Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oway. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Oway. Pokaż wszystkie posty

27.11.16

Ulubieńcy ostatnich tygodni

Nie było ulubieńców września, ulubieńców października też nie pokazałam, a że to już zaraz koniec listopada postanowiłam zaprezentować Wam, jak już się domyślacie, ulubieńców ostatnich kilku tygodni. Są to kosmetyki regularnie przeze mnie stosowane, dobrze już przetestowane i takie, które polecam niemalże każdemu.







NCLA, Lakier i Top Coat - lakiery bez toksyn wiodą u mnie prym, a ten duet od NCLA jest naprawdę świetny. Idealna konsystencja, szerokie wygodne pędzelki,  doskonały skład to tylko kilka z zalet tych produktów. Do wyboru jest mnóstwo kolorów, ale mnie obecnie uwiódł ten kryjący się pod nazwą Rodeo Drive Royalty. Ciemna, żurawinowa czerwień, idealna na okres jesienno - zimowy, pasująca do wszystkiego i wszędzie. Nie tylko zdobi paznokcie, ale też pięknie komponuje się z grubymi swetrami i wełnianym płaszczem, a pokryta topem Gelous? zapewnia trwały, błyszczący manicure przez kilka dni! Ja już poluję na kolejne butelki, a Was zachęcam do zapoznania się z ofertą marki.

Diptyque, Tam Dao - nie umiem opisywać zapachów i nie będę udawała, że tak jest, ale te perfumy musiałam tu pokazać ponieważ odkąd je tylko dostałam oczarowały mnie totalnie. Tam Dao to zapach zbudowany wokół drzewa sandałowego. W pierwszej chwili mocny, odurzający, łagodniejący z minuty na minutę aby połączyć się ze skórą i stworzyć z nią jedność. Miękki, mleczny, niepowtarzalny, nieco słodki i orientalny. Idealny na te chłodne, szare dni. Rozgrzewa i otula jak ulubiony, ciepły sweter. Nie jest zbyt trwały, trwa na skórze od 4 do 6 godzin po czym się ulatnia, za to na ubraniach trzyma się znacznie dłużej. Uwielbiam, a wręcz jestem od niego uzależniona!




Fig&Yarrow, Facial Scrub - mechaniczny scrub, który jednocześnie złuszcza i fantastycznie odżywia. Przy pierwszym spotkaniu trochę mnie zaskoczył, przede wszystkim konsystencją, nieco tłustą, zwartą, ale już chwilę po aplikacji byłam totalnie oczarowana. Za środek ścierny robią tu płatki owsiane i odwalają naprawdę kawał dobrej roboty. Złuszczają, oczyszczają i świetnie wygładzają nie podrażniając przy tym skóry, natomiast olejki zawarte w peelingu wpływają na cerę nawilżająco. Po 2-3 minutowym masażu jest ona gładka, promienna, delikatnie zaróżowiona, oczyszczona i jędrna. Ja po takim zabiegu nie nakładam na skórę już absolutnie nic ponieważ nie ma takiej potrzeby. No mega!

Naturativ, Otulający Żel pod Prysznic - nie ma lepszego żelu na okres jesienno-zimowy. Gęsty, w 100% naturalny, niezwykle łagodny i pachnący tak pięknie, że można się uzależnić. Karmelowo-waniliowy zapach z nutą cytryny otula, rozgrzewa, wprowadza w pozytywny nastrój i zdecydowanie uprzyjemnia te zimne wieczory. Sam żel natomiast delikatnie acz skutecznie oczyszcza pozostawiając skórę miękką i pachnącą. Uwielbiam!




Iossi, Mgiełka/Tonik Róża Damasceńska (brak na zdjęciu) - tonik to dla mnie must-have w pielęgnacji cery, a ten sprawdza się więcej niż świetnie. Tonizuje, wyrównuje ph skóry, łagodzi podrażnienia i odświeża pozostawiając cerę promienną, delikatnie nawilżoną i gotową na nałożenie kolejnych preparatów pielęgnacyjnych. Ponadto pięknie pachnie! różami oczywiście, a atomizer działa sprawnie i bez zarzutu rozpylając na skórę delikatną mgiełkę. 100% natury i zadowolenia :)

Ministerstwo Dobrego Mydła, Peeling Śliwkowy - moim zdecydowanym faworytem są peelingi kawowe, ale ten cukrowy od MDM też ma moc! Drobinki cukru w kilka chwil pomagają pozbyć się martwego naskórka, zawarte olejki odżywiają skórę, a słodki śliwkowy zapach relaksuje i uwaga, zdecydowanie wzmaga apetyt! W efekcie, po użyciu peelingu, skóra jest super gładka, jędrna i nawilżona tak dobrze, że po osuszeniu jej ręcznikiem możemy od razu wskoczyć w ulubioną piżamę! Bardzo polecam <3



Iossi, Krem Nawilżający Naffi - kolejny kosmetyk naszej rodzimej marki, który pozytywnie mnie zaskoczył. Niesamowicie delikatny w konsystencji, po brzegi wypakowany substancjami odżywczymi jak oleje z awokado, pachniotki, rokitnika oraz wit. C i E, a przy tym super szybko wchłaniający się i nie wzmagający przetłuszczania skóry. Nie tylko nawilża, odżywia i regeneruje, ale też wzmacnia ścianki naczyń krwionośnych wyrównując tym samym koloryt skóry dzięki czemu wygląda pięknie i zdrowo! Zapach też  jest na plus, tak samo jak wydajność. A komu go polecam? Szczególnie osobom z cerą wrażliwą, mieszaną, tłustą i naczynkową. Dla mnie póki co nr. 1!

Bikor, Ziemia Egipska - kultowy kosmetyk marki, po który osobiście sięgam codziennie i nie wyobrażam sobie bez niego żadnego makijażu.  Po pierwsze idealnie się aplikuje, po drugie trwa na skórze cały dzień, a po trzecie dodaje twarzy wyrazu. Natychmiast po nałożeniu ożywia, modeluje, rozpromienia, ukrywa szary koloryt i zmęczenie, a teraz w te ponure dni przywołuje też słońce. Co więcej, wydajność jet tu ogromna, kolor mimo iż ciemny w opakowaniu naprawdę nie robi krzywdy, a świetny skład z zawartością olei, witamin oraz kwasu hialuronowego dodatkowo korzystnie wpływa na cerę. Gorąco polecam!



Oway, Szampon Przeciw Wypadającym Włosom - organiczny szampon włoskiej profesjonalniej marki, który jest jednocześnie łagodny, a przy tym super skuteczny co dla mnie, posiadaczki wrażliwej skóry głowy i szybko przetłuszczających się włosów jest bardzo ważne. W składzie znajdziemy m.in. biodynamiczną miętę, organiczny kasztanowiec, drzewo tekowe oraz machoń. Mieszanka tych składników działa na włosy wzmacniająco, witalizująco, odbija je od nasady, dodaje blasku i objętości, natomiast skórę głowy nawilża i koi. Co więcej, mimo naturalnego składu genialnie się pieni i naprawdę doskonale oczyszcza co docenią szczególnie osoby stosujące środki do stylizacji. Mnie kupił już niemalże po pierwszym użyciu. Pomógł mi pozbyć się łupieżu, złagodził podrażnienia, a stosowany regularnie wzmocnił moje mocno wypadające włosy. Co tu dużo pisać, genialny i już!

Resibo, Serum Naturalnie Wygładzające - kosmetyk, który podbił już serca wielu kobiet i mężczyzn też, a także i moje. Mowa tu o serum, które dzięki doskonale dobranym składnikom działa jak za dotknięciem magicznej różdżki. Nawilża, odżywia, regeneruje, wygładza, rozjaśnia przebarwienia, wyrównuje koloryt oraz rozpromienia i to nie żart! Ważna jest tylko regularność, a szybko można odnotować zaskakujące efekty. U mnie ląduje na skórze szyi oraz twarzy 2 razy dziennie, rano oraz wieczorem. Mimo oleistej konsystencji zaskakująco szybko się wchłania, nie przetłuszcza cery i bajecznie sprawdza się pod makijaż dodając skórze blasku, zdrowego blasku! Zdecydowanie HIT, który musicie wypróbować ;)



Phenome, Olejek Mommy To Be - w ostatnim czasie częściej niż zwykle nawilżam skórę całego ciała i stosuję do tego celu kilka kosmetyków na zmianę, ale olejek Phenome jest moim zdecydowanym ulubieńcem. Lekki, ale doskonale nawilżający, szybko wchłaniający się, o delikatnym zapachu i genialnym, naturalnym składzie. Cóż chcieć więcej? Ja aplikuję go od razu po kąpieli, osuszam ciało delikatnie ręcznikiem i ciesze się super nawilżoną skórą przez cały dzień. Jak możecie się domyślić olejek przeznaczony jest dla kobiet w ciąży, ale myślę, że sprawdzi się u każdej kobiety, która potrzebuje dogłębnego nawilżenia i ujędrnienia skóry.

Który z kosmetyków już znacie, a który macie ochotę przetestować? Dajcie znać :)

20.8.16

Sierpniowe nowości

Cicho ostatnio na blogu, a wszystko to nie przez brak czasu, a raczej przez chęć odetchnięcia trochę od internetu. Jest też kwestia pogody, a ta ostatnio była okropna, jesienna i ponura, co totalnie uniemożliwiało mi zrobienie zdjęć, a z drugiej strony odbierało chęci do czegokolwiek więc po pracy większość czasu spędzałam po prostu pod kocem na nic nierobieniu. Jest jeszcze jeden powód mojej nieobecności, jednak póki co nie chcę nic więcej zdradzać. Ale już jestem. Na początek przygotowałam post z nowościami bo dawno takowego nie było, a mi przybyło kilka fajnych produktów, które chciałam Wam pokazać :) Jest tu kilku ulubieńców i kilka kosmetyków, które goszczą u mnie po raz pierwszy.



Czasem zdarza mi się szaleć i kupować coś nowego na zapas, a bo to promocja, bo może się przyda itd. Na pewno dobrze to znacie :) Tym razem było jednak inaczej i kupiłam tylko to co było mi naprawdę potrzebne. Jeśli regularnie czytacie mojego bloga to wiecie, że mydła Dr. Bronner's to moje must-have, akurat niedawno skończyła mi się wersja lawendowa, nie miałam nowej butelki w domu i dopiero wtedy tak naprawdę przekonałam się jak bardzo brakuje mi tego kosmetyku. Szybko postanowiłam to zmienić i zamówiłam duże opakowanie Pure Castile Soap na feelunique.com, tym razem zdecydowałam się na wersję z olejkiem z drzewa herbacianego, którą bardzo lubię i która ma właściwości antybakteryjne. Do zamówienia dorzuciłam jeszcze żel oczyszczający do twarzy Deep Cleanse Face Wash od Aromatherapy Associates. Miałam go na oku już od dawna, a że akurat stosowny przeze mnie żel The Body Shop dobijał dna  pomyślałam, że to dobra okazja aby go nabyć. Kosmetyk jest już w użyciu, świetnie oczyszcza, nie wysusza skóry jednak to jego zapach zachwycił mnie najbardziej. Mocno zielony, aromaterapeutyczny, no piękny! Na pewno nie każdemu przypadnie do gustu za to ja chętnie kupiłabym takie perfumy.



Kolejne kosmetyki to już nowości z Polski, które ostatnio przywiózł mi tato. Po dłuższej przerwie postanowiłam wrócić do kosmetyków Pat&Rub, teraz znajdujących się pod nazwą Naturativ. I tu wyszła dziwna sytuacja, osoby, które znają P&R na pewno dostały maile czy słyszały o tym, że marka znika z rynku co wszystkich podejrzewam zasmuciło jednak dobra wiadomość była taka, że kosmetyki te będzie można nabyć pod inną nazwą i w opakowaniach ze zmieniona szatą graficzną. I wszystko wydawało się ok dopóty dopóki nie trafiłam na oświadczenie Kingi Rusin, że została oszukana, a jej receptury wykradzione. Nie będę się tutaj teraz rozpisywała na ten temat, wszystko można znaleźć w internecie, jednak wyczytałam tam też, że p. Kinga nie wie gdzie kosmetyki Naturativ są produkowane ani z jakich surowców. Nie powiem, trochę mną ta informacja wstrząsnęła, ale że już złożyłam zamówienie stwierdziłam trudno, zużyję je, ale raczej już do nich nie wrócę. A na co się zdecydowałam? M.in. na ulubiony Tonik oraz Żel pod Prysznic z linii Hipoalergicznej. W Polsce czekają na mnie jeszcze dwa produkty marki, które nie zmieściły się już tacie do walizki. Ach, te ograniczenia! Nowości Phenome to prezent urodzinowy od siostry, już dawno miałam ochotę wypróbować ten żel do biustu - Deeply Firming Breast Relief, który dedykowany jest głównie kobietom w ciąży i mamom, ale myślę, że sprawdzi się u każdej kobiety, które chce te okolice nawilżyć i ujędrnić :) W paczce znalazła się tez mała pojemność kremu do twarzy - 24-hour Moisturizing System , miałam go kilka lat temu, bardzo lubiłam i chętnie sprawdzę czy jest tak nadal. Nie muszę chyba wspominać, że składy i zapachy w obu przypadkach są bajeczne? Tak właśnie jest! W sklepie pell.pl skorzystałam z promocji i skusiłam się na krem do dłoni Hand Cream Vanilla&Orange Peel od Grown Alchemist, który zresztą też od dawna miałam na oku. Do koszyka wrzuciłam jeszcze zestaw 5 bestsellerowych produktów do pielęgnacji twarzy, niestety również nie zmieścił się do walizki dlatego pokażę go Wam po powrocie do Polski :) Błyszczyk Clarins - Instant Light Natural Lip Perfector  to kolejny produkt, który po prostu muszę mieć. Tym razem zdecydowałam się na kolor - 12 Red z edycji limitowanej. Uwielbiam czerwienie, brakowało mi tego odcienia w ofercie i mam nadzieję, że marka wprowadzi go jednak do sprzedaży na stałe. No zobaczymy. Jeśli nie znacie tego produktu koniecznie to nadróbcie! I ostatni kosmetyk z Polski to szampon do włosów wypadających - Micro Stimulating Hair Bath, który dostałam do testów. Oway to włoska marka produkująca kosmetyki profesjonalne, a jednoczenie ekologiczne. Wiem, że się powtarzam, ale tego szamponu też byłam od dawna ciekawa więc tym bardziej ucieszyłam się z prezentu. Niedługo zabieram się za testy i dam Wam znać co i jak!



I na koniec zakupy zrobione już w Norwegii. Fig&Yarrow to amerykańska marka, na którą wpadłam na Instagramie a jakże by inaczej! ;) Pierwsze co mnie przyciągnęło to opakowania, minimalistyczne i piękne, spodobała mi się też filozofia firmy oraz proste, naturalne składy jednak zniechęcał brak dostępu, aż przez przypadek znalazłam te produkty w jednym z norweskich sklepów internetowych. Nie złożyłam od razu zamówienia, ale wiedziałam, że prędzej czy później coś kupię i w końcu nastał ten dzień. Przejrzałam dokładnie kosmetyki, przemyślałam czego potrzebuję i zdecydowałam się na peeling do twarzy - Facial Scrub oraz glinkową maseczkę - Clay Mask. Do wyboru jest prawdopodobnie 6 wersji czyli zielona, czerwona, biała itd., ja postawiłam na tę najmocniejszą czyli czarną, prócz glinki w składzie zawiera jeszcze aktywny węgiel oraz olejek palmarosa. Pierwsze testy wypadły obiecująco, oby tak dalej. Zdecydowałam się też na zakup słynnego chyba już naturalnego antyperspirantu Schmidt's. Od początku byłam przekonana, że kupie wersję w sztyfcie z bergamotką jednak koniec końców, po przeczytaniu opinii, zdecydowałam się na słoiczek i opcję bezzapachową. Przetestowałam już kilka naturalnych antyperspirantów, jedne były lepsze, drugie gorsze, ale z żadnego nie byłam w 100% zadowolona, ba, nie byłam zadowolona nawet w 50%. Tu natomiast muszę przyznać, że jest moc! Oczywiście to pierwsze wrażenia, ale już jestem pozytywnie zaskoczona! I pomyśleć, że tak długo zwlekałam z jego zakupem.
To już wszystkie moje sierpniowe nowości. We wrześniu nie planuję nic kupować, ale wszystko może się jeszcze zmienić.  

Koniecznie dajcie znać co Was najbardziej zainteresowało? A może któryś z kosmetyków już znacie? I dzięki, że wytrwałyście do końca ;)
 
Szablon zrobiony przez CreativeLight.pl