Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maybelline. Pokaż wszystkie posty

15.2.16

Zużycia w mini recenzjach

Siedząc i pisząc ten post myślę tylko o tym aby wskoczyć pod kołdrę i przespać resztę zimy. Nie lubię, bardzo mocno nie lubię tych ponurych, szarych, i zimnych dni. Mam ochotę usnąć i obudzić się dopiero wtedy gdy za oknem będzie ciepło i słonecznie, ale cóż, tak się nie da. Przechodząc jednak do tematu posta, jak już widzicie po tytule dzisiaj zapraszam Was na recenzje zużytych kosmetyków. Jest tego całkiem sporo więc zapraszam do czytania ;)



Dove,  Naturaln Touch Dead Sea Minerals - nie trafiłam na naturalny antyperspirant, który sprawdzał by się u mnie w 100% więc ratuje się tymi drogeryjnymi. Ten od Dove jest delikatny, nie powoduje podrażnień, a nawet je łagodzi, a co najważniejsze jest skuteczny. Chroni przed przykrym zapachem, zapewnia uczucie świeżości, a jego delikatny zapach nie gryzie się z perfumami. Jedyny minus to taki, że pozostawia białe ślady na ubraniach.

Kiehl's, Midnight Recovery Concentrate - czyli serum w postaci bardzo lekkiego olejku. Wchłania się niemalże natychmiast, odżywia, nawilża, regeneruje oraz dodaje blasku, pomaga też pozbyć się przykrych niespodzianek, a jego zapach relaksuje i koi zmysły. Skład jest tu w 99,8% procentach naturalny, a sam kosmetyk niezwykle wydajny! Wystarcza na kilka długich miesięcy. Polecam

Marvis, pasty do zębów - już kilkukrotnie pisałam o nich na blogu. Uwielbiam i wracam regularnie. Gęstę, dobrze się pienią, mają ciekawe, niebanalne smaki, pomagają usunąć płytkę nazębną, delikatnie wybielają i odświeżają oddech. No i te opakowania! Jak dla mnie mega urocze.

Nuxe, Reve de Miel, Ultrabogaty Żel  - gęsty, odżywczy żel na bazie miodu i słonecznika przeznaczony zarówno do mycia ciała, jak i twarzy. Ultradelikatnie oczyszcza, pielęgnuje, zmiękcza i otula ciepłym, intensywnym zapachem. Ideał, szczególnie na zimę choć nie tylko ;)

Insight, Colored Hair Mask - naturalna maska z mnóstwem dobroczynnych ekstraktów w składzie. Fantastycznie dba o zniszczone, farbowane włosy. Odżywia je, wygładza, dodaje blasku, a przy tym nie obciąża. Włosy po jej użyciu są lekkie, zadbane i podatne na układanie. Świetnie sprawdza się też jako odżywka. Cena, wydajność i zapach też na plus.

Fitomed, Żel do higieny intymnej - łagodny, naturalny żel, który idealnie wywiązuje się ze swojego zadania. Delikatnie oczyszcza, odświeża, przywraca naturalne pH, łagodzi podrażnienia i regeneruje uszkodzony naskórek. Bardzo fajny i chętnie do niego wrócę.

Pat&Rub, Otulający Balsam do ciała - lekki, szybko wchłaniający się balsam o naturalnym składzie. Zapewnia skórze naprawdę porządną dawkę nawilżenia, przywraca jędrność, uelastycznia, regeneruje, koi i wygładza. Natomiast przepiękny, cytrusowo-waniliwoy zapach, jak już sama nazwa wskazuje, otula i sprawia, że zimowe wieczory wydają się trochę przyjemniejsze.

Sylveco, Odżywcza Pomadka z Peelingiem - pomadka z zawartością drobinek cukru trzcinowego. Za jednym pociągnięciem złuszcza suche skórki i wygładza usta, a jednocześnie pielęgnuje, odżywia i regeneruje. Na plus przemawia tutaj też świetny, w pełni naturalny skład i niska cena. Koniecznie wypróbujcie, bardzo fajny gadżet!


Pat&Rub, Otulający Peeling - ma chyba tylu zwolenników co przeciwników. Gęsty, wypakowany po brzegi substancjami odżywczymi oraz cukrem trzcinowym, nie tylko fantastycznie złuszcza martwy naskórek i wygładza skórę, ale też wspaniale ją pielęgnuje dzięki zawartości naturalnych maseł i olei. Fakt, zostawia tłustą, nieco lepka warstwę, ale szybko przestaje być ona wyczuwalna, a skóra jeszcze przez długi czas pozostaje jedwabiście gładka i odżywiona. Ja stosowałam go na sucho bo inaczej się nie da. Ogólnie polubiliśmy się. No i ten zapach! Cudo!

The Body Shop, Brazil Nut Shower Cream - bardzo lubię te kremowe żele TBS. Są gęste, dobrze się pienią, delikatnie oczyszczają i nie wysuszają skóry pozostawiając ją miękką i gładką. Wersja orzechowa ma delikatny, nieco słodki zapach, który zdecydowanie uzależnia i uprzyjemnia kąpiel.

Origins, Drink Up Intensive - zdecydowanie najlepsza maska nawilżająca, do której wracam regularnie. Jej bogata formuła już w jedną noc potrafi przywrócić nawilżenie, a stosowana regularnie zapobiega odwadnianiu, uelastycznia, ujędrnia i sprawia, że skóra wygląda młodziej. Ja lubię ją też za piękny owocowy zapach, a także delikatność. Maska nie podrażnia nawet delikatniej skóry pod oczami. Uwielbiam.

Yope, Figowe Mydło do rąk - naturalne i bardzo łagodne. Dobrze oczyszcza, delikatnie się pieni, a co najważniejsze nie wysusza skóry dłoni. Skład ma więcej niż bajeczny, zachwyca też zabawnym opakowaniem i ładnym, delikatnym zapachem. Warto wypróbować!

Evree, Upiekszjący Krem do twarzy, Magic Rose - bardzo mnie zaskoczył, oczywiście pozytywnie. Gęsta, odżywcza formuła kremu bardzo szybko się wchłania. Krem nie pozostawia na skórze tłustej warstwy, idealnie sprawdza się pod makijaż, a nawilżenie, które zapewnia utrzymuje się przez cały dzień. Skóra czuje się komfortowo, jest elastyczna i miękka. Co więcej, kosmetyk jest bardzo wydajny i fantastycznie pachnie różami!

Kiehl's, Rare Earth Pore Refining Tonic - pokładałam w nim duże nadzieje, a okazał się beznadziejny. Za zadanie ma m.in. oczyszczać i obkurczać pory oraz przedłużać mat. Niestety nie zauważyłam żadnych efektów jego stosowania, no chyba, że te negatywne. Tonik przesuszał skórę i powodował dyskomfort. Nie zużyłam go do końca i nie polecam.

Maybelline, Lash Sensational - ta maskara zbiera mieszane opinie, ale ja ją polubiłam. Nieduża, silikonowa szczoteczka świetnie rozdziela rzęsy, dokładnie pokrywając je tuszem. W efekcie są one podkręcone, wydłużone oraz zagęszczone, a przy tym elastyczne. Nawet z krótkich, rzadkich rzęs potrafi wyczarować firanki, ale trzeba dać jej czas! Ponadto jest bardzo trwała, nie osypuje się oraz nie wysycha przed upływem daty ważności.

Garnier, Płyn Micelarny - świetnie spełnia swoje zadanie, nie pieni się, nie pozostawia na skórze żadnej nieprzyjemnej warstwy, a do tego jest bardzo delikatny oraz wydajny, no i ma przyjemną cenę. Jeśli jeszcze go nie miałyście warto to nadrobić.


Sylveco, Lipowy Płyn Micelarny (brak na zdjęciu) - mój ogromny ulubieniec. Uwielbiam za naturalny skład, łagodność oraz skuteczność. W kilka chwil pozwala pozbyć się makijażu, także tego z oczu, pozostawiając skórę czystą i odświeżoną. Nie powoduje podrażnień, nie pieni się ani nie pozostawia lepkiej warstwy. Tylko zapach ma średni, ale można się przyzwyczaić.

Phenome, Exfoliating Facial Paste - fantastyczny produkt, który nie tylko wygładza i złuszcza martwy naskórek, ale też obkurcza pory i doskonale oczyszcza. Przy tym jest bardzo łagodny, nie powoduje podrażnień oraz nie przesusza skóry. Po jego użyciu jest ona dotleniona, gładka i promienna, wygląda zdrowo i pięknie. Na plus jest tu też naturalny, bajeczny skład, przyjemny zapach oraz ogromna wydajność.

L'oreal, Korektor Lumi Magique - prawdziwy czarodziej. Nie znajdziecie tutaj dobrego krycia, ale rozświetlenie jakie daje natychmiast usuwa z twarzy zmęczenie, odmładza spojrzenie i sprawia, że skóra wygląda promiennie i zdrowo. Minusem jest to, że może przesuszać, ale dobry krem nawilżający załatwia tą sprawę. Chętnie kupię ponownie.

Dermologica, Gentle Cream Exfoliant - peeling enzymatyczny, który jest naprawdę niesamowity. Wystarczy kilka minut, aby pokazał swą prawdziwą moc. Świetnie złuszcza martwy naskórek, wygładza, rozjaśnia i napina skórę. Pomaga też pozbyć się niechcianych wyprysków, minimalizuje pory i rozjaśnia przebarwienia. Jednak uwaga, może podrażniać dlatego jeśli macie bardzo wrażliwa skórę lepiej omijajcie go z daleka.

Insight, Loos Control - rewelacyjny, naturalny szampon, który otrzymał ode mnie miano ulubieńca roku 2015. Gęsty, świetnie się pieni, dobrze oczyszcza nie podrażniając przy tym skóry głowy, a stosowany regularnie zapobiega wypadaniu włosów. Z dnia na dzień stają się one mocniejsze, zdrowsze i błyszczące. Szampon nie obciąża, a wręcz sprawia, że włosy dłużej zachowują świeżość. Ponadto jest bardzo wydajny i ładnie, orzeźwiająco pachnie.



Kerastase,  K Ultime Oleo - moim zdaniem najlepszy olejek do włosów. Wszechstronny,  wzbogacony o kompleks czterech luksusowych olejków: kukurydzianego, arganowego, kameliowego oraz pracaxi. Wygładza, zabezpiecza końcówki, zapobiega puszeniu, odżywia, dodaje blasku oraz miękkości nie obciążając przy tym włosów. Natomiast piękny, perfumowany zapach i przeogromna wydajność to tylko dodatkowe zalety.

Aesop, Purifying Facial Exfoliant Paste - gęsty peeling w postaci pasty, który dzięki drobinkom kwarcu doskonale wygładza i usuwa obumarłe komórki naskórka. Zawartość kwasu mlekowego sprawia, że kosmetyk wykazuje też świetnie właściwości oczyszczające, a wszystko to bez podrażnień i przesuszania skóry. Minusem może być cena, ale duża wydajność i świetne działanie zdecydowanie to wynagradzają.

Kiehl's, Amino Acid Shampoo - bardzo łagodny szampon, który nie tylko oczyszcza, ale też pozostawia włosy odżywione, gładkie, błyszczące i niebywale lekkie oraz puszyste. Ponadto, świetnie się pieni, pięknie, kokosowo pachnie i jest bardzo wydajny.

The Body Shop, Cocoa Butter Cream Body Scrub - sama nie wiem co o nim sądzić. Działanie złuszczające jest tu naprawdę dobre. Peeling pomaga pozbyć się martwego naskórka, świetnie wygładza i napina skórę, a z drugiej strony brak mi tutaj właściwości pielęgnacyjnych. Zapach też jest dziwny, w opakowaniu ładny, marcepanowy, na skórze niestety tego nie czuć. Jestem na nie.

Alpha H, Liquid Gold - czyli tonik z zawartością kwasu glikolowego. Bardzo łagodny, a przy tym skuteczny. Stosowany regularnie wyrównuje strukturę skóry, a także koloryt, pomaga pozbyć się przebarwień, oczyszcza pory i w znacznym stopniu zapobiega powstawaniu wyprysków. Co fajne, zwiększa też nawilżenie skóry oraz jej napięcie. Uwielbiam i na pewno będę wracała do niego regularnie.

Alpha H, Balancing Cleanser with Aloe Vera - kolejny fantastyczny produkt Alpha H czyli gęste, kremowe mleczko do oczyszczania skóry. Łagodnie, a przy tym naprawdę skutecznie usuwa ze skóry wszelkie zanieczyszczenia jak pozostałości makijażu czy sebum, nie narusza przy tym warstwy hydrolipidowej, pozostawiając skórę miękką, elastyczna i gładką. O uczucia ściągnięcia czy pieczenia nie ma tu w ogóle mowy.  Dla mnie najlepszy produkt oczyszczający. Koniecznie musicie wypróbować bo tego nie da się opisać.






A jak Wam idzie zużywanie? Zainteresował Was któryś z kosmetyków? Dajcie znać :)

11.11.15

Spóźniony post z ulubieńcami - październik

Hej, hej, wracam do Was po dłuższej przerwie. Na początek zapraszam na mocno spóźniony post z ulubieńcami, ale wiem, że lubicie takie wpisy, zresztą osobiście również uwielbiam takie podglądać u innych. Są lekkie, a przy okazji można wypatrzyć same perełki. W moich ulubieńcach tym razem oprócz pielęgnacji pojawiło się też trochę kolorówki, same zobaczcie.



Kiehl's, Amino Acid Shampoo - kupiłam go całkiem niedawno, ale od razu zdobył moje uznanie. Jest fenomenalny! Niezwykle delikatny, świetnie się pieni, dokładnie oczyszcza, a także rewelacyjnie pielęgnuje zarówno skórę głowy jak i włosy. Moje ostatnio były mocno przesuszone, słona woda oraz słońce nie wpłynęły na nie korzystnie, ale odkąd go stosuję ich kondycja znacznie się poprawiła. Stały się gładkie, bardziej mięsiste oraz błyszczące. Kosmetyk ich nie obciąża, a wręcz odbija od nasady i pozostawia puszyste. Zapach jest tu bardzo delikatny i przyjemny, kokosowy, wydajność również na plus. Jeśli szukacie dobrego, łagodnego szamponu, a przy tym skutecznego koniecznie zwróćcie na niego uwagę.

Kiehl's, Midnight Recovery Eye - kolejny fantastyczny produkt marki Kiehl's czyli mocno skoncentrowany krem zawierający olejki oraz ekstrakty roślinne, który stosujemy na noc, a rano nasze spojrzenie ma wyglądać świeżo i młodziej. I faktycznie, stosowany regularnie sprawia, że nawet po kiepskiej nocy spojrzenie jest promienne, skóra w okolicach oczu jest rozjaśniona, a po opuchnięciach nie ma śladu. Nie można odmówić mu też działania nawilżającego bo nawilża naprawdę świetnie, a przy tym wygładza i napina skórę w tych okolicach. Jest też bardzo delikatny, nie podrażnia ani nie powoduje alergii po prostu cud, miód. Warto wypróbować, szczególnie jeśli zarywacie noce bądź Waszą zmorą jest opuchlizna.



NYX, Butter Gloss, Maple Blondie - uwielbiam za wszystko. Za konsystencję, odżywienie, komfort noszenia, wygląd na ustach oraz za kolor, bardzo neutralny, idealny na co dzień. Fajnie odświeża, rozpromienia i myślę, że będzie pasował niemalże każdemu. Trwałość nie jest tu może powalająca, ale to tylko błyszczyk. U mnie utrzymuje się 2-3 godziny po czym się ściera jednak nawilżenie odczuwalne jest zdecydowanie dłużej. Jest to naprawdę mega-fajny produkt w niskiej cenie, taki tańszy odpowiednik Clarins - Instant Light Natural Lip Perfector. Wypróbujcie, a nie zawiedziecie się ;)

Evree,  Magic Rose, Krem do twarzy - przy mojej kapryśnej, mieszanej, szybko zanieczyszczającej się, a do tego wrażliwej cerze naprawdę ciężko jest znaleźć  dobry krem, który będzie odpowiadał mi w 100% jednak ten od Evree naprawdę daje radę. Gęsta, treściwa konsystencja zaskakująco szybko się wchłania. Krem pozostawia na skórze jedynie cienką, otulającą warstwę ochronną, która stanowi świetną bazę pod makijaż. Nic się nie roluje ani nie spływa, kosmetyk nie powoduje szybszego przetłuszczania się skóry, a każdy aplikowany podkład wygląda na nim fantastycznie. A jak z działaniem? Też jest super. Skóra jest odżywiona, gładka, elastyczna, a nawilżenie odczuwalne jest przez cały dzień. Krem nie podrażnia oraz nie zapycha. No i ten zapach! Fantastyczny! Różany, ale nie mdły tylko świeży. Można się uzależnić. Ja stosuję go głównie na dzień, ale może być stosowany również na noc. Polecam i to nie tylko fankom różanych aromatów ;)



Essie, Licorice - czarnych lakierów na rynku kosmetycznym jest mnóstwo, ale to właśnie ta czerń od Essie jest najpiękniejsza. Naprawdę czarna, głęboka i błyszcząca. Na moich paznokciach gościła prawie, że przez cały październik i noszę ją nadal. Pasuje niemalże wszędzie, na każdą okazję i do wszystkiego. Sama konsystencja lakieru też na plus, nie za rzadka, nie a gęsta, nie bąbluje, nie smuży, do pełnego krycia wystarczy jedna warstwa, ale ja nakładam dwie. Trwałość świetna, na moich paznokciach, pokrytych top coat'em, trzyma się do 5-7 dni po czy delikatnie zaczyna się ścierać. Uwielbiam. 

Maybelline, Lash Sensational - swego czasu głośno było o nim w blogosferze i wcale się nie dziwię, jak dla mnie jest genialny. Rozczesuje, wydłuża, pogrubia, podkręca oraz jest niesamowicie trwały. Szczoteczka jest świetnie wyprofilowana, konsystencja jest idealna od samego początku, tusz w trakcie używania nie wysycha, a zmyć można go bez większych problemów samą wodą, w ciągu dnia natomiast nie kruszy się i śmiało mogą używać go osoby noszące szkła kontaktowe. Cena też na plus. No wszystko super. Jeśli nie znacie to może czas to zmienić? :)

Seche Vite, Top Coat - gdyby nie jego okropny zapach po którym czasem kręci mi się w głowie byłby idealny. W dosłownie kilka chwil wysusza lakier, utwardza go, zdecydowanie przedłuża jego trwałość oraz pozostawia piękną, lśniąca powłokę. Dla mnie fenomenalny i zdecydowanie przebił mojego wcześniejszego ulubieńca czyli Insta Dri od Sally Hansen. 




I to już wszystko. Zainteresowało Was coś? Dajcie znać :)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl