Dzisiaj krótkie instagramowe podsumowanie marca. Mi ten miesiąc minął bardzo szybko i pracowicie, ale znalazło się też trochę czasu na lenistwo, zakupy i inne drobne przyjemności. A Wam jak minął marzec? :)
1. Morning time 2. Obiad 3. Huntery dobre nie tylko na deszcz 4. Słodka przekąska
5. Homemade pizza 6. Wieczorne maseczkowanie 7. Nowości 8. Hello :)
9. Farbowanie 10. Domowe hammam 11. Czas wrócić do cwiczeń 12. Małe zakupy.
30.3.14
28.3.14
Ulubieńcy - marzec 2014
Koniec miesiąca już tuż, tuż, a więc czas przedstawić moich ulubieńców marca. Ogólnie w ostatnim czasie rzadko trafiam na buble i większość produktów, które stosuję bardzo lubię, ale w tym miesiącu na miano ulubieńców zasłużyła dziś prezentowana piątka.
Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - o tej maseczce pisałam już w moim pierwszym poście, ale muszę napisać o niej kolejny raz. W marcu często stosowałam czarne mydło, o którym przeczytacie poniżej, a także maseczki oczyszczające. Często po takich zabiegach moja skóra "wołała pić", krem nawilżający w tej sytuacji był niewystarczający. Sięgałam wtedy po tą maseczkę i zawsze mnie ratowała. Stosowana na noc przywraca skórze nawilżenie, świetnie odżywia i wygładza. W składzie zawiera m.in. kwas hialuronowy, olej z pestek avokado i moreli oraz mieszankę japońskich glonów morskich. Poza tym jest szalenie wydajna i pięknie, owocowo pachnie. Uwielbiam.
Alepia, Savon Noir Eukaliptusowe - to czarne mydło jest już ze mną od kilku miesięcy. Na początku nie byłam do niego przekonana i stosowałam je sporadycznie. W marcu postanowiłam stosować je regularnie i sprawdzić jak się spisze. I to było dobre posunięcie. Nie chcę za wiele o nim pisać bo pojawi się szerszą recenzja, ale już teraz mogę powiedzieć, że to mydło jest rewelacyjne! Stosowane na twarz, u mnie nawet co drugi dzień, delikatnie złuszcza martwy naskórek, pozostawiając skórę delikatną i satynową oraz tak czystą, że aż "piszczy"! Rewelacyjnie sprawdza się również stosowane na całe ciało, szczególnie przy użyciu rękawicy Kessa bądź myjki, po wcześniejszym nałożeniu na nią niewielkiej ilości produktu. Mydło nie podrażnia, stosowane regularnie może delikatnie przesuszać, ale kremy/maseczki/balsamy nawilżające załatwiają sprawę. Dodatkowo przyjemny, eukaliptusowy zapach uprzyjemnia stosowanie.
Nail Tek, Intensive Therapy II - z początkiem marca moje paznokcie uległy zniszczeniu. Zaprzestałam więc nakładania kolorowych lakierów, aby codziennie aplikować tą odżywkę, która przeznaczona jest do paznokci cienkich, miękkich i/lub rozdwajających się. Odżywka nakładana codziennie, cienką warstwą sprawiła, że moje paznokcie wzmocniły się, przestały się rozdwajać i w końcu mogę je zapuścić. Producent zaleca stosować ją od 4 do 6 tygodni, a w przypadku miękkich paznokci nawet przez 3 do 6 miesięcy. Ja pomimo lepszej kondycji paznokci kontynuuje kurację i mam nadzieję, że moje pazurki wzmocnią się bardziej. Muszę jeszcze wspomnieć, że po nieudanej przygodzie z odżywką Eveline 8w1, która zniszczyła moje paznokcie, nie byłam do końca przekonana do tego produktu, ale jak widać okazało się, że moje obawy były niesłuszne.
Annabelle Minerals, Podkład Matujący - marzec był miesiącem, w którym rzadko się malowałam, a gdy to robiłam najczęściej sięgałam po ten podkład. Łatwo się go aplikuje, świetnie kryje, nawet już po jednej warstwie, oraz zepawnia efek matowej skóry na wiele godzin. A także, co najważniejsze, nie zatyka porów i nie powoduje powstawania zaskórników. Po aplikacji podkładu skóra wygląda bardzo naturalnie oraz nie jest obciążona. Kosmetyk działa antybakteryjnie i sprawia, że wszystkie "niespodzianki", jeżeli takowe mamy, szybciej się goją. W swoim składzie zawiera 100% czystych minerałów. Ja jestem nim oczarowana i szczerze polecam.
Chanel, Le Volume De Chanel - niedawno na blogu pojawiła się recenzja tego tuszu dlatego też dzisiaj tylko kilka słów na jego temat. Według producenta jest to tusz "uniwersalny" i w zupełności się z tym zgadzam. Możemy nim wyczarować zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Pięknie wydłuża, pogrubia, a także delikatnie podkręca. Jego zaletami są również intensywna czerń, trwałość na rzęsach oraz wygodna w obsłudze, silikonowa szczoteczka. Ja obecnie jestm nim zachwycona i moje rzęsy również :)
Znacie któryś z kosmetyków? Lubicie? Zainteresował Was któryś? Po jakie kosmetyki Wy najchętniej sięgałyście w marcu ?
Origins, Drink Up Intensive Overnight Mask - o tej maseczce pisałam już w moim pierwszym poście, ale muszę napisać o niej kolejny raz. W marcu często stosowałam czarne mydło, o którym przeczytacie poniżej, a także maseczki oczyszczające. Często po takich zabiegach moja skóra "wołała pić", krem nawilżający w tej sytuacji był niewystarczający. Sięgałam wtedy po tą maseczkę i zawsze mnie ratowała. Stosowana na noc przywraca skórze nawilżenie, świetnie odżywia i wygładza. W składzie zawiera m.in. kwas hialuronowy, olej z pestek avokado i moreli oraz mieszankę japońskich glonów morskich. Poza tym jest szalenie wydajna i pięknie, owocowo pachnie. Uwielbiam.
Alepia, Savon Noir Eukaliptusowe - to czarne mydło jest już ze mną od kilku miesięcy. Na początku nie byłam do niego przekonana i stosowałam je sporadycznie. W marcu postanowiłam stosować je regularnie i sprawdzić jak się spisze. I to było dobre posunięcie. Nie chcę za wiele o nim pisać bo pojawi się szerszą recenzja, ale już teraz mogę powiedzieć, że to mydło jest rewelacyjne! Stosowane na twarz, u mnie nawet co drugi dzień, delikatnie złuszcza martwy naskórek, pozostawiając skórę delikatną i satynową oraz tak czystą, że aż "piszczy"! Rewelacyjnie sprawdza się również stosowane na całe ciało, szczególnie przy użyciu rękawicy Kessa bądź myjki, po wcześniejszym nałożeniu na nią niewielkiej ilości produktu. Mydło nie podrażnia, stosowane regularnie może delikatnie przesuszać, ale kremy/maseczki/balsamy nawilżające załatwiają sprawę. Dodatkowo przyjemny, eukaliptusowy zapach uprzyjemnia stosowanie.
Nail Tek, Intensive Therapy II - z początkiem marca moje paznokcie uległy zniszczeniu. Zaprzestałam więc nakładania kolorowych lakierów, aby codziennie aplikować tą odżywkę, która przeznaczona jest do paznokci cienkich, miękkich i/lub rozdwajających się. Odżywka nakładana codziennie, cienką warstwą sprawiła, że moje paznokcie wzmocniły się, przestały się rozdwajać i w końcu mogę je zapuścić. Producent zaleca stosować ją od 4 do 6 tygodni, a w przypadku miękkich paznokci nawet przez 3 do 6 miesięcy. Ja pomimo lepszej kondycji paznokci kontynuuje kurację i mam nadzieję, że moje pazurki wzmocnią się bardziej. Muszę jeszcze wspomnieć, że po nieudanej przygodzie z odżywką Eveline 8w1, która zniszczyła moje paznokcie, nie byłam do końca przekonana do tego produktu, ale jak widać okazało się, że moje obawy były niesłuszne.
Annabelle Minerals, Podkład Matujący - marzec był miesiącem, w którym rzadko się malowałam, a gdy to robiłam najczęściej sięgałam po ten podkład. Łatwo się go aplikuje, świetnie kryje, nawet już po jednej warstwie, oraz zepawnia efek matowej skóry na wiele godzin. A także, co najważniejsze, nie zatyka porów i nie powoduje powstawania zaskórników. Po aplikacji podkładu skóra wygląda bardzo naturalnie oraz nie jest obciążona. Kosmetyk działa antybakteryjnie i sprawia, że wszystkie "niespodzianki", jeżeli takowe mamy, szybciej się goją. W swoim składzie zawiera 100% czystych minerałów. Ja jestem nim oczarowana i szczerze polecam.
Chanel, Le Volume De Chanel - niedawno na blogu pojawiła się recenzja tego tuszu dlatego też dzisiaj tylko kilka słów na jego temat. Według producenta jest to tusz "uniwersalny" i w zupełności się z tym zgadzam. Możemy nim wyczarować zarówno makijaż dzienny, jak i wieczorowy. Pięknie wydłuża, pogrubia, a także delikatnie podkręca. Jego zaletami są również intensywna czerń, trwałość na rzęsach oraz wygodna w obsłudze, silikonowa szczoteczka. Ja obecnie jestm nim zachwycona i moje rzęsy również :)
Znacie któryś z kosmetyków? Lubicie? Zainteresował Was któryś? Po jakie kosmetyki Wy najchętniej sięgałyście w marcu ?
25.3.14
Zgrany Duet Przeciw Pierwszym Zmarszczkom od Tołpy
Po udanej przygodzie z "Matującym Kremem Nawilżającym" Tołpy nabrałam ochoty na inne kremy do twarzy tej marki. Wybór padł na duet z serii futuris 30+. Co prawda do trzydziestki jeszcze troszkę mi brakuje, ale wolę zapobiegać zmarszczkom niż później z nimi walczyć. W skład serii wchodzi 5 produktów. Ja skusiłam się na 2 kremy do twarzy, a mianowicie na Krem Przeciw Pierwszym Zmarszczkom na Dzień oraz Krem Przeciw Pierwszym Zmarszczkom na Noc, które stosuję już od 2 miesięcy.
Zacznijmy od kremu na dzień. Występuje on w dwóch wersjach. Ja ze względu na mieszaną cerę wybrałam wersję lekką, przeznaczoną do skóry wrażliwej, normalnej i mieszanej, która pozbawiona jest blasku i energii. Krem ma lekką konsystencję, która szybko się wchłania, pozostawiając na skórze cienką warstwę ochronną. Na szczęście nie jest ona lepka ani tłusta. Kosmetyk świetnie sprawdza się pod makijaż. Nie roluje się ani nie powoduje przetłuszczania. Po aplikacji skóra jest nawilżona, wygładzona i pełna blasku dzięki znajdującym się w kremie pigmentom rozświetlającym. Krem zawiera również filtr SPF 15, który w minimalnym stopniu chroni naszą skórę przed promieniami słonecznymi.
Krem przeciw pierwszym zmarszczkom na noc przeznaczony jest do skóry wrażliwej, pozbawionej blasku i energii. Jednak ostrzegam wrażliwców ponieważ po aplikacji czasem wyczuwalne jest delikatne szczypanie/mrowienie. U mnie szybko mija i nie występuje żadne zaczerwienienie. Tutaj również konsystencja jest lekka i krem szybko się wchłania, pozostawiając delikatny film ochronny. Kosmetyk bardzo dobrze radzi sobie z nawilżeniem. Rano skóra jest odżywiona, elastyczna i miękka w dotyku. Według producenta krem chroni przed przedwczesnym starzeniem oraz stymuluje odnowę, a także zwiększa witalność skóry. Ciężko mi to stwierdzić, ale wierzę, że tak jest.
Główne składniki obu kremów to: torf tołpa.®, kompleks protein sojowych, proteiny ryżowe, olej z lawendy hiszpańskiej, fukogel i gliceryna. W wersji na noc znajduje się także masło SHEA. Kremy są wolne od: alergenów, PEG – ów, oleju parafinowego, parabenów i donorów formaldehydu. Umieszczone zostały w identycznych, aluminiowych tubach. Takie opakowanie nie zasysa powietrza ani bakterii dzięki czemu kosmetyk jest dłużej bezpieczny i higieniczny. Oba kremy mają fizjologiczne pH oraz orzeźwiający zapach, który jest mocny i może być drażniący.
Przy regularnym stosowaniu dziś recenzowanych kremów moja zmarszczka na czole została wygładzona, co mnie bardzo cieszy. Poza tym skóra jest nawilżona, jędrna, miękka, a także wygląda zdrowiej. Kremy nie powodują zapychania. Niewielka ilość produktu wystarcza do pokrycia szyi oraz twarzy, dzięki czemu są bardzo wydajne. Obecnie jak już wspomniałam stosuję je od 2 miesięcy i myślę, że wystarczą mi jeszcze na miesiąc. Za 40 ml kosmetyku musimy zapłacić ok. 40 zł. Jednak cena w porównaniu z wydajnością oraz dobrym działaniem nie jest wygórowana. Kremy możemy kupić on-line na stronie producenta, a także w drogeriach.
Znacie te kremy? Lubicie produkty marki Tołpa? Jakich Wy używacie kremów? Macie swoich ulubieńców? Piszcie w komentarzach :)
Zacznijmy od kremu na dzień. Występuje on w dwóch wersjach. Ja ze względu na mieszaną cerę wybrałam wersję lekką, przeznaczoną do skóry wrażliwej, normalnej i mieszanej, która pozbawiona jest blasku i energii. Krem ma lekką konsystencję, która szybko się wchłania, pozostawiając na skórze cienką warstwę ochronną. Na szczęście nie jest ona lepka ani tłusta. Kosmetyk świetnie sprawdza się pod makijaż. Nie roluje się ani nie powoduje przetłuszczania. Po aplikacji skóra jest nawilżona, wygładzona i pełna blasku dzięki znajdującym się w kremie pigmentom rozświetlającym. Krem zawiera również filtr SPF 15, który w minimalnym stopniu chroni naszą skórę przed promieniami słonecznymi.
Krem przeciw pierwszym zmarszczkom na noc przeznaczony jest do skóry wrażliwej, pozbawionej blasku i energii. Jednak ostrzegam wrażliwców ponieważ po aplikacji czasem wyczuwalne jest delikatne szczypanie/mrowienie. U mnie szybko mija i nie występuje żadne zaczerwienienie. Tutaj również konsystencja jest lekka i krem szybko się wchłania, pozostawiając delikatny film ochronny. Kosmetyk bardzo dobrze radzi sobie z nawilżeniem. Rano skóra jest odżywiona, elastyczna i miękka w dotyku. Według producenta krem chroni przed przedwczesnym starzeniem oraz stymuluje odnowę, a także zwiększa witalność skóry. Ciężko mi to stwierdzić, ale wierzę, że tak jest.
Główne składniki obu kremów to: torf tołpa.®, kompleks protein sojowych, proteiny ryżowe, olej z lawendy hiszpańskiej, fukogel i gliceryna. W wersji na noc znajduje się także masło SHEA. Kremy są wolne od: alergenów, PEG – ów, oleju parafinowego, parabenów i donorów formaldehydu. Umieszczone zostały w identycznych, aluminiowych tubach. Takie opakowanie nie zasysa powietrza ani bakterii dzięki czemu kosmetyk jest dłużej bezpieczny i higieniczny. Oba kremy mają fizjologiczne pH oraz orzeźwiający zapach, który jest mocny i może być drażniący.
Przy regularnym stosowaniu dziś recenzowanych kremów moja zmarszczka na czole została wygładzona, co mnie bardzo cieszy. Poza tym skóra jest nawilżona, jędrna, miękka, a także wygląda zdrowiej. Kremy nie powodują zapychania. Niewielka ilość produktu wystarcza do pokrycia szyi oraz twarzy, dzięki czemu są bardzo wydajne. Obecnie jak już wspomniałam stosuję je od 2 miesięcy i myślę, że wystarczą mi jeszcze na miesiąc. Za 40 ml kosmetyku musimy zapłacić ok. 40 zł. Jednak cena w porównaniu z wydajnością oraz dobrym działaniem nie jest wygórowana. Kremy możemy kupić on-line na stronie producenta, a także w drogeriach.
Znacie te kremy? Lubicie produkty marki Tołpa? Jakich Wy używacie kremów? Macie swoich ulubieńców? Piszcie w komentarzach :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)