Koniec miesiąca już tuż, tuż, a więc czas przedstawić moich ulubieńców marca. Ogólnie w ostatnim czasie rzadko trafiam na buble i większość produktów, które stosuję bardzo lubię, ale w tym miesiącu na miano ulubieńców zasłużyła dziś prezentowana piątka.
Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - o tej maseczce pisałam już w moim pierwszym poście, ale muszę napisać o niej kolejny raz. W marcu często stosowałam czarne mydło, o którym przeczytacie poniżej, a także maseczki oczyszczające. Często po takich zabiegach moja skóra "wołała pić", krem nawilżający w tej sytuacji był niewystarczający. Sięgałam wtedy po tą maseczkę i zawsze mnie ratowała. Stosowana na noc przywraca skórze nawilżenie, świetnie odżywia i wygładza. W składzie zawiera m.in. kwas hialuronowy, olej z pestek avokado i moreli oraz mieszankę japońskich glonów morskich. Poza tym jest szalenie wydajna i pięknie, owocowo pachnie. Uwielbiam.
Alepia, Savon Noir Eukaliptusowe - to czarne mydło jest już ze mną od kilku miesięcy. Na początku nie byłam do niego przekonana i stosowałam je sporadycznie. W marcu postanowiłam stosować je regularnie i sprawdzić jak się spisze. I to było dobre posunięcie. Nie chcę za wiele o nim pisać bo pojawi się szerszą recenzja, ale już teraz mogę powiedzieć, że to mydło jest rewelacyjne! Stosowane na twarz, u mnie nawet co drugi dzień, delikatnie złuszcza martwy naskórek, pozostawiając skórę delikatną i satynową oraz tak czystą, że aż "piszczy"! Rewelacyjnie sprawdza się również stosowane na całe ciało, szczególnie przy użyciu rękawicy Kessa bądź myjki, po wcześniejszym nałożeniu na nią niewielkiej ilości produktu. Mydło nie podrażnia, stosowane regularnie może delikatnie przesuszać, ale kremy/maseczki/balsamy nawilżające załatwiają sprawę. Dodatkowo przyjemny, eukaliptusowy zapach uprzyjemnia stosowanie.
Nail Tek, Intensive Therapy II - z początkiem marca moje paznokcie uległy zniszczeniu. Zaprzestałam więc nakładania kolorowych lakierów, aby codziennie aplikować tą odżywkę, która przeznaczona jest do paznokci cienkich, miękkich i/lub rozdwajających się. Odżywka nakładana codziennie, cienką warstwą sprawiła, że moje paznokcie wzmocniły się, przestały się rozdwajać i w końcu mogę je zapuścić. Producent zaleca stosować ją od 4 do 6 tygodni, a w przypadku miękkich paznokci nawet przez 3 do 6 miesięcy. Ja pomimo lepszej kondycji paznokci kontynuuje kurację i mam nadzieję, że moje pazurki wzmocnią się bardziej. Muszę jeszcze wspomnieć, że po nieudanej przygodzie z odżywką Eveline 8w1, która zniszczyła moje paznokcie, nie byłam do końca przekonana do tego produktu, ale jak widać okazało się, że moje obawy były niesłuszne.
Annabelle Minerals, Podkład Matujący - marzec był miesiącem, w którym rzadko się malowałam, a gdy to robiłam najczęściej sięgałam po ten podkład. Łatwo się go aplikuje, świetnie kryje, nawet już po jednej warstwie, oraz zepawnia efek matowej skóry na wiele godzin. A także, co najważniejsze, nie zatyka porów i nie powoduje powstawania zaskórników. Po aplikacji podkładu skóra wygląda bardzo naturalnie oraz nie jest obciążona. Kosmetyk działa antybakteryjnie i sprawia, że wszystkie "niespodzianki", jeżeli takowe mamy, szybciej się goją. W swoim składzie zawiera 100% czystych minerałów. Ja jestem nim oczarowana i szczerze polecam.
Chanel, Le Volume De Chanel - niedawno na blogu pojawiła się recenzja tego tuszu dlatego też dzisiaj tylko kilka słów na jego temat. Według producenta jest to tusz "uniwersalny" i w zupełności się z tym zgadzam. Możemy nim wyczarować zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Pięknie wydłuża, pogrubia, a także delikatnie podkręca. Jego zaletami są również intensywna czerń, trwałość na rzęsach oraz wygodna w obsłudze, silikonowa szczoteczka. Ja obecnie jestm nim zachwycona i moje rzęsy również :)
Znacie któryś z kosmetyków? Lubicie? Zainteresował Was któryś? Po jakie kosmetyki Wy najchętniej sięgałyście w marcu ?
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Le Volume De Chanel. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Le Volume De Chanel. Pokaż wszystkie posty
28.3.14
21.3.14
Le Volume De Chanel - Chanel
Poszukując pogrubiającego tuszu do rzęs trafiłam na Le Volume De Chanel. Według producenta jest to "wszechstronny tusz do rzęs. Gumowa szczoteczka zapewnia precyzyjną aplikację, idealnie pogrubiając, wydłużając i rozdzielając rzęsy."
Moje początki z tym kosmetykiem nie należą do udanych. Tusz po otwarciu był mokry, szczoteczka nabierała zbyt dużą ilość produktu, co w efekcie dawało pogrubione, ale też bardzo sklejone i obciążone rzęsy. Wyglądało to okropnie. Po kilku nieudanych próbach odłożyłam tusz na dno kosmetyczki i po ok. 2 miesiącach postanowiłam dać mu znów szansę. Kosmetyk przez ten czas "dojrzał" i teraz świetnie spełnia swoją rolę. Po aplikacji jednej warstwy tuszu rzęsy są bardzo ładnie pogrubione, wydłużone i rozdzielone tak jak obiecuje producent. Bez problemu dokładać możemy kolejne warstwy, po których efekt jest jeszcze bardziej spektakularny, ale nie wygląda to sztucznie. Rzęsy są elastyczne, pięknie podkreślone, oko otwarte, a spojrzenie wyraziste.
Le Volume De Chanel nie tworzy grudek, nie osypuje się ani nie blaknie. Świetnie trzyma się na rzęsach aż do czasu demakijażu. Szczoteczka jest silikonowa, nieduża i bardzo wygodna w obsłudze. Nie brudzi powieki i bez problemu pomalujemy nią dolne rzęsy. Tusz nie podrażnia, jest też odpowiedni dla osób noszących soczewki kontaktowe. W minimalistycznym czarnym opakowaniu znajduje się 6 g kosmetyku. Po otwarciu ważny jest przez 6 miesięcy. Kolor ,który posiadam to nr 10. Jest to piękna, intensywna i głęboka czerń.
Pomijając nieudany początek bardzo polubiłam ten tusz. Podoba mi się jak pogrubia i wydłuża moje rzęsy, a z pomocą Diorshow Maximizer Lash Plumpin Serum to już w ogóle bajka :)
Znacie Le Volume De Chanel? Stosujecie na co dzień tusze pogrubiające czy wolicie bardziej naturalny look? Jaki tusz jest waszym ulubionym? Piszcie w komentarzach :)
Moje początki z tym kosmetykiem nie należą do udanych. Tusz po otwarciu był mokry, szczoteczka nabierała zbyt dużą ilość produktu, co w efekcie dawało pogrubione, ale też bardzo sklejone i obciążone rzęsy. Wyglądało to okropnie. Po kilku nieudanych próbach odłożyłam tusz na dno kosmetyczki i po ok. 2 miesiącach postanowiłam dać mu znów szansę. Kosmetyk przez ten czas "dojrzał" i teraz świetnie spełnia swoją rolę. Po aplikacji jednej warstwy tuszu rzęsy są bardzo ładnie pogrubione, wydłużone i rozdzielone tak jak obiecuje producent. Bez problemu dokładać możemy kolejne warstwy, po których efekt jest jeszcze bardziej spektakularny, ale nie wygląda to sztucznie. Rzęsy są elastyczne, pięknie podkreślone, oko otwarte, a spojrzenie wyraziste.
Le Volume De Chanel nie tworzy grudek, nie osypuje się ani nie blaknie. Świetnie trzyma się na rzęsach aż do czasu demakijażu. Szczoteczka jest silikonowa, nieduża i bardzo wygodna w obsłudze. Nie brudzi powieki i bez problemu pomalujemy nią dolne rzęsy. Tusz nie podrażnia, jest też odpowiedni dla osób noszących soczewki kontaktowe. W minimalistycznym czarnym opakowaniu znajduje się 6 g kosmetyku. Po otwarciu ważny jest przez 6 miesięcy. Kolor ,który posiadam to nr 10. Jest to piękna, intensywna i głęboka czerń.
Pomijając nieudany początek bardzo polubiłam ten tusz. Podoba mi się jak pogrubia i wydłuża moje rzęsy, a z pomocą Diorshow Maximizer Lash Plumpin Serum to już w ogóle bajka :)
Znacie Le Volume De Chanel? Stosujecie na co dzień tusze pogrubiające czy wolicie bardziej naturalny look? Jaki tusz jest waszym ulubionym? Piszcie w komentarzach :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)