Ostatnio mało mnie na blogu, a wszystko przez poszukiwania... Poszukiwania obrazów, plakatów, dywanów, poduszek, wazonów itd. I tak jak na początku nic mi się nie podobało, tak po kilku dniach buszowania po internecie znalazłam mnóstwo fantastycznych rzeczy, wiele ciekawych sklepów i teraz wybór jest jeszcze trudniejszy. A żeby tego było mało to w poszukiwaniu inspiracji założyłam konto na Pinterest i już totalnie wpadłam jak śliwka w kompot. Postanowiłam jednak na chwilę się od tego oderwać i wrócić do Was. Na początek zaległy post z ulubieńcami. Wszystkie kosmetyki, które w sierpniu skradły moje serce to kosmetyki w 100% naturalne i produkowane w Polsce, wśród ulubieńców znalazła się też szczoteczka, zresztą zobaczcie same. Zapraszam :)
Clochee, Odżywczy Peeling Cukrowy, Mango - zdecydowanie NAJ NAJ NAJ peeling z jakim miałam do czynienia, a tych peelingów przewinęło się u mnie mnóstwo. Zresztą kilkoma zachwycałam się na blogu, oczywiście tymi fajnymi, ale ten przebił wszystkie! Dostałam go od mamy z okazji urodzin i pokochałam od pierwszego użycia. Niesamowicie gęsty, po brzegi wypakowany substancjami odżywczymi idealnie odżywia, pielęgnuje, a zawarte w nim pestki malin oraz cukier naprawdę mocno oraz porządnie złuszczają martwy naskórek, i to niezależnie czy użyjemy go na mokro czy na sucho. Po takim zabiegu skóra nabiera zdrowego kolorytu, jest niesamowicie gładka, przyjemnie napięta, a także rewelacyjnie nawilżona, ale w żadnym razie nie oblepiona. Użycie masła czy balsamu jest w tym przypadku więcej niż zbędne. Uwielbiam i bardzo mocno polecam, nie zawiedziecie się :)
Fridge by yDe, 1.0 Silky Mist - miał pojawić się w ulubieńcach już w zeszłym miesiącu, ale wstrzymałam się ponieważ chciałam zobaczyć jak sprawdzi się przy dłuższym stosowaniu i czy będę nim cały czas tak samo zachwycona. Jeśli czytacie mnie na bieżąco to wiecie już, że jestem. Pisałam o nim tutaj >klik< i zachwytom nie było końca. To zdecydowanie najlepszy krem nawilżający, a przy tym niesamowicie lekki. Wchłania się w mgnieniu oka, otula skórę delikatną mgiełką i zapewnia nawilżenie na najwyższym poziomie. Przeznaczony jest do codziennej pielęgnacji młodej skóry, zarówno suchej, mieszanej jak i tłustej. Ja stosowałam go (już się skończył :() głównie na noc, ale świetnie sprawdza się też na dzień i stanowi idealną bazę pod makijaż. Ale to jeszcze nie wszystko. Kolejnymi atutami są tutaj: prze-bajeczny skład bez zawartości alkoholu, konserwantów i substancji syntetycznych, a także niezwykle przyjemny, cytrusowy zapach, który uprzyjemnia stosowanie i dodaje energii. Koniecznie przyjrzyjcie się mu bliżej!
Phenome, Exfoliating Facial Paste - i kolejny peeling w tym zestawieniu, tym razem jednak do twarzy. Już od dawna miałam ochotę go poznać jednak ciągle coś innego stawało na drodze, a raczej wpadało do koszyka, ale w końcu nadeszła ta chwila, że znalazł się u mnie i od razu zyskał moją sympatię. Ma niezwykle przyjemną konsystencję, przeznaczony jest do każdego rodzaju cery, a jego skład oparty na białej glince sprawia, że spokojnie mógłby robić za kosmetyk 2 w 1 czyli peeling połączony z maseczką. Zawarte w nim drobinki zmielonego kwarcu oraz organiczny puder ryżowy idealnie rozprawiają się z martwym naskórkiem, skutecznie usuwają zanieczyszczenia i odblokowują pory, wyżej wspomniana biała glinka działa na skórę ściągająco i łagodząco, natomiast specjalnie dobrane aktywne kompleksy roślinne oraz organiczne oleje z pierwszego tłoczenia odżywiają ją i regenerują. W efekcie, po zastosowaniu peelingu, skóra jest idealnie oczyszczona, gładka, matowa, jej koloryt jest wyrównany, a pory obkurczone, natomiast o podrażnieniach czy przesuszeniu nie ma tutaj mowy. Skóra jest miękka i gotowa na przyjęcie kolejnych produktów pielęgnacyjnych. Na uwagę zasługuje również ładny, roślinny zapach oraz niesamowita wydajność. O opakowaniu chyba nie muszę pisać, prawda? Jak dla mnie piękne i zdecydowanie cieszy oko.
Ministerstwo Dobrego Mydła, Odżywczy Mus do Ciała, Len i Konopie - bez kosmetyków MDM nie wyobrażam już sobie pielęgnacji ciała więc gdy tylko w ofercie marki pojawił się ten mus musiałam go kupić i od razu wiedziałam, że będzie z tego HIT. W malutkim, niepozornym słoiczku kryje się niezwykle gęste, odżywcze i naszpikowane dobroczynnymi substancjami masło, które nie dość, że kapitalnie pielęgnuje to jeszcze jest niesamowicie wydajne. Mimo swojej gęstej formuły, kosmetyk nie sprawia problemów podczas aplikacji, topi się pod wpływem ciepła, dobrze rozprowadza po skórze i, co zaskakujące, naprawdę łatwo wchłania nie pozostawiając tłustej czy lepkiej warstwy. Już chwilę po zastosowaniu można odczuć jego fantastyczne działanie. Skóra odzyskuje prawidłowy poziom nawilżenia, staje się elastyczna, miękka, suche partie są zregenerowane, wygładzone, uczucie swędzenia i napięcia znika, a delikatny, leśno-ziołowy zapach relaksuje i wprawia w dobry nastrój. Jeśli macie suchą, zniszczona lub atopową skórę to małe cudo rozwiąże Wasze problemy.
Curaprox CS 5460 Ultra Soft - od kilku lat używam szczoteczki elektrycznej, ale moje dziąsła są tak wrażliwe, szczególnie teraz gdy wyżynają mi się cztery ósemki naraz i co jakiś czas dają o sobie znać ;/, że nawet najdelikatniejsza końcówka jest w stanie mi je podrażnić. Dlatego od czasu do czasu porzucam ją na rzecz klasycznej szczoteczki i muszę przyznać, że jeszcze do niedawna to też nie było dobrym rozwiązanie dopóki nie odkryłam Curaprox. Jej sekret tkwi we włosiu, z którego jest wykonana, a mowa tu o Curen, które jest niesamowicie miękkie i nie sztywnieje pod wpływem wilgoci, i muszę przyznać, że jest to najdelikatniejsza, a zarazem najlepsza klasyczna szczoteczka jaką miałam. Nie drapie dziąseł, nie podrażnia, nie kaleczy, a przy tym naprawdę dokładnie usuwa płytkę bakteryjną i świetnie sprawdza się podczas codziennej pielęgnacji jamy ustnej. Ponadto dzięki wyprofilowanej końcówce dobrze leży w dłoni, a bogata paleta barw sprawia, że możemy mieć szczoteczkę w swoim ulubionym kolorze. U mnie będzie gościła już zawsze i chociaż ze szczoteczki elektrycznej raczej już nigdy nie zrezygnuję to w kryzysowych sytuacjach Curaprox to najlepszy wybór.
PS. Co za zapach! <3 |
Pat&Rub, Samooplający Balsam do Ciała - w tym roku lato w północnej Norwegii nie dopisało przez co na opalanie nie było szans, zresztą leżenie plackiem na słońcu to nie moja bajka dlatego w celu dodania skórze koloru sięgam po samoopalacze. Ten od Pat&Rub kupił mnie już po pierwszym użyciu. Jest bajecznie łatwy w aplikacji, nie pozostawia plam, rewelacyjnie pielęgnuje i nawilża, a także, co najważniejsze nadaje skórze przepiękny, naturalny odcień opalenizny. Po pierwszym użyciu bardzo delikatny przez co jest ideałem dla osób bladych, a nawet bardzo bladych. Sama jestem bladziochem więc wiem co piszę ;) Samoopalacz trwa na skórze 2-3 dni po czym się ściera, oczywiście równomiernie. Skład jest tu w 100% naturalny i bezpieczny, a minusy? Charakterystyczny dla tego typu produktów smrodek i to dość intensywny, szczególnie przez kilka pierwszych godzin od aplikacji. Więcej wad nie widzę.
I to już wszyscy moi ulubieńcy, a co w sierpniu skradło Wasze serce? Koniecznie dajcie znać :)
Uwielbiam wszystkie balsamy do ciała z Pat and Rub, ale...z jakiegoś dziwnego powodu ich zapach nie podoba się mojemu mężowi i dlatego używam ich okazjonalnie, ehh;).
OdpowiedzUsuńTo zapach tego samoopalającego tym bardziej by mu się nie spodobał. Jak się nim wysmaruje to mój narzeczony też marudzi ;) Ale pozostałe na szczęście toleruje :)
Usuńnie ukrywam, że zainteresowałaś mnie peelingiem... tylko czy moja naczymnkowa twarz zniesie pestki malin??
OdpowiedzUsuńAle ten peeling z pestkami malin jest do ciała :p
UsuńI takim właśnie sposobem przeglądam sklep Fridge.. :D!
OdpowiedzUsuńI co, i co, wypatrzyłaś coś dla siebie? :) Mnie ogromnie kuszą ich produkty do ciała, bo tych jeszcze nie miałam. W planach zakupowych mam też krem pod oczy, ale wszystko w swoim czasie :)
UsuńBardzo lubię maseczkę z Phenome Purifying i po Twoim opisie wnioskuję, że peeling jest do niej bardzo podobny. Będę musiała go wypróbować.
OdpowiedzUsuńMaseczki nie miałam, ale peeling bardzo polecam. Nie zawiedziesz się :)
UsuńU Ciebie zawsze przeczytam o samych cudownościach, ach potem, to tylko rozmyślam co kupię pierwsze ;)
OdpowiedzUsuńCzyli kusicielka ze mnie? :p
UsuńAle kusisz :) Zaciekawilas mnie swoimi ulubieńcami :)
OdpowiedzUsuńWszystko bardzo mocno polecam :)
UsuńMiałam szczoteczkę do zębów curaprox ale na dłuższą metę uważam, że nie czyści tak dobrze jak elektryczna, a kamień szybciej mi się osadzał na zębach:/
OdpowiedzUsuńElektrycznej chyba nic nie przebije, no może soniczna, ale w sytuacjach kryzysowych Curaprox jest idealna :) A przynajmniej dla mnie ;)
UsuńDumałam nad tym balsamem Pat&Rub i chyba się zdecyduje :)
OdpowiedzUsuńJest naprawdę fajny, i gdyby nie ten smrodek byłby ideałem :)
UsuńGdy skończę samoopalacz Vita Luberata, sięgnę na próbę po Pat&Rub
OdpowiedzUsuńO widzisz, a ja jak skończę Pat&Rub mam ochotę kupić VL ;) Jesteś z niego zadowolona?
UsuńZawsze patrzę z podziwem na to, jak starannie dobierasz sobie pielęgnację i nie ukrywam, że mocno to wszystko do mnie przemawia! ;-)
OdpowiedzUsuńGosia <3
UsuńŚwietne kosmetyki, to trzeba przyznać :-) Ależ mnie zainteresowałaś Fridge ! A ja właśnie rozglądam się nad jakimś lekkim kremem na noc.
OdpowiedzUsuńSzczoteczka do zębów fajnie się prezentuje. Do tej pory nie spotkałam się z nią, ale przy okazji następnej wizyty w Polsce zwrócę uwagę :-)
Samoopalacz Pat&Rub znam bardzo dobrze i gdyby nie smrodek, byłby to mój ideał :-)
W takim razie kremik Fridge bardzo mocno polecam. Nie dość, że jest lekki to naprawdę genialnie działa. Moją mieszaną w kierunku suchej cerę tak świetnie odżywiał, że ostatnio zrezygnowałam nawet z maseczek nawilżających, a wcześniej się z nimi nie rozstawałam.
UsuńW szczoteczkę warto się zaopatrzyć, nawet jeśli nie masz problemów z dziąsłami, jest świetna :)
Ten krem z Fridge mnie ciekawi ;)
OdpowiedzUsuńJeśli szukasz dobrego nawilżacza to warto w niego zainwestować :)
UsuńDużo zdzieraków ;)
OdpowiedzUsuńLubię się złuszczać ;)
UsuńI znowu bede grzeszyc i popelniac szoping ;);)
OdpowiedzUsuńA co Kochana wpadło Ci w oko? :)
Usuńostatnio zauważyłam czeste krwawienie z dziąseł :( ciekawe czy przyczyna może być szczoteczka elektryczna? mam ja od grudnia ale w ostatnich tygodniach to zauważyłam, głównie z rana
OdpowiedzUsuńKasia, nie mam pojęcia. Może odstaw ją na jakiś czas, zaopatrz się w Curaprox i najlepiej jakąś pastę bez fluoru, Himalaya ma świetne, i zobaczysz czy problem zniknie. Jeśli nie to wtedy pozostaje chyba tylko zasięgnięcie porady u stomatologa.
UsuńTen peeling wygląda jak coś, co mogłabym zjeść :)
OdpowiedzUsuńHaha, fakt, wygląda bardzo apetycznie ;p
UsuńUwielbiam ten peeling. Dobrze, że mamy coraz większy wybór naturalnych kosmetyków naszych marek:)
OdpowiedzUsuńAle który, który? Bo w ulubieńcach znalazły się aż dwa :)
UsuńGdzie można nabyć tą szczoteczkę do zębów, którą prezentujesz? :)
OdpowiedzUsuńStacjonarnie chyba tylko u wybranych stomatologów, a w internecie znajdziesz ją w wielu sklepach i na Allegro ;)
UsuńO marce Fridge słyszałam dużo dobrego ;)
OdpowiedzUsuńBo jest super :)
UsuńPrócz musu z MDM, Clochee i kremu Feidge znam wszystkich Twoich ulubieńców i też bardzo lubię:) Co do szczoteczki Curaprox, to faktycznie jest to najlepsza manualna szczoteczka do zębów, ale jeśli masz wrażliwe dziąsła to polecam przerzucić się na szczoteczki soniczne, naprawdę dzialaja cuda, mi ta zmiana wyszła na dobre, bo znam ten problem :(
OdpowiedzUsuńZakup sonicznej szczoteczki mam w planach, ale na oku mam kilka modeli i nie mam pojęcia, który wybrać. A Ty jaką masz dokładnie? :)
Usuńjak eterycznie :) z MDM znam tylko mydełka, póki co bo jest promo :P
OdpowiedzUsuńOoo, nawet nie wiedziałam, że jest promocja. Fajnie :)
UsuńI jak te mydełka, zadowolona jesteś z zakupu? :) Ja jestem zakochana w rozmarynie, a w zapasach czeka ananas ;)
Lubię naturalne produkty. Fajnie, że można znaleźć sporo marek w sklepach i w większości zbierają one bardzo pozytywne opnie ; )
OdpowiedzUsuńJa również polubiłam się z naturalnymi produktami i najchętniej po takie właśnie sięgam :) Przynajmniej wiem co na siebie nakładam ;)
UsuńPolskie firmy robią świetne kosmetyki. Sama bardzo chętnie sięgam po ich produkty i z dużym zainteresowaniem przyglądam się coraz to nowym markom. Oby jak najwięcej tych dobroci :)
OdpowiedzUsuńJak już pisałam wcześniej, mamy kilku wspólnych ulubieńców - obydwa peelingi tak samo uwielbiam. Phenome od lat gości na mojej półce, zdecydowanie najlepszy! Natomiast Clochee mam pierwszy raz, ale niebawem zamierzam kupić kolejne opakowanie, skuszę się na mango :) Przy okazji mogę Ci również polecić ich masełko do ciała o aromacie migdałów i białych kwiatów, jest wspaniałe i wracam do niego bardzo często :)
Co do reszty - niebawem będę testować mus do ciała MDM, do koszyka wrzuciłam wersję szafranową, która ma dość intensywny ziołowy zapach, ciekawa jestem jak zachowa się na ciele. Testowałam też krem Silky Mist od Fridge i muszę przyznać, że próbka mocno zachęciła mnie do zakupu. Zastanawiam się jednak także nad jednym z kremów Antipodes. Jestem w kropce ;P
Współczuję wyrzynających się ósemek. Ja też miałam wszystkie cztery i jestem właśnie na etapie ich usuwania. Tydzień temu poszła jedna, dolna, w dodatku zatrzymana. W życiu nie miałam wcześniej wyrywanych zębów stałych i nie do końca zdawałam sobie sprawę z jakim bólem trzeba się liczyć w trakcie "rekonwalescencji". Na szczęście powoli wszystko dochodzi do siebie. Ale czekają mnie jeszcze trzy wizyty... buuuu ;(
Tak, tak, polskie marki dają radę. Ja ubolewam tylko nad tym, że mam do tych kosmetyków kiepski dostęp, ale na szczęście zawsze znajdzie się jakaś dobra duszyczka, która przywozi mi paczki z Polski więc o tyle dobrze :)
UsuńMagda, a miałaś peeling Sylveco? Jest nieco inny jak ten Phenome, ale też jest niezły. Ja będę kupowała je zamiennie bo oba idealnie wpisały się w moje potrzeby. Natomiast ten od Clochee będzie gościł u mnie już chyba zawsze, jest idealny <3 Na zimę mam zamiar kupić go w wersji cynamonowej. Na masełko już zerkałam i kusi bazo, ale najpierw muszę zużyć inne smarowidła.
Również jestem ciekawa wersji szafranowej, koniecznie daj znać jak się spisuje! :) I w ogóle byłam pewna, że mus len i konopie będzie miał bardziej ziołowy zapach, na to zresztą liczyłam, a tu okazuje się na odwrót. Co do kremów to ja też mam zawsze problem z wyborem :) Myślę, że z Fridge byłabyś zadowolona, ale przemyśl sprawę na spokojnie :)
O ósemkach wolę w ogóle nie myśleć, tym bardziej, że również będę musiała wszystkie usunąć, a nie lubię dentysty, o bólu nie wspominając, więc na samą myśl się trzęsę :p Tobie oczywiście nie zazdroszczę i trzymam kciuki żeby kolejne trzy razy były mniej bolesne :*
Fridge by yDe, 1.0 Silky Mist najbardziej mnie zainteresował :) Jak jest dobry to jestem w stanie dać za niego tyle ile jest warty :)
OdpowiedzUsuńJest bardzo dobry :)
UsuńTą szczoteczkę do zębów poleciła mi dentystka:)
OdpowiedzUsuńKiedyś używałam Curaproxów, jednak odstawiłam je na rzecz sonicznego Phillipsa :) Teraz nie wyobrażam sobie powrotu do szczoteczek manualnych :P
OdpowiedzUsuńCuraprox i Clochee w wersji truskawkowej uwielbiam :) Z Clochee polecam także masło migdał i białe kwiaty.
OdpowiedzUsuńUwielbiam Clochee w wersji cynamon - wlasnie zbliza się jesień i zima więc powinnam uzupełnić zapas:)
OdpowiedzUsuńNie mogę się już doczekać kiedy wypróbuję mój mus z MDM - zamówiłam jak tylko zobaczyłam, że jest wersja z szafranem. Uwielbiam! I liczę, że się nie zawiodę :)
OdpowiedzUsuńCiekawe produkty ;)
OdpowiedzUsuńObserwuję ;)
Zapraszam do mnie
http://elorasti.blogspot.com/
Ojeeeej, chciałabym wypróbować wszystkiego 😆😆 muszę w końcu zamówić ta szczoteczkę i musik bo kusza już długo i chęć wyparowania nie maleje 😀
OdpowiedzUsuń