jeśli są w fajnej butelce to już w ogóle jestem kupiona. Żel L'occitane jest niezwykle gęsty, świetnie się pieni, a jego naturalny skład sprawia, że bardzo delikatnie oczyszcza, nie naruszając warstwy hydrolipidowej. Po kąpieli z jego użyciem skóra jest miękka, elastyczna i otulona ciepłym, intensywnym zapachem, będącym połączeniem wanilii i narcyza. Jak dla mnie cudo i ideał do stosowania w zimowe wieczory <3



Organique, Anti-Age Hair Mask - wróciłam do niej po ponad rocznej przerwie i co tu dużo mówić, jest doskonała! Przeznaczona głównie do włosów farbowanych i zniszczonych zabiegami fryzjerskimi choć myślę, że sprawdzi się u każdego. Skład jest tu naturalny i bardzo bogaty, oparty na regenerujących olejach: winogronowym i arganowym oraz naturalnym jedwabiu i wyciągu z perły. Doskonale regeneruje, odbudowuje łodygę włosa i wzmacnia cebulki sprawiając, że włosy są zdrowe, gładkie, pełne witalności i blasku. Maska nie obciąża ani nie przyspiesza przetłuszczania włosów, nawet gdy zastosujemy ją na skalp. Co więcej, pachnie przepięknie winogronami, a zapach ten jeszcze bardzo długi czas utrzymuje się na włosach. Polecam :)

Marc Jabobs,  Lust for Lacquer, 312 Lust for Life - uwielbiam czerwone, mocne usta, jednak na co dzień sięgam głównie po błyszczyki dla delikatniejszego efektu. Ten od Marc Jacobs oczarował mnie głównie kolorem, ale pod innymi względami nie mam mu nic do zarzucenia. Gęsta, żelowa konsystencja bez problemów sunie po ustach pokrywając je pięknym, lśniącym kolorem. Z miejsca stają się one bardziej wyraziste, pełniejsze i całuśne. Aplikator jest mały i precyzyjny co pozwala aplikować błyszczyk nawet bez użycia lusterka, a sama konsystencja nie jest lepka i nie wylewa się poza kontur ust. Dodatkowo efekt chłodzenia zapewnia przyjemne doznania, natomiast trwałość jak to w błyszczykach, nie jest powalająca, 1,5-2 godziny to raczej maks. Mimo to lubię bardzo. I jeszcze to opakowanie <3

Phenome, Anti-Aging Hand Therapy- ulubieniec od dawien dawna, w styczniu po raz kolejny udowodnił, że jest genialny. Naturalny, lekki, szybko się wchłania i świetnie odżywia. Cóż chcieć więcej? No może ładnego zapachu, ale on też go ma! Delikatny, cukrowy, sprawia, że mam ochotę używać go bez ustanku. Najczęściej noszę go w torebce i stosuję w ciągu dnia. Jak już wspomniałam, wchłania się błyskawicznie, otula dłonie delikatną warstwą ochronną i działa niemalże natychmiast. Zmiękcza, wygładza, regeneruje i koi spierzchniętą skórę przynosząc jej ulgę. Ideał, mówię Wam ;)



NCLA, Lakier do paznokci - to mój pierwszy lakier tej marki, ale od razu podbił moje serce i w styczniu gościł na moich paznokciach niemalże przez cały czas. Idealna konsystencja  i szeroki pędzelek zdecydowanie ułatwiają malowanie, lakier nie smuży, świetnie kryje już po pierwszej warstwie, szybko schnie i pięknie lśni. Żeby tego było mało został stworzony i wyprodukowany w słonecznym LA, jest wolny od toksyn, a także nietestowany na zwierzętach. Odcień, który posiadam to Rush Hour czyli piękna, klasyczna czerwień. Bogata i ognista. Idealnie prezentuje się na paznokciach i pasuje do wszystkiego. Trwałość też na plus, lakier trzyma się 3-4 dni po czym zaczyna delikatnie odpryskiwać. Mam ochotę na więcej.

No to teraz dajcie znać czy coś Was zainteresowało? A może znacie te kosmetyki? 
Do następnego, cześć ;)


21.1.16

Zimowe nowości

Nie będę ściemniać, zaszalałam. Wszystko przez promocje, moje uwielbienie do kosmetyków i brak samokontroli. Choć patrząc na to z drugiej strony i wiedząc, że są to zakupy nie z  tygodnia, a zrobione w przeciągu ok. 2 miesięcy to nie jest chyba tak źle. Jak zawsze króluje pielęgnacja, a raczej jest tu sama pielęgnacja bo to akurat zużywam na bieżąco, a jak zużywa się kolorówka chyba każda z nas wie. U mnie nie zużywa się wcale :(




Moje uwielbienie do peelingów, zarówno tych do twarzy jak i do ciała nie słabnie, dlatego w nowościach nie mogło ich zabraknąć i tak mamy tutaj aż trzy zdzieraki: jeden The Body Shop, który zachwycił mnie swoim zapachem, niestety działanie ma kiepskie i wiem, że już więcej do niego nie wrócę, dwa pozostałe są marki Frank Body. Ten do twarzy kupił mnie od razu, rewelacyjny! Ma świetny skład, pachnie jak dobra kawa i genialnie złuszcza martwy naskórek. Wersja do ciała czeka na swoją kolej i muszę przyznać, że jestem jej mega ciekawa. W sklepie iperfumy.pl kupiłam swoje ulubione pasty Marvis, wzięłam od razu trzy opakowania ponieważ nie lubię po kilka razy płacić za kuriera, do zamówienia dorzuciłam nawilżającą maskę Decleor. Moja ulubiona od Origins dobija już dna, a tę od dawna miałam ochotę przetestować. Póki co wiem tylko, że pachnie pięknie <3 Duet REN to  prezent świąteczny, w jego skład wchodzą dwie maski w małych pojemnościach. Wersję Glycolactic znam i uwielbiam, natomiast ta 1-minutowa - Flash Rinse 1 Minute Facial  - zawierająca wit. C to dla mnie nowość, ale już ją przetestowałam i jest naprawdę świetna. W Douglasie skusiłam się na regenerujący krem do rąk marki I Coloniali. Jeszcze go nie używałam i jestem ciekawa czy zdoła pokonać mojego ulubieńca od The Body Shop. Maska do włosów Anti-Age oraz pianka do mycia ciała w wersji Milk marki Organique to powrót po latach. Oba produkty uwielbiam i Wam również je polecam. Maska jest najlepsza na świecie, pięknie pachnie winogronami i można stosować ją również jako odżywkę, natomiast pianka ma niesamowicie puszystą, przyjemną konsystencję i jest bardzo łagodna. Krem do mycia ciała od Institut Karite to mój łup z TK Maxx, tak samo zresztą jak płyn micelarny marki Suki. Żadnego z tych kosmetyków nie używałam, ale wierzę, że będą super. Zresztą, nie wiem jak Wy, ale ja uwielbiam robić zakupy w tym sklepie, zawsze można znaleźć tam nowe, nieznane kosmetyki w przyjemnych cenach, a dla fanek świec to prawdziwe królestwo! Ja bardzo lubię te marki DW Home , pachną obłędnie i są niedrogie <3



Zakup żelu L'occitane - Vanille&Narcisse to wynik bezcelowego szwendania się po centrum handlowym. Zresztą, muszę się przyznać, że zdecydowanie bardziej lubię kupować kosmetyki niż ubrania, szczególnie jeśli mają fajne opakowania, dobre składy i bosko pachną, a ten żel to wszystko właśnie ma. Jeśli lubicie ciepłe i otulające aromaty koniecznie zwróćcie na niego uwagę. Kosmetyki marki O'right chodziły za mną od dawna, a że moje dwa szampony: Insight i Kiehl's akurat się kończą postanowiłam w końcu złożyć zamówienie i oprócz szamponu dodającego objętości Recoffee skusiłam się też na peeling do skóry głowy kryjący się pod nazwą Hinoki. Oba produkty są naturalne i zapowiadają się fantastycznie! Kolejne naturalne nowości to emulsja głęboko oczyszczająca z witaminą C - Nourish oraz tonik z kwiatów pomarańczy - Lulu&Boo. Ten duet kupiłam w sklepie organicall.pl, w którym naprawdę ciężko jest się na coś zdecydować. Asortyment jest niezwykle ciekawy i wszystko strasznie kusi! Do zakupów dorzuciłam jeszcze ściereczkę muślinową Skin&Tonic, ale zupełnie zapomniałam umieścić ją na zdjęciu. Balsam REN to również powrót. Uwielbiam go za lekką konsystencję, fantastyczne działanie nawilżająco-uelastyczniające oraz delikatny, różany zapach. I już ostatnie zakupy poczynione tym razem w Sephorze czyli samoopalacz do ciała w kroplach marki Clarins, naprawdę niezły!, oraz spray dodający włosom objętości i struktury. Bardzo lubię i wracam do niego regularnie. 


I to już wszystko? Coś Was szczególnie zaciekawiło? Znacie któryś z kosmetyków? O czym chciałybyście poczytać? 
PS. Mam dla Was niespodziankę, ale więcej zdradzę w następnym poście :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl